Ekstraklasa. Górnik Zabrze - Arka Gdynia 1:1. Przeciąganie liny

Praca domowa z komunikacji i wypunktowanie słabych stron przeciwnika. Chociaż inicjatywa w tym meczu przychodziła falami, to lepsze wrażenie pozostawili po sobie podopieczni trenera Brosza.
Zobacz wideo

Poznać rywala

Środkowa strefa gdynian po raz kolejny nie robiła tego, czym zachwycała chociażby w spotkaniu z krakowską Wisłą (4:1). Szkoleniowiec konsekwentnie stawia na trio Janota-Deja-Nalepa, ale coraz więcej niedokładnych podań uniemożliwia sprawne rozegranie, które z założenia opiera się na szybkiej wymianie piłek na małej przestrzeni.

Nie inaczej wyglądała sytuacja w Zabrzu. Poza około 15-minutowymi fragmentami na początku pierwszej i drugiej połowy, arkowcy nie prezentowali poziomu, który faktycznie umożliwiłby im utrzymanie inicjatywy na dłuższy czas. Nie oznacza to jednak, że nagle zapadli w zimowy sen i ani myślą obudzić się w najbliższym tygodniu.

Górnik - Arka 1:1Górnik - Arka 1:1 Sport.pl

W momencie, gdy Jankowski zszedł z boiska po zderzeniu z Bochniewiczem, sztab medyczny musiał interweniować, ponieważ napastnik miał rozciętą głowę. Założenie opatrunku zajęło całkiem sporo czasu i wówczas gdynianie musieli sobie radzić w dziesiątkę. Właśnie wtedy stracili inicjatywę po raz pierwszy. Warto jednak zwrócić uwagę na to, co działo się trochę wcześniej, bo już wówczas trenerowi Smółce mogła się zapalić czerwona kontrolka ostrzegawcza.

Wprowadzenie piłki do gry – stoperzy (Marić, Maghoma) ustawiają się szeroko, a między nich schodzi jeden z pomocników (Deja, Nalepa). Wszystko gra, dopóki podanie nie trafi do bocznego obrońcy. Wówczas okazuje się, co widać na grafice powyżej, że Górnik odcina możliwości szybkiego zagrania, a jedynym zawodnikiem, który próbuje umknąć przeciwnikowi, jest Nalepa.

Zabrzanie odrobili pracę domową z wiedzy o rywalu. Nie tylko futbolówka trafiała do Marciniaka. W tym samym czasie pojawiało się obok niego dwóch-trzech graczy. Najczęściej poza Wolniewiczem, wsparcie zapewniał Zapolnik, a dostęp do centralnego sektora odcinał Żurkowski. Arkowcy zostali zmuszeni do porzucenia konceptu gry krótkim podaniem.

Górnik - Arka 1:1Górnik - Arka 1:1 Sport.pl

Podobnie wyglądała sytuacja na przeciwległej flance. Gospodarze starali się utrzymywać niewielkie odległości pomiędzy częściami ustawienia, dzięki czemu Jimenez mógł zapewnić wsparcie Gryszkiewiczowi (dodatkowo Żurkowski ze środka pola) i odciąć od gry Zarandię. Gruzin nie miał szans na wypuszczenie Zbozienia na obieg.

Osłabienie organizmu

Trener Smółka stara się wpoić swoim podopiecznym, żeby grać piłką zamiast wybijać ją na oślep. I od dłuższego czasu trzymają się jego wytycznych. Problem w tym, że przeciwnicy też wyczuli kogo należy wyłączyć z gry, żeby zaburzyć funkcjonowanie centralnej strefy. Po meczu z Wisłą można było stwierdzić, że trio Janota-Deja-Nalepa działa jak jeden organizm – silny, zorganizowany, z wyraźnym podziałem obowiązków. W tej chwili te określenia można przypisać tylko do rubryki Nalepy.

Górnik - Arka 1:1Górnik - Arka 1:1 Sport.pl

23-latek jako jedyny faktycznie realizował obowiązki w środku pola. Poza bombą z rzutu wolnego, dźwigał rozegranie swojej drużyny. Pewnie gdyby Janota i Deja częściej starali się wyjść do podania lub spróbować sił w indywidualnej akcji (jak Nalepa powyżej), Górnik tak łatwo nie ograniczyłby im możliwości. Powyżej widać, że podopieczni Brosza mają spore kłopoty z ustawieniem się względem przeciwnika, który dynamicznie wprowadza piłkę do gry.

Tylko że żaden z nich tego nie robił. Ruch jednego zawodnika nie wymuszał reakcji drugiego. Kiedy Nalepa pokusił się o indywidualny rajd, reszta zespołu stała jak zaklęta. Fakt że duży wpływ miała bardzo niepewna linia obrony. Zabrzanie dość szybko nauczyli się, że pozostawienie Angulo między Maghomą a Mariciem wcale nie jest takim głupim pomysłem. W drugiej połowie kilkakrotnie próbowali uruchamiać napastnika bezpośrednim podaniem z pominięciem drugiej linii, chcąc w ten sposób zmusić stoperów gdynian do błędu.

Jest w tym pewien paradoks, ponieważ obaj środkowi defensorzy bardzo często odrywali się od swojej nominalnej pozycji i przesuwali się bliżej środka pola, żeby wypchnąć przeciwnika. Problem w tym, że robili to bardzo nieumiejętnie – nie tylko pozostawili po sobie dziurę, ale i nie potrafili powstrzymać rywala.

Górnik Zabrze: reaktywacja

Gospodarze wykonywali w centralnym sektorze kawał dobrej roboty, żeby wypunktować słabe strony gości. Na początku meczu można było odnieść wrażenie, że gdynianie skupią się na rozegraniu od tyłu, natomiast zabrzanie nastawią się na kontrataki po odbiorze. Po tym, jak Jankowski opuścił plac gry na kilka minut, role się odwróciły.

Górnik - Arka 1:1Górnik - Arka 1:1 Sport.pl

Już w momencie wprowadzenia piłki do gry, podopieczni trenera Brosza starali się zdusić akcje rywala w zarodku, Pressing zwykle nakładało trio Angulo-Jimenez-Urynowicz, a wsparcie bliżej skrzydła zapewniał Zapolnik. Jeszcze na początku arkowcy starali się mimo wszystko uparcie grać swoje, ale zważywszy na niepewną linię obrony, szybko musieli porzucić ten schemat. Kiedy zaczęli grać dalekimi podaniami, pojawiło się znacznie więcej niedokładności, co z powodzeniem wykorzystywali gospodarze. Bardzo dobrze organizowali się po odbiorze, wykorzystując wolne przestrzenie między poszczególnymi sektorami w drużynie przeciwnika.

Górnik - Arka 1:1Górnik - Arka 1:1 Sport.pl

Sytuacja 2v2 na flance mogła zakończyć się trafieniem Żurkowskiego. Duet Marciniak-Aankour miał spory problem z podziałem obowiązków, przez co Wolniewicz i Zapolnik mogli spokojnie zorganizować się w okolicach narożnika boiska. Jeszcze gorzej zachował się Janota, który całkowicie odpuścił krycie Żurkowskiego, podczas gdy Nalepa uzupełniał lukę po Marciniaku. Podobny brak reakcji w odpowiednim momencie pozwolił zabrzanom wyjść na prowadzenie – arkowcy całkowicie pogubili się we własnym polu karnym po dośrodkowaniu Wolniewicza.

Górnik - Arka 1:1Górnik - Arka 1:1 Sport.pl

Kluczowy dla ostatecznego rezultatu był  fragment między 50. a 60. minutą, kiedy Górnik wyraźnie się cofnął. W powyższej sytuacji wszystko dobrze im się układało aż do momentu, gdy sfaulowany został Janota (gol Nalepy z rzutu wolnego). Pomimo przesunięcia się bliżej swojego pola karnego, gospodarze nadal utrzymywali odpowiednie odległości, które umożliwiały sprawną reakcję. Suarez bardzo dobrze przesuwał się do drugiej linii, żeby wypchnąć przeciwnika, Matuszek i Żurkowski konsekwentnie pracowali w odbiorze. Sprawę ułatwiali również gdynianie – po raz kolejny zamiast reakcji pojawiło się bierne oczekiwanie i nikt nie pokazał się Janocie do podania.

Chociaż można było odnieść wrażenie, że obie strony przez cały mecz przeciągają linę, to w te zmagania znacznie więcej siły włożyli podopieczni trenera Brosza. Mimo że dużym ułatwieniem były problemy Arki z organizacją gry, to w Zabrzu coś zaskoczyło. Pytanie tylko, czy uda się wycisnąć maksimum ze zbliżającej się wielkimi krokami przerwy zimowej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA