Eduardo da Silva do Legii trafił przed rokiem. Brazylijczyk z chorwackim paszportem, który w przeszłości grał m.in. w Arsenalu i Szachtarze Donieck, związał się z mistrzami Polski rocznym kontraktem.
- Sięgnęliśmy po niego z trzech powodów. To lis pola karnego, a kogoś takiego trochę nam brakowało, co było doskonale widoczne choćby w meczu z Wisłą Płock, który przegraliśmy 0-2. Śmiem twierdzić, że gdybyśmy mieli wtedy Eduardo, to tamtego spotkania byśmy nie przegrali. Po drugie, on nie ma być konkurencją dla Jarka Niezgody, a wręcz przeciwnie - Jarek może się przy nim dużo nauczyć. Mówię nie tylko o meczach, ale i o treningach. Poza tym, niewykluczone, że będziemy grali na dwóch napastników. Po trzecie, liczę, że Eduardo przyciągnie kibiców na trybuny, bo wierzę, że ludzie chcą przychodzić na gwiazdy, albo oglądać je w telewizji. Zatem na pewno element marketingu w tym transferze jest, to też potrzebne - w taki sposób transfer tłumaczył właściciel i prezes klubu, Dariusz Mioduski.
Eduardo furory w Polsce jednak nie zrobił, bo nie strzelił gola i zanotował tylko dwie asysty. W rundzie wiosennej ekstraklasy zaliczył 12 występów, w których na boisku przebywał łącznie przez 597 minut. W obecnym sezonie 35-latek zagrał w meczach z Dudelange (2:2) oraz Zagłębiem Sosnowiec (2:1). To drugie i ostatnie spotkanie w jego wykonaniu odbyło się 19 sierpnia. W połowie września Eduardo został skreślony z listy piłkarzy uprawnionych do gry w ekstraklasie.
W środę 35-letnie napastnik pożegnał się z kolegami z Legii Warszawa. Brazylijczyk z chorwackim paszportem podarował zawodnikom koszulki oraz zaprosił ich na kolację. Kontrakt Eduardo z mistrzami Polski wygasa wraz z końcem roku.