W czwartek premierę mieć będzie druga autobiografia Zlatana Ibrahimovicia. Jeszcze przed premierą do treści dotarły szwedzkie media, które cytują fragmenty, w których były reprezentant kraju oskarża Szwecję o rasizm.
Ibrahimović pisze o nim w kontekście własnego pochodzenia. Jego ojcem jest Bośniak Sefik Ibrahimović, a matką Chorwatka Jurka Gravić.
„Moja kariera, zwłaszcza w początkowej fazie, wyglądałaby zupełnie inaczej, gdybym nazywał się Svensson albo Olsson. Z moim nazwiskiem musiałem cały czas walczyć i coś udowadniać, zwłaszcza w reprezentacji” - napisał.
„Kiedy przegraliśmy, media pisały, że była to moja wina. Również w przypadku, kiedy mecz był słaby pisano, że nie pasuję do drużyny, jestem egoistą i że zakłócam jej rytm. Fala krytyki przygasła nieco, kiedy byłem kapitanem, lecz wszystko się powtórzyło ze zdwojoną siłą przed mistrzostwami świata w Rosji, kiedy pisano, że nie jestem tej drużynie w ogóle potrzebny i że mógłbym jej zaszkodzić” - dodał.
Ibrahimović przytoczył też sytuację Jimmy'ego Durmaza, który podczas rosyjskiego mundialu w ostatnich sekundach meczu z Niemcami sfaulował przeciwnika, a rywale zamienili rzut wolny na zwycięską bramkę.
„W kilkadziesiąt minut stał się najbardziej znienawidzoną osobą w Szwecji i grożono mu nawet śmiercią. Rasizm wyszedł wtedy spod politycznej poprawności Szwedów z nieprawdopodobną i niekontrolowaną siłą. Jimmy, podobnie jak ja, urodził się w Szwecji, lecz w rodzinie libańsko-tureckiej i podobnie jak ja jest traktowany jako +svartskalle+ (czarny łeb). Gdyby jednak był czystej krwi Szwedem ze starym szwedzkim nazwiskiem, pisano by tylko o braku szczęścia” - skomentował Ibrahimović.
37-latek w reprezentacji Szwecji grał przez 15 lat. Rozegrał w niej 116 meczów, w których strzelił 62 gole.
Ekstraklasa. Czego od Lecha Poznań oczekuje Adam Nawałka?