Liga Mistrzów. Piszczek bliski asysty, Glik spowodował karnego. Borussia Dortmund ograła AS Monaco

Polacy w rywalizacji na Signal Iduna Park rzucali się w oczy. Zagrali jednak ze zmiennym szczęściem. Aktywny w ofensywie Łukasz Piszczek był bliski asysty. Kamil Glik sprokurował rzut karny, a mecz kończył ze skrzywioną miną. Borussia Dortmund pokonała AS Monaco 3:0.

To był pierwszy mecz Łukasza Piszczka od 22 września. Dwa ostatnie spotkania w Bundeslidze Polak oglądał jako widz. Wszystko przez uraz mięśniowy, który nie dawał mu grać na 100 procent. To czy wystąpi w spotkaniu z AS Monaco miało rozstrzygnąć się dopiero na środowym rozruchu. Polak dał jednak sygnał trenerowi, że wszystko jest dobrze i chce grać. Być może tylko zagryzł zęby, nie chcąc przepuścić drugiego tegorocznego starcia BVB w Lidze Mistrzów z dobrze znanym rywalem, z którym Niemcy odpadli w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w 2017 roku.

W spotkaniu na Signal Iduna Park po Piszczku problemów zdrowotnych widać nie było. Biegał za piłką z dużym poświęceniem i często angażował się w ofensywne akcje. Już w 4. minucie popisał się znakomitym dośrodkowaniem w stronę Wolfa i Sancho. Tych wrzutek z prawego skrzydła widzieliśmy jeszcze kilka. Jedno płaskie dośrodkowanie Polaka z 62. minuty powinno dać mu nawet asystę, ale Reus z pierwszej piłki stojąc niedaleko bramki rywala uderzył tuż przy słupku.

W defensywie Piszczek zatrzymał też kilka dobrze zapowiadających się akcji monakijczyków. Na jego stronie niewiele zdziałali Sylla czy Henrichs.

Piszczek w mediach został oceniony pozytywnie. „France Football” tak jak ponad połowie drużyny dał mu „6”. Tylko jeden gracz gospodarzy miał wyższą notę. Maxifoot uczynił tak samo i też nie miał do niego zastrzeżeń. „Występ skromny, ale poprawny” – czytamy. 

Whoscored dał mu minimalnie gorszą notę niż średnia drużyny (7,2, do 7,4). Waz.de docenił za to jego powrót i podkreślił, że koledzy mieli z niego pożytek w ofensywie. Polak dostał wyższą notę niż średnia drużyny.

Niezły występ Polaka cieszy, tym bardziej, że pod jego nieobecność dobrze na prawej obronie BVB dobrze radził sobie 19-letni Achraf Hakimi, sprowadzony tego lata z Realu Madryt.

Glik pracowity, nieco pechowy

Pełne 90 minut rozegrał też Kamil Glik. Nasz środkowy obrońca Dortmundu nie mógł opuszczać z zadowoloną miną. Nie tylko dlatego, że jego drużyna przegrała. Glik niby robił to co do niego należało. To z poświęceniem zatrzymał groźny strzał Reusa (mocne uderzenie przyjął na ciało, co przez chwilę odczuwał leżąc na murawie). Innym razem nie odstawiał nogi walcząc o piłkę z rywalem, co jednak mogło skończyć się kartką, bo finalnie nadepnął butem na nogę oponenta. Do tego to jak zwykle wygrał kilka górnych pojedynków. Nie ustrzegł się jednak błędu.

W 68. minucie Reus wpadł w pole karne, minął Jemersona. Glika do końca przejść mu się nie udało, bo Polak zahaczył go nogą. Sędzia podyktował rzut karny. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji dla naszego zawodnika było to, że Alcacer z 11. metrów trafił w poprzeczkę.

Przy dwóch pierwszych golach Polak wiele zrobić nie mógł. Zawiodła raczej cała defensywa Monaco, wymanewrowana szybkimi podaniami gospodarzy. Przy trzecim golu Glik starał się ratować nieudaną interwencję Raggiego, ale podania Philippa niemal z linii końcowej boiska nie zatrzymał. Zamykający akcję Reus w końcu wpisał się na listę strzelców.  

W serwisie Whoscored nota Glika była jednak minimalnie lepsza od jego kolegów z obrony i niemal identyczna jak średnia drużyny (6,3).

Podobne odczucia mieli dziennikarze Maxifoot. 5,5 przyznane Glikowi było trzecią najwyższą notą w zespole. „Bardzo aktywny i skuteczny w 1. połowie. Często przecinał dośrodkowania Niemców. Gorzej wychodziło to po przerwie, a starając się naprawić błąd kolegi spowodował karnego” – czytamy w serwisie.

Nieco gorzej Polak wypadł w opinii ekspertów z „France Football”. Tak jak czterech jego kolegów dostał „4” Trzech piłkarzy zostało ocenionych wyżej.

Po zwycięstwie z Monaco BVB prowadzi w tabeli grupy A z sześcioma punktami. Francuzi są na ostatnim miejscu. Do tej pory nie punktowali.

Arthur Melo kluczem do sukcesu Barcelony na Wembley

Liverpool zginął w Neapolu od własnej broni

Architekt sukcesów Juventusu odchodzi z klubu

Więcej o:
Copyright © Agora SA