Wszystko może wyglądać niemal jak podczas Mistrzostw Świata w 2006 roku, które też odbyły się u naszych zachodnich sąsiadów. Z 10 miast gospodarzy Euro 2024 tylko Duesseldorf nie gościł wtedy wielkiej piłki. ME w Niemczech będą niemal repliką mundialu sprzed 12 lat.
Niemcy skorzystają bowiem z istniejącej już bazy sportowej. Niektóre ze stadionów w Berlinie, Kolonii, Dortmundzie, Duesseldorfie, Frankfurcie nad Menem, Gelsenkirchen, Hamburgu, Lipsku, Monachium czy Stuttgarcie (miasta gospodarze ME 2024) czekają tylko małe renowacje czy modyfikacje związane z odpowiednimi udogodnieniami. „Elitarna infrastruktura, doświadczenie i stabilność kraju” – podkreślane w przedwyborczych biuletynach - miały zagwarantować sukces w pokonaniu tureckiej kandydatury.
Na mecz rzut beretem
Polskich kibiców od organizacyjnych przechwałek z pewnością bardziej cieszy bliskość mistrzowskiej imprezy. Niektórzy będą mieli ją pod nosem. Niemcy to państwo z jednym z największych skupisk Polonii na świecie (ponad 2 mln osób). Zresztą organizatorzy Euro w swoich dokumentach podkreślali, że niemal 20 mln mieszkańców ich kraju to osoby z tzw. korzeniami migracyjnymi, więc czeka nas turniej prawdziwie międzynarodowy. Do kraju nad Renem w każdym roku przybywa aż 170 mln turystów z zagranicy, obok Hiszpanii ten kierunek jest najchętniej wybieranym w Europie.
Polskich fanów czeka niedrogie Euro. Niedrogie jeżeli chodzi o koszt dojazdu na imprezę. Berlin, który obok Monachium powinien dostać najwięcej spotkań imprezy (największe stadiony), od polskiej granicy dzieli 90 km. 160 km trasę ze Szczecina autem pokonuje się w 2 godziny. 270 kilometrów z Poznania jedzie się godzinę dłużej. Kibice z woj. dolnośląskiego też są w komfortowej sytuacji. Do tego z centrum Polski (Warszawy) i północy kraju (Gdyni) za podobne co autem pieniądze można dojechać tam pociągiem. W promocji cena kolejowego biletu obniżona jest z 200 do 130 złotych.
Za 300 złotych można nabyć też bilet lotniczy do połowy z niemieckich miast gospodarzy Euro: Berlina, Hamburga, Monachium, Frankfurtu czy Duesseldorfu. To przy najtańszym połączeniu do Stambułu za ok. 600 złotych spora różnica. Zresztą poza turystyczną Antalyą, czy Ankarą z tanim dostępem do innych miast Tureckich Polacy mieliby problem. Do Bursy, Eskisehiru czy Gaziantepu podróżuje się zdecydowanie dłużej i drożej.
Polacy z pieniędzmi w Niemczech
Tańszy dojazd na piłkarską imprezę oznaczać może oszczędności lub więcej pieniędzy na wydatki na miejscu. Polscy goście za zachodnią granicą są lubiani. Według Niemieckiej Centrali Turystyki to my zostawiliśmy w ich kraju najwięcej pieniędzy spośród wszystkich przybywających do Niemiec z Europy. Kwota 5,4 miliarda euro w 2017 jest prawie o 50 proc. większa niż w 2016.
Masowy wyjazd Polaków za zachodnią granicę w czerwcu 2024 roku będzie zależał czy na turniej zakwalifikują się Polacy. W 2006 roku na stronach internetowych PZPN chęć kupna biletów zadeklarowało 300 tys. osób. Do tego Polacy ubiegali się o nie za pośrednictwem FIFA. Ci którzy posiadali niemiecki paszport mogli też aplikować o wejściówkę z puli, którą dysponowała tamtejsza federacja. W sumie szacuje się, że na niemiecki mundial chciało dostać się blisko 400 tysięcy biało-czerwonych fanów. Liczba podobna jak w przypadku ostatniego Euro we Francji, gdzie apetyty na polski sukces były mocno rozbudzone.