MŚ siatkówka 2018. Polska - Francja 1:3. Cztery rzeczy po czterech setach: Kubiak musiał pomóc, Heynen jak Mourinho, w niedzielę mecz o wszystko

Francuzi bili nas tak bardzo, że zagrać musiał chory Michał Kubiak, który miał dawać kolegom tylko wsparcie mentalne. Lider pomógł wyszarpać seta, ale set to za mało. Po porażce 1:3 (15:25, 18:25, 25:23, 18:25) Polska oddaliła się od awansu do najlepszej "szóstki" mistrzostw świata. Co ciekawe, przed spotkaniem z Francją Vital Heynen spotkał się pod halą z dziennikarzami i przekonywał, że ma plan na niedzielny mecz o wszystko z Serbią

Francuzi bili nas tak bardzo, że zagrać musiał chory Michał Kubiak, który miał dawać kolegom tylko wsparcie mentalne. Lider pomógł wyszarpać seta, ale set to za mało. Po porażce 1:3 (15:25, 18:25, 25:23, 18:25) Polska oddaliła się od awansu do najlepszej „szóstki” mistrzostw świata. Co ciekawe, przed spotkaniem z Francją Vital Heynen spotkał się pod halą z dziennikarzami i przekonywał, że ma plan na niedzielny mecz o wszystko z Serbią.

Polska-Francja. Zostaliśmy rozbici, ale szanse nadal są. Sytuacja w "polskiej" grupie [TABELA]

1. Allez lanie

Pierwszy set: 5:2, drugi set: 7:4 – koniec. Tyle było dobrego w grze Polaków przez pierwszą godzinę tego meczu. Krótkie momenty pewnych ataków Damiana Schulza, dobrej współpracy Grzegorza Łomacza z Jakubem Kochanowskim, kilka robiących wrażenie obron Damiana Wojtasza. I już. Nic więcej.

Francuzi zaczęli się z nami bawić już w 20. punkcie meczu. Na prowadzenie 13:7 wyszli po tym jak Benjamin Toniutti wyczyścił siatkę, a Earvin Ngapeth huknął sobie z drugiej linii. Przerwę techniczną przy wyniku 16:9 spędzili na śmiechach i żartach.

Vital Heynen próbował im przeszkodzić. Do zestawu startowego Łomacz, Schulz, Szalpuk, Śliwka, Kochanowski, Bieniek i Zatorski wprowadzał bardzo dużo zmian. Już w pierwszej partii na boisku widzieliśmy Wojtaszka, Kwolka, Drzyzgę i Konarskiego. W drugiej wszedł nawet wciąż nie w pełni zdrowy Kubiak, a w trzeciej – Kurek. Generalnie wszystko na nic. Różnica klas była widoczna tak bardzo, że patrzenie na ten mecz bolało. Szczególnie wtedy, kiedy siedziało się 10 metrów od francuskiej ławki.

2. Kubiak nie mógł nie zagrać

Aleksander Śliwka spuścił głowę. Kiedy? Możliwe, że już po przegranym 2:3 meczu z Argentyną i na następnego spotkanie jej nie podniósł. W każdym razie z Francją skończył zaledwie jeden z sześciu ataków, do tego dał się dwa razy ustrzelić zagrywką. W młodego Polaka pocelował Ngapeth. Raz przyłożył mu piłką pędzącą z prędkością 120 km/h niemal w twarz – nasz przyjmujący w ostatniej chwili uratował się wystawiając bark.

Heynen widząc cierpienia Śliwki sprawdzał czy zmiany nie mógłby mu dać Kwolek. Ale 21-letni mistrz świata juniorów też nie był w pełni gotów do walki na takim poziomie, jaki prezentowali Francuzi zmotywowani do zdobycia trzech punktów dających im pozostanie w walce o kolejną rundę turnieju. Szybko przyszedł więc moment, w którym trener nie miał wyjścia i musiał zrobić to, czego absolutnie nie planował. Michał Kubiak grał z kolegami, stojąc w kwadracie dla rezerwowych. Pobudzał ich jak potrafił. Podpowiadał, rzucał ostre słowa, kiedy to było konieczne, a przede wszystkim próbował pokazać drużynie, że w nią wierzy.

Kwadrat musiał opuścić przy wyniku 10:12 w drugim secie. Jego obecność na boisku była konieczna, tam musiał spróbować podnieść morale. Śliwka, który ustąpił kapitanowi miejsca, był już spalony.

3. Był fundament, można było odbudowywać

Śliwki wielka szkoda, ale – z całym szacunkiem dla niego – trzeba powiedzieć, że w buty takiego gracza jakim jest Kubiak wejść jeszcze nie może, bo jest za mały. Kapitan od razu drużyny nie zbawił. Nie mógł przecież zrobić tego w pojedynkę. Drugą partię też przegraliśmy wyraźnie. Ale już trzecia była inną historią. Krok po kroku z Kubiakiem jako fundamentem odbudowywaliśmy swoją grę. Heynen ciągle rotował, nie było takiego zawodnika z naszej „14”, który przeciw Francji by nie zagrał. I wreszcie, naprawdę wspólnymi siłami, Polacy wyszarpali „trójkolorowym” zwycięstwo. Szkoda, że tylko w secie numer trzy. Ale może i to na coś się przyda. 

4. Heynen chce być jak Mourinho

Z kilkunastoosobową grupą polskich dziennikarzy spotkał się na dwie godziny przed meczem. Pod halą, pod czerwonym parasolem jednej z knajpek. Usiadł i wyłożył karty na stół. Oświadczył nam, że Kubiaka przywiózł na mecz z Francją, ale nie zamierza dać mu grać. W ostatnich dniach kapitan kadry nie trenował, bo przez przeziębienie i gorączkę leżał w łóżku, brał antybiotyk. Jak bardzo wymęczyła go choroba, było widać aż za dobrze. Wory pod oczami, blada twarz, brak dynamiki w ruchach – tak wyglądał nasz „Uliczny wojownik”. Niepełne siły Kubiaka rzeczywiście trzeba oszczędzać. Logiczne jest, że skoro z każdym dniem czuje się lepiej, to w niedzielę będzie mocniejszy niż w sobotę. I właśnie na niedzielne starcie z Serbami Heynen planuje rzucić wszystkie siły. Kapitańskie, ale nie tylko. Belg zdradził nam, że na Francję wystawi eksperymentalną „szóstkę”. Poprosił, byśmy nie publikowali tych informacji aż do startu meczu Polska – Francja. Słusznie, po co ułatwiać rywalom zadanie. Trener miał jeszcze jedną prośbę – by przy ewentualnym niepowodzeniu całą winę zrzucić na niego. Tłumaczył, że to on podejmuje wszystkie decyzje, więc tak będzie uczciwie. Przyznał też, że momentami zbyt ostra krytyka (w niektórych mediach nawet przestała nią być, a zastąpiło ją obrażanie zawodników, bo czymś takim jest mówienie o słabiej spisujących się siatkarzach, że są koszulkami) po porażce z Argentyną 2:3 jego młodszych graczy gasi. A tego – w mniemaniu Heynena – warto im oszczędzić w kluczowym momencie mistrzostw.

Proszenie o delikatne obchodzenie się z zawodnikami nie jest może tym, co dziennikarze lubią, bo nasza praca musi polegać na szczerym ocenianiu. Ale trzeba złej woli, by uznać, że trener namawiał do koloryzowania. Od zawsze wiemy, że Heynen jest szczery. I odważny. Jego sobotnie zachowanie znów pokazuje, że nie tyle nie boi się niestandardowych rozwiązań, co wręcz za nimi przepada. Belg z jednej strony przekonywał nas, że wierzy w swoich chłopaków, a z drugiej dawał odczuć, że poważnie liczy się z porażką z Francją. Jednak przy tym zapewniał, że wierzyć w swych podopiecznych nie przestanie, jeśli ten mecz im nie wyjdzie. Zobaczymy, co ta wiara zdziała w niedzielę.

Po sobocie wiadomo tyle, że Heynen próbując zdjąć presję z zawodników i biorąc ją na własne barki, zachowywał się trochę jak Jose Mourinho. Ale nie ten zrzędliwy, współczesny, tylko ten z lepszych czasów. Może to dobry znak? Jeśli po słabych, przegranych meczach z Argentyną i Francją Polska pokona Serbię i zostanie w turnieju, Heynen będzie miał prawo mówić o sobie „The Special One”.

MŚ siatkówka 2018. Argentyna kpi z sędziowania i FIVB

MŚ siatkówka 2018. Serbia pewnie ograła Argentynę. Jest liderem grupy H

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.