Reprezentacja. Jarosław Jach: Latem dzwoniły do mnie Lech i Legia, ale moja droga do kadry wiedzie przez Turcję

- Nie wiem na ile były to poważne sygnały, ale latem odezwały się do mnie Lech Poznań i Legia Warszawa. Szefowie Crystal Palace naciskali jednak na wypożyczenie do Turcji. Tam ich zdaniem mam się rozwinąć - powiedział Sport.pl obrońca Caykur Rizespor Jarosław Jach.

Sebastian Staszewski: Transfer do Crystal Palace był błędem?

Jarosław Jach: Nie uważam tak. Jestem z tego kroku zadowolony.

Zimą miał pan jednak szansę pojechać na mundial. Wystarczyło utrzymać miejsce w składzie Zagłębia Lubin, a później pokazać się z dobrej strony w marcowych meczach kadry. Ale pan wybrał Premier League, a Adam Nawałka wybrał Jana Bednarka.

- Wiem, że tym transferem zamknąłem sobie drogę do Rosji, ale czy miałem jakiekolwiek gwarancje, że pojadę na mistrzostwa? Nie. Mogłem zaryzykować i zrezygnować z szansy, jaka czasem trafia się tylko raz w życiu albo jechać do Anglii i tam walczyć o powołanie.

Ani pan w tej Anglii nie pograł, ani nie pojechał pan na mundial. Słabo wyszło.

- Postawcie się w mojej sytuacji. W reprezentacji rozegrałem dwa mecze, oba niezłe, i ludzie zaczęli widzieć we mnie odkrycie Nawałki. A nie byłem żadnym pewniakiem. Równie dobrze mogłem zostać w Lubinie, w marcu zagrać słabo i nie mieć ani transferu, ani powołania. Dziś jestem w Turcji i mam przekonanie, że bez wyjazdu do Crystal Palace to by się nie udało. A sądzę, że lepiej jednak grać w lidze tureckiej, niż polskiej. Nie czuję żalu. Jest we mnie tylko agresja, zaciętość. Chcę udowodnić wszystkim, że stać mnie na występy w Premier League.

Najpierw musi pan grać. A na razie w Rizesporze zanotował pan trzy mecze na sześć.

- Idzie dla mnie lepszy czas.

A teraz był zły?

- Moje relacje z trenerem Ibrahimem Uzulmezem były dziwne. Od początku dał mi do zrozumienia, że jestem na bocznym torze. Po tym jak został zwolniony, dowiedziałem się, że w ogóle nie wiązał ze mną nadziei. Było mi przykro, bo nigdy do mnie nie podszedł, nigdy nie spróbował wytłumaczyć mi w czym tkwi problem. Przecież przyjechałem do Turcji grać, a nie kąpać się w morzu, choć mieszkam od niego tylko sto metrów. Ale nie tylko ja miałem kłopot z trenerem, połowa drużyny chodziła mocno wkurzona. Uzulmez był strasznie przywiązany do jednego składu i nie chciał robić zmian. Teraz mamy nowego trenera. Wziął mnie do gabinetu, powiedział czego oczekuje, zaufał mi. Wydaje się, że teraz będzie lepiej.

Na pewno nie będzie łatwo. Latem Rizespor sprowadził aż czterech stoperów.

- Łącznie jest nas pięciu. Niemca Koraya Altinaya przesunęli na prawą stronę, bo nie było jak nas pomieścić na boisku. Trochę to dziwne, chaotyczne, ale co zrobić? W Anglii zdarzały się treningi na których prezentował się lepiej od konkurentów, ale zabrakło mi systematyczności. Jeżeli będę ją miał w Turcji to nie martwię się o granie. A grać muszę, bo skauci Crystal Palace wciąż mnie obserwują. Niedawno zapowiedzieli, że przyjadą na kilka moich meczów.

Komu bardziej zależało na tym, aby został pan wypożyczony? Panu czy Crystal Palace?

- Byliśmy w tym temacie bardzo zgodni. Podjęliśmy decyzję o wypożyczeniu, bo wiedziałem, że nie będzie dla mnie miejsca w pierwszej drużynie, a nie chciałem grać w zespole do lat 23.

Nie chciał pan wrócić do Polski?

- Nie wiem na ile były to poważne sygnały, ale odezwał się do mnie Lech Poznań, a później Legia Warszawa. Klub naciskał jednak na wyjazd do Turcji. Anglicy uważają, że to silna liga gwarantująca rozwój. Mogłem grać w Tereku Grozny, ale przestraszyły mnie odległości jakie trzeba tam pokonywać, a i szefowie Crystal Palace nie palili się do puszczenia mnie do Rosji.

Dlaczego Roy Hodgson nie dał panu szansy? Przecież to on sprowadził pana do Palace.

- Tak, to on był zwolennikiem tego transferu. Ale w momencie, gdy przyjechałem do Anglii, nie byłem gotowy na taki przeskok. Ciężko było mi rywalizować z chłopakami, którzy w Premier League grają od lat. Dziś muszę nabierać doświadczenia i… rosnąć. Dużo uwagi poświęcam pracy na siłowni, bo – mówiąc wprost – w Anglii stoper musi zabijać rywali.

Mówi pan o rywalizacji w Palace – Mamadou Sakho i James Tomkins to inna liga?

- Jeden był w Liverpoolu, drugi – w West Hamie. Chłopaki mają więc duże doświadczenie. Nie odstawałem od nich piłkarsko, ale w kilku aspektach nie mogłem się z nimi równać.

Mogliśmy to zobaczyć na filmiku na którym Wilfried Zaha wkręca pana w ziemię.

- Mówimy o chłopie, który kilka dni temu w meczu z Huddersfield tak samo opędzlował dwóch gości i strzelił piękną bramkę. I który po czterech meczach Premier League ma na koncie trzy trafienia. To gość z innej planety. Dawno mógł grać w dużo silniejszym klubie, ale woli zostać w Londynie. I tak samo jak mnie, skręcał innych obrońców. Na treningach takie sytuacje zdarzały się nie raz czy dwa, ale po osiem razy. Inna sprawa, że nikomu nie życzę przeżywania takiej katorgi, jaką my przeżywaliśmy z Wilfriedem na zajęciach.

Widział pan powołania obrońców na ostatnie zgrupowanie reprezentacji Polski?

- Oczywiście.

Są dla pana jakimś sygnałem?

- Trwa fajny okres. Reprezentacja buduje się od nowa, kreują się nowi liderzy. Trener Jerzy Brzęczek daje szansę piłkarzom, którzy wcześniej nie mieli zbyt wiele zaufania. Na przykład Marcinowi Kamińskiemu. A więc i dla mnie jest tam miejsce. Bo skoro Adam Dźwigała mógł dostać powołanie to czemu ja mam go nie dostać? Najpierw muszę jednak zacząć regularnie grać. To mój cel na ten sezon. Grać dużo, dobrze i dostać powołanie na zgrupowanie kadry.

Reprezentacja Polski. "Jerzy Brzęczek nie nosi szaliczków jak Adam Nawałka". Mateusz Klich krytykuje poprzedniego selekcjonera

Reprezentacja Polski. Bilety droższe niż z Irlandią. Portugalia z Ronaldo i Włochy mają przyciągnąć kibiców na Stadion Śląski

Reprezentacja. Sonny Kittel będzie Polakiem. Brzęczek da mu szansę?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.