Ekstraklasa. Arka Gdynia - Lech Poznań. Zmienia się skład, wyniki nie

Lech Poznań wciąż nie potrafi nawiązać do formy i wyników z początku sezonu. "Kolejorz" mimo kilku zmian w składzie znów przegrał. Tym razem lepsza okazała się Arka Gdynia, która po raz pierwszy w tym sezonie wygrała u siebie. Oto pięć przykrych wniosków dla Lecha z tego meczu.

Zmiany nic nie dają

Lech stworzył kilka akcji, które powinien skończyć strzeleniem gola, ale znów był nieskuteczny. „Kolejorz” oddał dwa razy więcej strzałów na bramkę rywala – 14 wobec 7 Arki. I pewnie należy zgodzić się z Łukaszem Trałką, który po meczu powiedział, że w tym meczu było ze strony jego drużyny więcej walki niż w Warszawie, ale nie przyniosło to efektu. Zgodził się z nim także trener Djurdjević, który w studiu Canal+ chwalił swoich piłkarzy za reakcję i lepszą grę niż przed tygodniem.

Arka Gdynia wyszarpała zwycięstwo z Lechem Poznań

Lech nie wygrał od pięć meczów, a mecz z Arką był czwartym przegranym w tym czasie. Wytłumaczyć niemoc drużyny z Poznania jest bardzo trudno. Obniżka formy jest ewidentna, a przeprowadzane zmiany nie rozwiązują problemu. Zostawienie na ławce Gytkjaera i zastąpienie go Tomczykiem nie dało nic. Odsunięcie Vernona De Marco też nie poprawiło gry Lecha w defensywie, gdzie wciąż popełniane były proste błędy. Ivan Djurdjević musi szukać dalej…

Jedna akcja jako puenta kilku ostatnich meczów Lecha

Nic nie opisze sytuacji Lecha z ostatnich paru kolejek niż akcja z końcówki pierwszej połowy, zawierała wszystko – od nieskuteczności pod bramką rywala, przez liczne nieporozumienia, po błędy popełniane w defensywie. „Kolejorz” miał rzut rożny, gospodarze wybili piłkę na szesnasty metr, tam do strzału składał się Tiba, ale trafiał nieczysto. Niespodziewanie kiks okazał się niezłym podaniem do nadbiegającego Jóźwiaka, który już chciał uderzać, ale wtedy wpadł w Tibę, bo on też do piłki pobiegł. Ostatecznie zgarnął ją Nalepa, świetnie podał do Zarandii, a ten zostawił z tyłu goniącego go Cywkę, później minął Putnockiego, który wyszedł daleko poza pole karne, a jego strzał tuż sprzed linii wybił na rzut rożny Kostewycz. Lech miał furę szczęścia, bo Ukrainiec do końca nawet nie kontrolował wybicia tej piłki – sam wpadł do bramki, ale na jego szczęście piłka przeszła z drugiej strony słupka. 

Putnocky, popełnił oczywisty błąd biegnąc niemal do samej linii bocznej. Dlaczego w ogóle wychodził w tej sytuacji z bramki? Podziękować musi Kostewyczowi, który całą połowę przebiegł z pełną prędkością, gdyby choć przez chwilę się zawahał i zwolnił, piłka wpadłaby do siatki.

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków. Romantyzm Stolarczyka, konkrety Runjaicia. Pogoń zamieniła się rolami z Wisłą i pokonała ją jej własną bronią

Nieskuteczność bije po oczach

Obie drużyny nieźle radziły sobie na skrzydłach, głównie przez to, że wykorzystywały słabość rywala - brak współpracy między bocznymi pomocnikami i bocznymi obrońcami. Jóźwiak nie pomagał Kostewyczowi, Amaral zostawiał Cywkę samego – to było szczególnie widoczne i podobnie było w zespole Arki. Zmieniający stronę Zarandia zawsze skupiał się na tylko atakowaniu i zaniedbywał grę w obronie.

Skorzystali na tym przede wszystkim Amaral i Zarandia, obaj byli aktywni i dość łatwo mijali swoich przeciwników. Portugalczyk był bliski zdobycia bramki i zaliczenia asysty, gdy przez dwie minuty przeprowadził dwie dobre akcje – najpierw podawał wzdłuż bramki do Jóźwiaka, ale ten przestrzelił. Chwilę później podawał do Tomczyka, który wyszedł sam na sam ze Steinborsem i uderzył prosto w niego. Amaral widząc nieporadność kolegów w kolejnej akcji sam strzelił sprzed pola karnego, ale znów lepszy okazał się bramkarz Arki. Któraś z tych akcji powinna zakończyć się golem, ale „Kolejorza” od kilku meczów zawodzi skuteczność.

Goutas musi jeszcze popracować

Partnerem Rafała Janickiego był tym razem Dimitrios Goutas, debiutujący w oficjalnym meczu Lecha. Grek jeszcze w pierwszej połowie popełnił prosty błąd, gdy tuż przed własną bramką nie trafił w nadlatującą z boku boiska piłkę. Dał się też minąć Zarandii przy akcji bramkowej. Goutas złożył się do wślizgu, ale w ostatnim momencie cofnął nogę, by nie spowodować rzutu karnego. Gruzin na tyle dobrze kontrolował piłkę, że zdołał ją jeszcze podać do Janoty i Arka wyszła na prowadzenia. Technika nie jest najmocniejszą stroną nowego defensora Lecha, który ma dobre warunki fizyczne i zdecydowanie lepiej radzi sobie w fizycznej walce z napastnikami. Im wyżej jest piłka – tym lepiej dla niego. Przydadzą mu się też kolejne treningi, bo pod koniec meczu z Arką brakowało mu sił.

Nierówny Jóźwiak

W meczu z Legią był najlepszym zawodnikiem Lecha Poznań, ale już pięć dni później nie potrafił powtórzyć takiego występu przeciwko Arce. Kamilowi Jóźwiakowi brakuje ciągłości, równej formy. Ivan Djurdjević może żałować, że nie było w tym sezonie meczu, w którym i Amaral i Jóźwiak mieliby „swój dzień”.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.