NBA. Kawhi Leonard w Toronto Raptors, DeMar DeRozan w San Antonio Spurs. Wielka wymiana czołowych drużyn NBA

Kawhi Leonard, MVP finałów z 2014 roku, poprosił San Antonio Spurs o wymianę do innej drużyny. Marzył o Los Angeles Lakers, a wylądował w Toronto Raptors. Ci oddali Spurs w zamian swoją największą gwiazdę DeMara DeRozana, którego jeszcze kilka dni temu zapewniali, że będzie twarzą drużyny na lata. Po raz kolejny okazało się, że w NBA miejsca na sentymenty nie ma.

Wymiana między Raptors i Spurs była spodziewana, bo zespoły rozmawiały o transakcji od tygodni, ale i tak jest jednym z najwiekszych punktów zwrotnych letniego okienka transferowego. Czołowe kluby Wschodu i Zachodu wymieniły się swoimi największymi gwiazdami - to nie zdarza się w NBA codziennie.

Transfer został oficjalnie potwierdzony w środowe popołudnie polskiego czasu. San Antonio Spurs wysłali do Toronto Raptors Kawhiego Leonarda i Danny’ego Greena, a w zamian otrzymali DeMara DeRozana, Jakuba Peoltla oraz wybór w pierwszej rundzie draftu w 2019 roku, o ile będzie to wybór z wyższym numerem niż 20. Choć Leonard nie chciał grać dla Raptors, a DeRozan nie wyobrażał sobie gry poza Toronto, obaj do gadania nic nie mieli - w kontraktach nie mieli możliwości blokowania wymian.

Dlaczego Kawhi Leonard chciał odejść ze Spurs?

Kawhi Leonard, MVP finałów z 2014 roku i następca Tima Duncana w roli lidera drużyny, w poprzednim sezonie zagrał tylko dziewięć meczów Spurs. Koszykarz borykał się z kontuzjami, które były przyczyną napięcia pomiędzy nim a zespołem. Lekarze Spurs twierdzili, że Leonard jest gotowy do gry, on uważał, że jeszcze w pełni sił nie jest. I stracił do nich zaufanie. Wynajął innego lekarza, u którego zasięgnął opinii. Od stycznia końca sezonu już nie zagrał. W San Antonio się nie pojawiał, przy ławce Spurs od połowy rozgrywek też już go nie było. A w czerwcu miał się zgłosić do władz klubu z prośbą o przeniesienie do innego klubu.

Spurs próbowali mediacji z obozem zawodnika, ale nic nie wskórali. Nie pomogła osobista wizyta trenera Gregga Popovicha u Leonarda. Koszykarz zarządał wymiany, więc klub zaczął szukać potencjalnych chętnych. Wymarzonym klubem koszykarza byli Los Angeles Lakers, gdzie trafił LeBron James, a do rozmów włączyli się jeszcze Boston Celtics i Philadelphia 76ers. To jednak Toronto Raptors byli gotowi poświęcić na tyle dużo, by dojść do porozumienia ze Spurs. A w San Antonio odetchnęli, że sprawę udało im się wreszcie załatwić i znów będzie można skupić się na koszykówce.

DeRozan poczuł się oszukany

W poprzednim sezonie Toronto Raptors przebudowali drużynę wokół swoich największych gwiazd i zmienili system ofensywny, by pokonać LeBrona Jamesa i jego Cleveland Cavaliers. To się im znów nie udało. Od najlepszego koszykarza świata dostali tęgie lanie, trener Dwane Casey stracił pracę, spodziewano się zmian w składzie. Ale nie aż takich.

DeMar DeRozan w Raptors grał od początku kariery i stał się największą gwiazdą drużyny. W 2016 roku przedłużył kontrakt o pięć lat. W grudniu generalny menedżer Masai Ujiri przekonywał go, że może stać się dla Raptors kimś takim, kim dla Lakers był Kobe Bryant. O ile klub odniesie sukces. To się nie udało, bo DeRozan zawalił serię z Cavaliers, a i drużyna się nie popisała.

Ale jeszcze w zeszłym tygodniu podczas Ligi Letniej w Las Vegas w rozmowie z władzami klubu usłyszał, że spodziewana rewolucja go ominie. W środę dał wyraz temu, jak bardzo jest zawiedziony postawą Raptors. Na Instagramie opublikował taki komunikat na kilka godzin przed oficjalnym potwierdzeniem wymiany:

Mówią ci jedno, a rezultat jest inny. Nie możesz im ufać. Nie ma lojalności w tej grze. Sprzedadzą cię szybko za tyle co nic. Wkrótce zrozumiecie

Raptors mają wiele opcji

Toronto Raptors podejmując się ściągnięcia Kawhiego Leonarda zaryzykowali, ale wydaje się, że bez względu na rozwój wydarzeń spadną na cztery łapy. Największą niewiadomą jest rzecz jasna stan zdrowia koszykarza oraz to, czy będzie w stanie grać tak jak przed kontuzją. Jeśli tak to Raptors wzmocnili swoją drużynę.

Choć Leonard i jego menedżer w negocjacjach dawali do zrozumienia, że koszykarz w Toronto grać nie chce, to Raptors tylko wzruszyli ramionami. Jeśli nie będzie się pojawiał na treningach i meczach, klub będzie potrącał stosowne sumy z pensji. Może nawet stracić pełne 20 mln dol. z ostatniego roku kontraktu. Nikomu takie przeciąganie liny się nie opłaca na dłuższą metę.

Raptors mają kilka miesięcy, żeby przekonać Leonarda nie tylko do tego, by zechciał dla nich grać do końca sezonu, ale i by ich rozważył w lipcu 2019 roku, gdy będzie mógł wybrać dowolny klub. Oprócz największych pieniędzy (190 mln dol. za pięć lat) argumentem Raptors będzie drużyna zdolna do gry w finale NBA. Z Leonardem ekipa z Toronto to czołówka Konferencji Wschodniej - obok Boston Celtics i Philadelphia 76ers.

Jeśli Leonard się na pozostanie w Raptors nie zdecyduje, ci rozpoczną wielką przebudowę. Ale to nie musi być bolesny proces - w klubie udało się uchronić przed wymianą dwa największe talenty młodego pokolenia - OG Anunoby’ego oraz Pascala Siakama.

Co dalej ze Spurs?

Przyjście DeRozana oznacza, że San Antonio Spurs nadal mają szansę bić się o play-off. W zeszłym roku bez Leonarda udało im się znaleźć w pierwszej ósemce, teraz wydaje się, że status quo powinni utrzymać. Ale czy to na dłuższą metę zadowoli zespół, który tak przywykł do wygrywania?

Fakty są brutalne: Najważniejszych części mistrzowskiej układanki albo już nie ma, albo zaraz nie będzie. Tim Duncan zakończył karierę dwa lata temu. W lipcu Tony Parker nie otrzymał satysfakcjonującej go oferty i przeszedł do Charlotte Hornets. Teraz Leonard, który miał być następcą Duncana w roli lidera drużyny, obraził się na Spurs, więc trafił do Raptors. 41-letni już Manu Ginobili ma jeszcze rok ważnej umowy, ale nie wiadomo, czy go wypełni. Przyszłość trenera Gregga Popovicha, który stoi za sukcesami Spurs w ostatnich dwóch dekadach, też jest niejasna.

Spurs słynęli z przewidywalności i stabilności. W ostatnich dniach dokonali małego trzęsienia ziemi i teraz ruszają w nieznane. Obecny skład nie daje gwarancji bicia się z Golden State Warriors dziś, a i kształt jutra trudno określić.

Więcej o:
Copyright © Agora SA