PŚ w Planicy. Gregor Schlieranzuer skoczył 253,5 m. "Zrobił grabki, dlatego rekord się nie liczy". Kamil Stoch wciąż rekordzistą Letalnicy

Gregor Schlierenzauer skoczył 253,5 m w kwalifikacjach w Planicy. Austriak wyrównałby rekord świata, ale wynik nie został uznany. - Słusznie, on zrobił grabki, rękami jechał po śniegu, ratując się przed upadkiem - tłumaczy nasz sędzia międzynarodowy, Edward Przybyła. Konkurs w piątek o godz. 15, relacja na żywo w Sport.pl

Czwartkowe kwalifikacje wygrał Johann Andre Forfang. Norweg skoczył 241 metrów, dostał aż 37,3 pkt za niską, czwartą belkę startową, i w sumie zdobył 243,4 pkt. Drugi był Anze Semenic (235,3 pkt i 234 m), a trzecie miejsce zajął Dawid Kubacki (227,7 pkt i 224,5 m). Schlierenzauer uzyskał najlepszą odległość – 253,5 m to wyrównanie rekordu świata, który przed rokiem w Vikersundzie ustanowił Stefan Kraft – ale został sklasyfikowany na dopiero 10. pozycji z notą 214,5 pkt

Austriak dostał tylko 18,7 pkt za belkę (ruszał z szóstej) i zaledwie 38,5 pkt od sędziów. Styl Schlierenzauera arbitrzy ocenili na: 15,5, 15, 12, 11,5 i 11,5 pkt. Do noty weszły oceny 15, 12 i 11,5 pkt.

- Ewidentnie rękami jechał po zeskoku, za co regulamin każe odjąć pięć punktów. Zdążył wstać przed końcem strefy lądowania, a gdyby nie zdążył, to trzeba by było mu odjąć siedem punktów – mówi Przybyła.

- Mówiąc po sędziowsku, on zrobił grabki. Czasami się uda, że skoczek tylko maźnie po śniegu palcem, wtedy można mu odjąć jeden punkt. Ale tu obowiązkiem było odjęcie pięciu punktów, bo długo ciągnął rękami po śniegu – dodaje nasz międzynarodowy arbiter.

Według Przybyły Schlierenzauer zasłużył najwyżej na 12 punktów. – Na pewno nie zrobił telemarku, a lądowanie było głębokie, brzydkie. Za to trzeba odjąć 3-3,5 pkt. Czyli z pięcioma punktami odjętymi za „grabki” mamy notę 11,5-12. A można było odjąć jeszcze 0,5 pkt za podkurczone nogi do lądowania, to jest jeszcze faza lotu – uzasadnia.

Wobec takich błędów nie można było uznać wyniku Schlierenzauera za rekordowy. To sprawa, że Kraft jest nadal samodzielnym rekordzistą świata w długości skoku, a Kamil Stoch pozostaje rekordzistą Letalnicy.

Kibice zapewne pamiętają, że kiedy rok temu Stoch osiągnął 251,5 metra, wielu zastanawiało się czy jego wynik powinien zostać uznany. – Wtedy Kamil dotknął zeskoku tyłkiem, ale sędziowie nie uznali mu tego dotknięcia – przypomina Przybyła. Wówczas do noty Polaka liczyły się trzy oceny 16,5. – Odjęli mu tylko za złe lądowanie po 3,5 pkt. Albo po 3 pkt za lądowanie i po pół za fazę lotu. Na pewno nie zauważyli, że dotknął śniegu tyłkiem. Powiem szczerze: żaden sędzia nie jest w stanie tego dostrzec z wieży, odległość jest za duża. Telewidzowie też widzieli dopiero w powtórkach. A nas uczą, że jak nie wiesz, nie masz pewności, to zawsze musisz zasędziować na korzyść zawodnika – tłumaczy Przybyła.

Różnica w lądowaniach Schlierenzauera i Stocha wygląda tak:

Chyba nie ma wątpliwości, że Schlierenzauer nie został skrzywdzony?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.