FEN20. Rębecki znokautował Ziółkowskiego, Paczuski wygrał, ale myślał że złamał szczękę, Wrzosek obronił pas

Nokauty, poddanie, dodatkowa runda na rozstrzygnięcie i kilka decyzji sędziów - na gali FEN 20 było wszystko. W dobrych nastrojach wieczór na Torwarze kończyli Mateusz Rębęcki, Arkadiusz Wrzosek i Radosław Paczuski, którzy do domu wracali z mistrzowskimi pasami.

Paczuski wypunktował Białorusina, szczęka jednak cała

W walce wieczoru i pojedynku o mistrzowski pas w kat. do 85 kg spotkali się dwaj niezwykle doświadczeni kickbokserzy. Stanisław Zaniewski i Radosław Paczuski. Walka była nieco nerwowa. Z jednej jak i drugiej strony mogliśmy spodziewać się więcej skutecznych akcji. Tymczasem ciosy Białorusina i Polaka często przeszywały powietrze, szczególnie na początku. Zawodnicy klinczowali i uważali, by nie złapać mocnego uderzenia. Paczuski próbował częściej kopać, kilka jego low kicków naruszyło nogę Zaniewskiego, raz też przypadkowo trafił go w krocze. W czwartej rundzie przewaga Paczuskiego była już bardziej widoczna, to obił korpus Białorusina, to po middle kicku spowodował jego upadek. Przewagę utrzymał też w piątej rundzie. Sędzia po pięciu rundach podniósł rękę Polaka.

Walka wieczoru budziła sporo emocji, chociaż momentami, szczególnie przy częstym klinczu, rozczarowała. Paczuski nieco zwolnił, bo myślał, że złamał szczękę. Wszystko przez nowy ochraniacz, który zastosował, jak się okazało nieco mniej bezpieczny. Po badaniu przed lekarza dentystę okazało się, ze pokiereszowane są tylko dziąsła zawodnika.

- Szczęka na szczęście jest cała – zakomunikował dziennikarzom.

Rębecki i wątroba Ziółkowskiego

Pojedynek o pas wagi lekkiej przyniósł kibicom sporo emocji. Receptą Rębeckiego na doświadczonego Ziółkowskiego, było szybkie sprowadzenie go do parteru. Niewiele zabrakło by „Chinczyk” poddał Ziółkowskiego już w pierwszej rundzie, ale „Golden Boy” przetrzymał skrętówkę. Pomógł mu w tym też gong kończący rundę.

Druga partia mogła być wypunktowana na korzyść niższego Rębeckiego, głównie przez sprowadzenie Ziółkowskiego do parteru. Zawodnik z Warszawy zebrał jednak brawa za latające kolano, ale argumentów punktowych miał niewiele.

W trzeciej rundzie Rębeckiemu znów udało się sprowadzić „Golden Boya”. Akcje w parterze jednak wiele nie dawały. Podobny scenariusz miała kolejna partia. Ziółkowskiemu udawało się dojść ciosami prostymi do twarzy „Chińczyka”, pojawiło się na niej rozcięcie. Gdy Marian kopał rywala ten jednak łapał i sprowadzał go do parteru. Kluczową akcję przeprowadził jednak w czwartej rundzie. Na korpus „Ziółkowskiego” spadł lewy sierpowy – trafił wprost w wątrobę. Prawy sierpowy na twarz był już formalnością, bo Ziółkowskiemu odłączyło prąd. Sędzia przerwał walkę. Wakujący pas kategorii lekkiej  trafił w ręce Rębeckiego.

Wrzosek obronił pas

Starcie ważących ponad 100 kg kickbokserów zaczęło się od ostrej wymiany. Arkadiusz Wrzosek rzucił się na rywala, a seria ciosów odebrała mu równowagę. Pretendent do tytułu był liczony. Mistrz miał przewagę także w kolejnych rundach. W drugiej uraczył „Bizona” kilkoma kolanami i celnymi ciosami na twarz. W trzeciej nieco zwolnił, ale i tak szedł do przodu. Bizewski wiedział, że przegrywa w ostatniej partii próbował znokautować rywala latającym kolanem, ale akcja zakończyła się niepowodzeniem. Wrzosek, dwukrotny zdobywca Pucharu Świata i brązowy medalista mistrzostw Europy w kickboxingu, wygrał trzecia walkę z Bizewskim. Jak przyznał, nie była ona trudniejsza od ostatniej.

Naruszczka „rozegrałem sprawę technicznie”

Kolejny z weteranów MMA Marcin Naruszczka ostatnio nie ma dobrej passy. Porażkami kończyły się jego trzy poprzednie walki. W pierwszej rundzie starcia z 13 lat młodszym Bartoszem Leśko przyjął właściwie tylko jeden mocny cios, po którym na chwilę stracił orientacje, ale sprytnie wyszedł z opresji. Dominował nad rywalem, podobnie jak w drugiej odsłonie, w której kilka razy udanie wychodził 

Przez sporą część trzeciej rundy albo obijał Leśkę z góry w parterze, albo próbował dusić go go zza placów, nawet w powietrzu. Był o wiele bardziej aktywny i sędziowie nie mieli problemów, by wyłonić zwycięzcę. Naruszczka cieszył się 19. zwycięstwem w karierze. Leśko zebrał cenne doświadczenie.

- Plan był taki, by trzymać go w stójce. Tam byłem mocniejszy, niestety do końca się to nie udało – mówił zawodnik z Gdyni tuż po walce.

- Byłem bardzo dobrze przygotowany kondycyjnie. W klinczu rozegrałem sprawę technicznie, wiedziałem kiedy tam przycisnąć, a kiedy odpocząć, więc nie byłem bardzo zmęczony. Myślę, że o zwycięstwie zadecydowało właśnie to, a nie moja siła – stwierdził Naruszczka.

Kułak znów zza pleców

Udany debiut w organizacji FEN zaliczył doświadczony Krzysztof Kułak. Jego walka z Michałem Tarabańką przypominała spotkanie obu panów sprzed roku na gali PLMMA. Wtedy to „Model” już w drugiej rundzie zapiął rywalowi skuteczne duszenie zza pleców. Teraz na Torwarze powtórzył tę akcję i odniósł  piąte z rzędu i 31. zwycięstwo w karierze,  17. przez poddanie. Radość po wygranej była spora.

- Przez dwa lata zrobiłem 5 walk, wszystkie wygrałem. Teraz muszę odpocząć. Co do mojego rywala, to w porównaniu z poprzednią walką on zrobił jakąś pracę, ale każda walka rządzi się własnymi prawami i mogło być różnie. Dziś doświadczenie wzięło górę.

W innych walkach: Adrian Błeszyński pokonał przez decyzję Alana Kwiecińskiego, Rafał Korczak potrzebował dodatkowej, czwartej rundy, by przekonać sędziów o swej wyższości nad Marcinem Szrederem (oba starcia w formule K1).

Daniel Torres po bardzo wyrównanej walce, po decyzji sędziów pokonał Kamila Łebkowskiego. Polaka w drugiej rundzie uratowało nielegalne uderzenie Brazylijczyka, po którym sędzia na moment przerwał napór gościa z Kraju Kawy. „Bomba” po ostrej serii ciosów mógł spokojnie dojść do siebie.

Ciekawy przebieg miało też starcie Andrzeja Grzebyka z Anatolijem Litwinowem. Polak zasypał ciosami rywala już w pierwszej rundzie i sędzia przerwał walkę.

Więcej o:
Copyright © Agora SA