Bez goli w pierwszej połowie, bez goli w drugiej. Ale to nie znaczy, że mecz był nudny. Bo nie był - oglądało się go dobrze. Dobrze też mogła go zacząć Legia, bo już w 2. minucie bliski strzelenia gola (dodajmy, że trochę przypadkowego - po złym wybiciu obrońców Cracovii) był Kasper Hamalainen, który trafił w słupek.
To był pierwszy z dziewięciu strzałów Legii w pierwszej połowie. Cracovia oddała niewiele mniej - siedem. Nie tworzyła tylu składnych akcji co Legia, ale częściej trafiała w bramkę, groźna była ze stałych fragmentów gry.
Po przerwie ekipa Michała Probierza dołożyła do tego też groźne kontry. Najgroźniejszą w 56. minucie, ale Krzysztof Piątek w sytuacji sam na sam nie pokonał Arkadiusza Malarza - bramkarz Legii zdołał odbić jego strzał.
Równie dobrą okazję po chwili - w 63. minucie - zmarnowała też Legia. A może nawet nie tyle zmarnowała Legia, ile gospodarzy od straty gola wybronił Michał Helik, który wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Sebastiana Szymańskiego.
Remis sprawia, że Legia została strącona z pierwszego miejsca w tabeli. Ale zaraz może na nie wrócić, bo we wtorek podejmie lidera - zagra z Jagiellonią Białystok (godz. 20.30), która ma tyle samo punktów (45), ale lepszy bilans bezpośrednich spotkań (jesienią wygrała 1:0).
Cracovia we wtorek zagra na wyjeździe z Wisłą Płock (godz. 18).