Pjongczang 2018. Weronika Nowakowska po sztafecie: Gdyby ta ostatnia zmiana była taka łatwa, to wszyscy byliby chętni. Ale nie byli, wzięłam ja i będę za to płacić

- Była presja, wiatr, ale moim zadaniem jest po prostu trafiać do tarczy. Nie spisałam się jak należy. Biorę to na klatę- mówi Weronika Nowakowska, która ostatnią zmianę sztafety zaczynała na prowadzeniu, ale przybiegła na siódmym miejscu

To była jedyna w tych igrzyskach sytuacja, gdy polskie biathlonistki miały realną szansę na medal. Nadspodziewanie dużą szansę, bo trener Tobias Torgersen mówił przed biegiem, że ucieszy go każde miejsce od szóstego w górę. A po trzeciej zmianie Polki prowadziły. Z każdą kolejną zmianą było lepiej. Monika Hojnisz przybiegła siódma, Magdalena Gwizdoń siódma, ale z mniejszą stratą, Krystyna Guzik pierwsza.

„Pierwszy raz brałam ostatnią zmianę jako prowadząca. Nie spisałam się”

- Pierwszy raz zdarzyło mi się, że dostałam zmianę jako prowadząca – mówiła za metą Weronika Nowakowska. Marzyło jej się w przeddzień sztafety, żeby zacząć na dobrym miejscu i móc go bronić w walce z rywalkami, które na tej zmianie wystawią swoje gwiazdy. Ale że to będzie aż tak dobra sytuacja, też się nie spodziewała. - Znów emocje wzięły górę.  Emocje, wiatr, ale moim zadaniem jest po prostu trafiać do tarczy. A ja nie spisałam się na strzelnicy jak należy. Jedyne co mi się udało, to wybronić się przed rundami karnymi, ale to było stanowczo za mało, żeby utrzymać to wspaniałe miejsce,  które wypracowały dziewczyny. Wiem, że teraz wszystko spadnie na mnie i biorę to na klatę. Co powiem dziewczynom? One wiedzą. Bardzo mi przykro. Gdyby ta ostatnia zmiana była łatwa, to każdy by po nią wyciągnął rękę. A tak nie było. Zawsze to pozostanie w sferze pytań, czy gdyby ktoś inny pobiegł ostatnią zmianę na prowadzeniu, to byłoby lepiej. Wzięłam ja i będę płacić za to – mówiła Nowakowska. Załamana, jeszcze oszołomiona tym co się stało. To był ostatni olimpijski start w jej  karierze. Magdalena Gwizdoń (była największym znakiem zapytania przed sztafetą, a spisała się znakomicie) być może jeszcze przedłuży karierę. Nowakowska odchodzi ze sportu po sezonie.

„Byłyśmy niespełnionym pokoleniem. I tak pozostanie”

- Emocje na  pewno były ogromne. W pozycji leżącej strzelałyśmy przy  mocnym wietrze. Myślę, że powinnam była zrobić korektę, będę o tym rozmawiać jeszcze z trenerem. W pozycji stojącej pierwszy strzał wydawał mi się trafiony, a jednak było pudło. Wiatr ciągnął mocno z lewej strony, znosił. Widać to też było po strzelaniach innych dziewczyn. Trzeba było czekać, nie można było strzelać swoim rytmem. Miałam za zadanie dźwignąć to prowadzenie. Zrobiłam to jak potrafiłam i ani ja ani kibice nie będziemy zadowoleni. Trudno mi zebrać myśli. Będę potrzebowała kilku dni, żeby powiedzieć coś mądrego. Na końcu trzeciej zmiany Polska na pierwszym miejscu, a na koniec na siódmym  - mówiła Nowakowska. To był ostatni ważny start sztafety złożonej z trzech medalistek mistrzostw świata i zwyciężczyni Pucharów Świata. Znów start zostawiający ogromny niedosyt, może nawet większy niż 10. miejsce w Soczi, bo tam już po pierwszej zmianie i kilku pudłach Krystyny Guzik Polski przestały się liczyć. Tutaj, na koniec bardzo trudnych dla nich igrzysk, stanęły przed życiową szansą. - Byłyśmy niespełnionym pokoleniem w sztafecie –mówi Nowakowska. - I tak zostanie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.