Stefan Horngacher: Nie wiem. Może gdzieś się odbędzie jakaś polska impreza. Kamil, dziękuję bardzo. Denerwowałem się w pierwszej serii, w drugiej już mniej, choć po skoku Andreasa Wellingera nerwy wróciły. Wellinger miał trochę lepsze warunki i skoczył naprawdę dobrze. Wtedy już wiedziałem, że Kamil nie może się spóźnić na progu, jak w pierwszej serii. Ale poradził sobie. Jest mistrzem, a ja nie wiem co mam mówić.
Nie. Dziś miał zadanie nie myśleć za dużo o technice, tylko o paru drobiazgach. I zaatakować z energią. Nie miał nic do stracenia. Gaz do dechy. Warunki były sprawiedliwe, piękny olimpijski konkurs.
Nie wiem jak to szeregować. Ten sukces największy? Czy może złoto drużyny w Lahti? A może wygranie Turnieju Czterech Skoczni dwa razy z rzędu? Sport jest szalony, poziom bardzo wyśrubowany i każdego dnia musisz walczyć. Nie potrafię powiedzieć, które osiągnięcie jest największe. Ale to na pewno wyjątkowy wieczór.
Na pewno mamy szansę na medal. Ale jaki? Norwegowie są zdecydowanymi faworytami, za nimi Niemcy i dalej my. Nie wszystko da się wywnioskować z dotychczasowych skoków, to będą zupełnie inne zawody, być może inna pogoda, na pewno inna kolejność skakania. Wszystko ma znaczenie. Stefan Hula skakał w konkursie lepiej niż dzień wcześniej. Dawid zaryzykował wszystko w drugim skoku i rozeszła mu się technika, ale co miał robić? Jest na igrzyskach, ma piąte miejsce po pierwszej serii. Bardzo dobrze że zaryzykował. (- Noga na gaz! – wtrąca Horngacher po polsku). Maciek Kot szedł tutaj skok po skoku w dobrą stronę, ale w konkursie chyba chciał trochę przyspieszyć sprawy i za bardzo się napiął w powietrzu. Ale odbicie już ma dużo lepsze. Teraz musimy popracować nad pozycją w locie. Nie wiem jeszcze jak z treningami w niedzielę. Na pewno nie skacze Kamil, a co do reszty chłopaków, to decyzję podejmiemy, gdy już się uspokoją nastroje. Na razie nie jestem w stanie normalnie myśleć.
Mam. Ale za wcześnie żeby ją zdradzać. Jeszcze porozmawiam ze sztabem na temat taktyki. Teraz jestem nieżywy.