Co czeka Polaków na nowej drodze na K2? Wspinaczka po pionowej ścianie. Nachylenie sięga 90 stopni. "Wierzę w atak szczytowy"

Przed polskimi himalaistami bardzo trudne zadanie. Droga Żebrem Abruzzi będzie wymagała od nich najwyższych umiejętności. - Są dobrze zaaklimatyzowani. Powinni dać radę - uważa Janusz Majer.

Wytapiane z lodu kamienie na drodze Basków stanowiły ogromne zagrożenie dla uczestników Narodowej Zimowej Wyprawy na K2. Kierownictwo wyprawy z Krzysztofem Wielickim na czele podjęło decyzję, że ekspedycja przeniesie się na dobrze znaną drogę Żebrem Abruzzi, którędy wiele wypraw próbowało wdrapać się na główny wierzchołek. We wtorek w górę wyszli Marcin Kaczkan i Piotr Tomala w towarzystwie pakistańskich tragarzy wysokościowych: Amina i Fazala. Zabezpieczają drogę linami do obozu I, gdzie mają spędzić noc.

Pionowa wspinaczka

Przed Polakami bardzo trudne zadanie. Problemem jest brak pozostałości poręczowych z letniej wyprawy komercyjnej. - Tragarze z kucharzami, którzy w niej uczestniczyli  podczas schodzenia powycinali liny, żeby je później sprzedać - wyjaśnia Janusz Majer, himalaista.

Co naszą ekipę czeka powyżej obozu I na wysokości ok. 6000 m? Według Pawła Michalskiego najtrudniejsze będą dwa fragmenty drogi. Pierwsze metry zaczynają się od nachylenia ok. 45 stopni, aby z czasem dojść nawet do 90. - Spiętrzenie skalne (ok. 6400 m), bezpośrednio poprzedzające podejście do Komina House'a, na które trzeba się wspiąć do połowy wysokości, a następnie obejść lewą stroną. Dociera się wtedy do niewielkiej przełączki, na której niektóre ekipy rozbijają tzw. niższą dwójką (obóz 2). Paręnaście metrów wyżej zaczyna się śnieżno-lodowe podejście do formacji znanej jako Komin House’a, mniej więcej na wysokości 6500 m. Sam Komin jest na wysokości około 50 metrów i stosunkowo łatwy technicznie do pokonania (wisi nawet metalowa drabinka i mnóstwo starych lin poręczowych), gorzej jest z wysiłkiem na tej wysokości.  Po osiągnięciu kumulacji Komina, trzeba jeszcze pokonać dwa pola śnieżno-lodowe o nachyleniu ok 50 stopni - tłumaczy na swoim facebooku Michalski.

"Wierzę w atak szczytowy!"

Zmiana drogi zmniejsza szanse na końcowy sukces, ale wybitny himalaista Janusz Majer nie traci wiary. - Dzięki pracy, jaką chłopcy do tej pory wykonali uzyskali dobrą aklimatyzację do wysokości 6500 m. Teraz powinni poruszać się sprawnie i szybko. Do zrealizowania celu pozostało nam nieco ponad miesiąc. Termin upływa 20 marca. Wszystko będzie zależało od pogody. Jeżeli okna pogodowe będą wystarczające, to uważam, że są duże szanse na atak szczytowy - opowiada Majer.

WIDEO Z OBOZU II NA K2 NA WYSOKOŚCI 6600 M

 

W dodatku na dniach ekipa powinna być wzmocniona przez Adama Bieleckiego, który po wypadku ze spadającym kamieniem, czuje się coraz lepiej. Przypomnijmy, że jeden z najlepszych himalaistów na świecie w wyniku uderzenia złamał nos i miał rozciętą głowę. Kask, który miał na sobie prawdopodobnie uratował mu życie.

Z kolei Rafał Fronia, inny pechowy uczestnik Narodowej Zimowej Wyprawy na K2, któremu zlatujący kamień złamał przedramię został przetransportowany do Islamabadu. Powinien lada dzień pojawić się w Polsce.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.