W sobotę na Muehlenkopfschanze polscy skoczkowie wypadli bardzo dobrze. Trzecie miejsce zajął Dawid Kubacki, czwarty był Stoch, na szóstej pozycji uplasował się Stefan Hula, na 13. - Piotr Żyła, a punkty zdobyli jeszcze Maciej Kot i Jakub Wolny sklasyfikowani odpowiednio na 21. i 23. miejscu. Mimo to kibice naszej reprezentacji mogą odczuwać niedosyt. To dlatego, że po pierwszej serii mieliśmy na podium dwóch zawodników - Kubacki był trzeci, a Stoch prowadził.
Nota 135,9 pkt za lot na 146 m zdawała się gwarantować Stochowi pozostanie w "trójce" najlepszych. Czwarty na półmetku Daniel Andre Tande tracił do lidera 7,8 pkt. Zwycięstwo też wydawało się być na wyciągnięcie ręki - drugi Richard Freitag miał o 3,7 pkt mniej od Stocha. Niestety, w rundzie finałowej podwójny mistrz olimpijski z Soczi uzyskał dopiero dziewiąty wynik i dlatego ostatecznie spadł za podium. Do Kubackiego zabrakło mu 0,3 pkt, do drugiego Freitaga stracił 6 pkt, a do Tandego, który wygrał - 6,8 pkt.
W efekcie Stoch przestał być liderem turnieju Willingen Five, którego zwycięzca otrzyma 25 tys. euro. Po trzech z pięciu skoków (kwalifikacyjny z piątku + dwa konkursowe z soboty + dwa konkursowe z niedzieli) najwyższą notę - 393 pkt - ma Tande. Drugi z notą 392,5 pkt jest Freitag, a Stoch ma 388,4 pkt i zajmuje trzecią pozycję.
Mimo wszystko nasz najlepszy skoczek optymistycznie patrzy na niedzielny konkurs. - Znowu coś uciekło w decydującej serii. Ten skok nie był taki czysty. Mówiąc dokładniej, w drugiej serii uciekł mi próg. Strasznie szybko uciekł - śmiał się Stoch w rozmowie ze Skijumping.pl. I dodawał: - Czwarte miejsce przyjmuję jako nagrodę za pracę, którą wykonałem. Mam świadomość, że stać mnie na więcej. Wywalczyłem czwartą lokatę, przegrałem podium, ale jest w porządku. Ze świadomością swoich umiejętności i możliwości udam się na regenerację do hotelu przed niedzielnymi zawodami.