KMŚ. Klasa Skry w meczu z zespołem Facundo Conte i Juliena Lyneela

Udanie Klubowe Mistrzostwa Świata zainaugurowała PGE Skra Bełchatów. Zespół Roberto Piazzy pokonał Szanghaj Volleyball Club 3:0 (25:18, 25:19, 25:21).

Świetne otwarcie KMŚ ma na swoim koncie grająca w Łodzi PGE Skra Bełchatów. Zespół, który dostał się do turnieju dzięki dzikiej karcie pokonał Szanghaj Volleyball Club 3:0, pozostawiając po sobie świetne wrażenie.

Dwie pierwsze partie nie stanowiły dla bełchatowian większego wyzwania – dość szybko wychodzili na prowadzenie, a rywale niekiedy sami wyciągali do nich rękę. Za taki gest można było uznać dyspozycję byłego gracza Skry, Facundo Conte, który zniknął pod blokiem Mariusza Wlazłego (w pierwszym secie grał na 29 procentach dokładnego przyjęcia i niewielu więcej w ataku). Wkrótce trener chińskiego zespołu zrezygnował z usług Argentyńczyka na boisku i z obcokrajowców po stronie gości został tylko były zawodnik Asseco Resovii Rzeszów, Julien Lyneel. Francuz okazał  się jednym z najskuteczniejszych graczy chińskiego klubu w ofensywie i to jemu team z Szanghaju zawdzięczał powrót do meczu w ostatniej partii przy stanie 19:13 dla Skry.

Właśnie trzeci set był teoretycznie najbardziej wyrównany, ale w praktyce najbardziej „szarpany” pod względem wyniku. Gospodarze odskoczyli od rywali w połowie rozdania, pozwalając sobie na widowiskową grę – świetny w meczu Srećko Lisinac punktował z pipe'a po tym, jak wcześniej brał udział w akcji defensywnej, a Mariusz Wlazły skończył piłkę wystawioną z drugiej linii z powietrza przez Bednorza. To trochę się zemściło – wkrótce bełchatowianom zdarzyło się kilka błędów własnych w obronie, które wykorzystali goście pod wodzą Lyneela. Na właściwe tory grę swojego zespołu przywrócił asem serwisowym Milad Ebadipour i nawet powrót na boisko Conte nie był w stanie zmienić nic w sytuacji przyjezdnych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.