Siatkówka. Przełamanie BBTS-u i kolejne punkty dla faworytów. Jastrzębski Węgiel i Resovia gonią czołówkę

W 10. kolejce PlusLigi poza jednym przypadkiem wygrywali faworyci - ZAKSA, Skra, Resovia, AZS Olsztyn czy Jastrzębski Węgiel. Największym zaskoczeniem było przełamanie BBTS-u i jego wygrana z dużo wyżej notowanym Espadonem Szczecin.

Choć MKS Będzin starał się postawić trudne warunki ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, to zespół mistrzów Polski triumfował 3:1.

Trzeba przyznać, że gospodarze mieli sporo argumentów w rywalizacji z niżej notowanym przeciwnikiem, a jednym z nich była zagrywka – punktowali nią 14 razy (dla porównania goście zrobili to dwukrotnie). Jeśli dołożyć do tego sporą przewagę ZAKSY w bloku (12:1), to zwycięstwo miejscowych było oczywiste.

ZAKSA świetnie grała również indywidualnie. Sam Deroo zdobył 21 punktów, Kamil Semeniuk 16, podobnie jak Maurice Torres. Dla porównania najczęściej punktującymi graczami MKS-u byli Marcin Waliński i Rafał Faryna. Obaj zdobyli 11 punktów.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – MKS Będzin 3:1 (25:13, 22:25, 25:13, 25:21)

Choć po dwóch setach na rzeszowskim Podpromiu wydawało się, że Asseco Resovia nie będzie mieć problemów z pokonaniem rywali z Radomia w stosunku 3:0, to okazało się, że drużynę Roberta Prygla stać na powrót do spotkania.

Złe wejście w mecz mocno osłabiło radomian. Nie zdobywali wielu punktów w ataku, ponieważ Michał Filip prezentował tylko 14 procent skuteczności. Wynik z inaugurującej partii przełożył się również na drugi set, który przegrali wysoko (paradoksalnie wtedy atakujący radził sobie świetnie – 56 procent). Ostatecznie to jednak miejscowi ze świetnie grającym na środku Bartłomiejem Lemańskim (80 procent w ofensywie, 3 bloki) wygrali spotkanie 3:1.

Asseco Resovia Rzeszów – Cerrad Czarni Radom 3:1 (25:21, 25:16, 19:25, 25:23)

O tym, że Skra potrafi wygrywać bez kontuzjowanego Mariusza Wlazłego przekonali się siatkarze GKS-u Katowice, którzy przegrali z wicemistrzami Polski 0:3.

Bełchatowianie byli lepsi od rywali w każdym aspekcie – ataku (48 do 40 procent dokładności), przyjęciu (60 do 41), bloku (10:7) oraz zagrywce (5:1). Warto jednak dodać, że dobry wynik dla gospodarzy w dużej mierze zagwarantowała świetna dyspozycja środkowych – Patryka Czarnowskiego (14 punktów) oraz Srećko Lisinaca (10). Mimo wszystko Szymon Romać nie był w stanie zapewnić wysokiej skuteczności na siatce i w spotkaniu zdobył tylko 4 punkty (21 procent skuteczności).

Gra katowiczan wyglądała inaczej. Ciężar ataku oparty był na Karolu Butrynie (10/25 skończonych prób) i Gonzalo Quirodze (tylko 29 procent skuteczności ofensywy, 5 punktów).

Skra to wicelider PlusLigi. Do ZAKSY traci 8 punktów. GKS jest 6.

PGE Skra Bełchatów – GKS Katowice 3:0 (25:22, 25:22, 25:22)

Ciekawy przebieg miało spotkanie w Jastrzębiu-Zdroju. Mimo że wynik wskazuje na jednoznaczne zwycięstwo gospodarzy, to Łuczniczka Bydgoszcz w dwóch pierwszych setach miała swoje szanse na odwrócenie wyniku.

Zespół Jakuba Bednaruka charakteryzowała dobra gra przez środek. Bydgoszczanie blokowali rywali 11 razy, czyli o trzy więcej niż grający bez Macieja Muzaja (zastąpił go Patryk Strzeżek, 10 punktów, 47 procent skuteczności ataku, 2 bloki) miejscowy team. Dobre spotkanie rozegrał powracający po kontuzji Mateusz Sacharewicz (8 punktów). Poza drugim setem goście nie byli jednak w stanie grać równo w końcówce, co przełożyło się na finalne zwycięstwo podopiecznych Marka Lebedewa.

Jastrzębski Węgiel – Łuczniczka Bydgoszcz 3:0 (25:19, 25:23, 25:19)

10. kolejka PlusLigi udowodniła, że niewielu jest tak stabilnych zawodników w lidze, jak 20-letni Jakub Kochanowski. Środkowy w spotkaniu z Cuprum Lubin punktował 14 razy, a jego postawa w bloku mocno utrudniała lubinianom grę na siatce (44 procent skuteczności). Tyle samo punktów, co mistrz świata juniorów zdobyli również Jan Hadrava oraz Tomas Rousseaux, co stanowiło spory kontrast dla bardzo czytelnej gry Cuprum (Łukasz Kaczmarek ponownie przejął na siebie ciężar ataku – pozytywnie zakończył 25/49 prób).

Usprawiedliwieniem stylu gości mógł być brak Roberta Tahta, który zmaga się z kontuzją i prawdopodobnie szybko nie wróci na parkiet. Próbowali go zastąpić Filip Biegun (1 zdobyty punkt) i Milos Terzić (3), ale żaden z nich nie był w stanie zagwarantować stabilności ataku na lewym skrzydle.

Indykpol AZS Olsztyn – Cuprum Lubin 3:0 (27:25, 25:22, 25:15)

O meczu z historią tylko w dwóch setach można mówić w przypadku spotkania Dafi Społem Kielce z Treflem Gdańsk. Co ciekawe w pierwszej partii statystycznie lepszym zespołem byli gospodarze, którzy zarówno w ataku (63 procent dokładności) oraz przyjęciu (55 procent) pokonali gości (kolejno 55 i 36 procent). Różnica na korzyść gdańszczan widoczna była tylko w polu serwisowym, gdzie Tyler James Sanders dwukrotnie wykorzystał niedociągnięcia defensywy rywali.

W kolejnym secie dysonans był bardziej widoczny – goście popełnili mniej błędów (11:14) i byli lepsi w przyjęciu (56 procent do 24), jednak Trefl wykorzystał dopiero swoją siódmą piłkę setową. Zwycięstwo przeciwników 35:33 mocno oddziałało na kielczan i ostatnią partię przegrali 11:25.

Zespół Andrei Anastasiego awansował na 4. pozycję w PlusLidze. Dafi Społem jest 14.

Dafi Społem Kielce – Trefl Gdańsk 0:3 (23:25, 33:35, 11:25)

Sporo emocji było w spotkaniu beniaminka PlusLigi z prowadzoną przez Stephane’a Antigę ONICO Warszawą. Stołeczni siatkarze przyjechali do Zawiercia w roli wyżej notowanego faworyta, ale byli blisko od straty kompletu punktów – Warta prowadziła 2:1 w setach. Ostatecznie wygrali 3:2.

Stało się to między innymi dzięki temu, że Nikola Gjorgiew przejął na siebie sporą część aktywności ofensywnej – w sumie atakował 51 razy, z czego zdobył 25 punktów. - Sytuacja w piątym secie wybiła nas z rytmu, trudno wrócić do gry po paru minutach przerwy. Nie wiem co się stało, ale w końcówkach setów popełniamy za dużo błędów, które zbyt wiele nas potem kosztują, dlatego nie zdobywamy ważnych dla nas punktów - podsumował spotkanie Taichiro Koga, libero zespołu z Zawiercia.

Aluron Virtu Warta Zawiercie – ONICO Warszawa 2:3 (25:23, 18:25, 23:25, 25:16, 12:15)

10. kolejek na swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie 2017/2018 czekali bielszczanie. Do meczu z Espadonem Szczecin podeszli podwójnie zmotywowani, ponieważ na początku ubiegłego tygodnia doszło w ich klubie do zmiany na stanowisku szkoleniowym – Rastislava Chudika zastąpił jego dotychczasowy asystent Paweł Gradowski.

Porażka zespołu Michała Mieszko Gogola to spora niespodzianka. Zespół ten jest obecnie 5. drużyną PlusLigi. - Ciężko mi ocenić spotkanie z BBTS-em. Mecz był szarpany i bardzo falował. Było w nim sporo sytuacji, w których popełnialiśmy wiele niewymuszonych błędów – na przykład w polu serwisowym w drugim secie. Przeciwnikowi też się to zdarzało; momentami dokładał do tego pomyłki w przyjęciu i ataku. Kto popełnił ich mniej, ten ostatecznie wygrał – mówił po meczu szkoleniowiec szczecinian.

Największą różnicą pomiędzy zespołami był blok. Zespół z Podbeskidzia wygrał w nim 20:11 i korzystał z niego w kluczowych momentach, decydujących o rozstrzygnięciu poszczególnych setów.

BBTS Bielsko-Biała – Espadon Szczecin 3:2 (18:25, 25:20, 20:25, 25:21, 15:12)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.