Jakub Bednaruk w tym sezonie prowadzi Łuczniczkę Bydgoszcz. Jego zespół w 9 rozegranych meczach zdobył 10 punktów i obecnie znajduje się na 13. miejscu PlusLigi. W ostatniej kolejce grał w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie ulegał gospodarzom 0:3, choć w dwóch pierwszych setach miał swoje szansę na inny scenariusz.
Pochodzący z Bielska-Białej szkoleniowiec jest jednym z kandydatów do objęcia posady selekcjonera reprezentacji Polski. Do 20 listopada trenerzy mieli przedstawić Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej swoją wizję na zespół biało-czerwonych. Wśród rywali Jakuba Bednaruka wymieniani są Piotr Gruszka, Robert Prygiel, Wojciech Serafin, Vital Heynen czy Andrea Giani.
Jakub Bednaruk: - Na spokojnie mogliśmy „ugryźć” klub z Górnego Śląska. Były momenty, w których graliśmy naprawdę dobrą siatkówkę, nie ustępując rywalom - dostaliśmy od nich szansę, której nie wykorzystaliśmy. Niestety, traciliśmy prowadzenie w dwóch ustawieniach.
Od początku było wiadomo, że Salvador Hidalgo Oliva dobrze serwuje, ale kilka razy byliśmy przez niego zaskoczeni. Generalnie mojej drużynie brakowało troszeczkę „zęba” - w sobotę mogliśmy „ukłuć” gospodarzy, a tego nie zrobiliśmy.
- Na dziś nie chcę się na ten temat wypowiadać. Na razie Patryk nam pomaga, ponieważ odbywaliśmy takie treningi, w których mieliśmy jednego środkowego. Mateusz Sacharewicz wrócił na boisko i prezentuje się nieźle, natomiast Michał Szalacha to chłopak na niesamowite granie. Na razie w mojej opinii prezentuje się rewelacyjnie.
- Nie męczy, ponieważ od początku wiedzieliśmy, że będziemy zespołem walczącym o swoje szanse. Chciałbym wygrywać wszystkie mecze, ale bez zwycięstw również musimy szukać pozytywów. Co innego mamy zrobić? Nie jesteśmy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, by zawsze wygrywać – robimy to tak często, jak potrafimy.
Jestem zawiedziony, bo w ostatnim spotkaniu należał nam się choć set. Żałuję szczególnie tego drugiego, w którego końcówce pozwoliliśmy sobie na błąd przejścia linii, co nas trochę dobiło. W trzeciej partii nieco przestaliśmy wierzyć w możliwość odwrócenia wyniku i to jest jeden z problemów tego zespołu – nie zawsze do końca wierzy w to, że może coś zrobić. Mimo to pracujemy.
- Jakiś list poszedł. Jak większość trenerów dostałem zapytanie. Odpowiedziałem, ale na chwilę obecną nie zajmuje mi to głowy. Bardziej przejmuje mnie kolejne spotkanie w Bielsku-Białej, które czeka mój zespół już w nadchodzący wtorek. To, o co zostałem poproszony, zrobiłem. Na razie wolę na ten temat nie rozmawiać.
- Odpisałem, że bardzo mi miło, że dostałem e-maila. Teraz wszyscy gadają o kadrze, co dziennikarz, to wyciąga inne sensacje... Nie chcę się w to bawić.