Boks. Adamek znów w ringu. Na co czekamy?

Czasy się zmieniają, ale jego występ wciąż budzi emocje. Na sobotniej gali "Noc Wojowników" w Częstochowie po raz 57. na ringu pojawi się Tomasz Adamek. Przy 40 latach na karku, tytułach, które są już wspomnieniem, elektryzujących niegdyś nazwiskach rywali, coś wciąż ciągnie go na ring.

Kiedyś miał mistrzostwo świata IBF i IBO w kategorii junior ciężkiej. Cieszył się też z pasa WBC w kategorii półciężkiej. Stanął do walki o prym w wadze królewskiej. Pojedynek przed 42 tysiącami kibiców z Witalijem Kliczko przegrał, ale kto wtedy z Ukraińcem mógł wygrać? To nie był koniec emocji, jakie potem dostarczał nam „Góral”. Na liście pokonanych przez niego znaleźli się Eddie Chambers czy Steve Cunningham. Zresztą w tym samym miejscu, w Bethlehem, dwa lata później Adamek w 2014 roku został bezlitośnie wypunktowany przez Wiaczesława Głazkowa, a jego dalsza poważna kariera stanęła pod znakiem zapytania.

---? Dla mnie jego najpoważniejsze boksowanie skończyło się właśnie na tym pojedynku. Przegrał starcie z mocnym rywalem. Jego pozycja w amerykańskim boksie spadła. Potem bił się już tylko w Polsce – przypomina Albert Sosnowski, niegdyś mistrz Europy i pretendent do tytułu mistrza świata organizacji WBC.

Nad Wisłą wciąż bez problemów wypełniał największe hale i dostawał dobre pieniądze. Starcia z Arturem Szpilką czy Przemysławem Saletą budziły ciekawość, nie tylko fanów boksu. Przegrana przez nokaut z Erickiem Moliną miała być ostatnią walką w jego karierze, ale, jak potem stwierdził, „za wcześnie było na emeryturę”. Po namowach i przy pomocy promotorskiej Mateusza Borka zawalczył jeszcze z Salomonem Haumono. Wygrał. Teraz skrzyżuje rękawice z Fredem Kassim.

Sentymentalna podróż w czasie

Na co czekają miłośnicy boksu w przypadku kolejnej walki Adamka?

- To taka sentymentalna podróż w czasie. Czekanie na spotkanie z facetem, z którym zawodowo przeżyłem 22 lata. Począwszy od 1995 roku, gdy jako niespełna 19-letni chłopak zostawał mistrzem Polski w kat. do 75 kg - mówi nam ekspert Polsatu Sport, Janusz Pindera. - Dla mnie jako komentatora i dziennikarza to przykład na to, że kariery sportowców są dłuższe. On walczy już prawie 27 lat, licząc od momentu, w który zaczynał. Przy Adamku możemy doświadczać fenomenu człowieka, który przez ten czas praktycznie nie miał kontuzji. Poza złamanym nosem z Paulem Brigsem, poza drobnymi historyjkami z bolącymi plecami, czy zbitymi kośćmi śródręcza z Aguilerą, on przeszedł przez kilka kategorii wagowych i wciąż jest aktywny – zwraca uwagę Pindera.

- Ja do jego walk podchodzę zdecydowanie inaczej niż kiedyś - mówi nam Sosnowski. - Teraz to jest trochę odkurzanie starego Tomka. Nie ma jednak nowych zawodników w kategorii ciężkiej, takich którzy są na poziomie. Nie ma w ringu nikogo, kto dawałby podobne emocje jak kiedyś Adamek. Nie ma się więc co dziwić, że on chce trenować, póki jego nazwisko jest mocno rozpoznawalne w Polsce i znane na świecie. Dwóch tytułów mistrza świata nie zdobywa się przez przypadek. Myślę, że on wciąż będzie w stanie zapewnić boksowi dobrą oglądalność. Przede wszystkim pociągnąć do góry naszych młodych zawodników – dodaje były rywal Witalija Kliczki. 

Oszukiwany i groźny, przy tym fan „Górala”

Bokserską długowieczność przedłużają też pewne marzenia Adamka. Jeśli człowiek, który pół życia spędził w ringu, może mieć jeszcze jakieś wyzwania, to Adamek je ma. Przynajmniej tak mówi. Ponownie chce wielkiej walki, mocnego rywala. Jeśli pokona Kassi'ego, to te plany mogą stać się realniejsze w 2018 roku. Tym bardziej, że wokół Adamka rzeczywistość jest inna, przynajmniej jeśli chodzi o trenera. Nie współpracuje już z Rogerem Bloodworthem, a dużo młodszym Gusem Currenem. Ta zmiana jest szansą.

- Cenię Bloodwortha, ale jego lata i wypalenie zawodowe zrobiły swoje. To wypalenie przeszło też na Adamka. Od lat mówiłem, że jak Tomek nie zmieni trenera, to nie możemy już nic więcej od niego wymagać – mówi Pindera. Zmienił, nie do końca sam tego chciał, ale wyszło jak wyszło. Ze starszego od niego o trzy lata Currena na razie jest zadowolony. Ponoć zaiskrzyło między nimi na ich pierwszym spotkaniu w Warszawie.

- Rozumiemy się coraz lepiej. Trener otrzyma to, co chce, ja wiem co mam robić.  Nasz obóz i każde spotkanie wychodzi na plus. Z przygotowań jestem zadowolony. Mam nadzieję, że pokażę swoją szybkość i inne atuty. Podczas sparingów walczyłem z młodszymi i szybszymi ode mnie. Byłem trochę jak dziadek, ale poruszam się świetnie – stwierdził „Góral” na konferencji.

Najważniejsza jest jednak sobotnia walka, to ona ma dać odpowiedź na pytanie, co będzie dalej. Adamek jest faworytem. Rywal, mimo że do najmłodszych nie należy (ma 38 lat), będzie jednak niewygodny. W zgodnej opinii ekspertów, choć w ostatnich pięciu walkach nie odniósł żadnego zwycięstwa, to w tych rywalizacjach z elitą wagi ciężkiej był oszukiwany.

- Wiem, że wygrałem tę walkę. Zadałem mu więcej celnych ciosów. Pokazałem serce – mówił Kassi po starciu z faworyzowanym Chrisem Arreolą. Sędziowie orzekli jednak remis. - Powinien to wygrać – ocenia Pindera. - Z Dominickiem Breazealem dla mnie też walki nie przegrał. Gdyby nie kontuzja z Hughiem Furym mogłoby być różnie - wylicza dalej nasz rozmówca.

Kameruńczyk jest wszechstronnym, praworęcznym pięściarzem, ale lubi zmienić stronę. Nie stoi na wprost przed przeciwnikiem, sporo się rusza, jak sam o sobie mówi „stara się być z każdej strony rywala”.

Nazwisko Kassi'ego niedawno dość często pojawiało się  w branżowych mediach. W pojedynku z Amirem Mansurem doznał ciężkiego nokautu. Jednego z najbardziej efektownych w 2014 roku. Nie walczył wtedy źle, cios był nieco przypadkowy. Kameruńczyk padł jak rażony piorunem. Długo się nie podnosił. 

 

„To wszystko zostawić jest trudno”

Kassi do tej pory w 25 walkach tak ciężki nokaut przeżył tylko raz. Znakomicie radził sobie z wysokimi rywalami. Adamek do takich nie należy. Parametry obu panów są podobne. Dla Kameruńczyka sobotnie spotkanie będzie miało też wymiar nieco sentymentalny.

- Jestem podekscytowany tą walką, zawsze byłem fanem Adamka, oglądałem jego walki. Nie walczę tu tylko dla pieniędzy. Wciąż szukam wielkich walk i wyzwań, lubię się sprawdzać – mówił w czwartek Kassi. W sumie brzmiał podobnie jak Adamek, który już od pewnego czasu musi odpierać argumenty, że wychodzi do ringu, bo jak każdy góral lubi „dudki”. Zawsze powtarza, że fundusze dla siebie i rodziny ma. Walczyć dla pieniędzy nie musi. Coś go jednak na ring popycha, wbrew woli najbliższych, na kilkanaście dni przed 41. urodzinami znów usłyszy komendę „fight”.

- Po walce z Kassim nie obiecuje sobie cudów, trzeba być realistą, Tomek metryki nie oszuka. Poprzestańmy na tym, że to może być ciekawa walka. Jak wygra, to też ciekawie może być na wiosnę, ale mistrzem świata nie będzie. Mówię to nie dlatego, że w niego nie wierzę, ale po prostu jestem realistą – podsumowuje Pindera.

- Wielkiej kariery nie ma mu już co mu wróżyć. Jeśli przegra w słabym stylu, może to być koniec. I tak zrobił dla tej dyscypliny chyba więcej niż którykolwiek z naszych pięściarzy. Co dalej? Wszystko zależeć będzie od jego charakteru, aspiracji, ambicji, sportowego głodu, potrzeby zdobywania uznania, zwiększania adrenaliny, chęci sukcesu. Dużo jest tych rzeczy, które pchają cię na ring. Sam wiem, że to wszystko zostawić jest trudno – mówi Sosnowski.

Gala w Częstochowie w sobotę od godziny 18:00. Relacja live na Sport.pl.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.