Jak Cristiano Ronaldo kombinuje, by zarabiać miliony. "Brudna piłka" odkrywa tajemnice futbolu

Piłka nożna to nie tylko czysty zdrowy sport, stadiony pełne rozemocjonowanych kibiców i mozolne treningi piłkarzy wchodzących w skład naszych ulubionych drużyn. To także podziemny świat i drugie, pozastadionowe życie, o którym nie mówi się głośno. O brudnych tajemnicach futbolu, wykradanych przez grupę młodych ludzi z Football Leaks opowiada książka Rafaela Buschmanna i Michaela Wulzingera, Brudna piłka. Z archiwum Football Leaks, która ukazała się 15 listopada nakładem wydawnictwa Agora.

Wszystkie te sekrety poznaliśmy dzięki Johnowi. To tajemniczy przywódca grupy ludzi tropiących skandale światowego futbolu, który połączył swoje siły z dziennikarzami z „Der Spiegel” i innych redakcji, by razem wyciągać na widok publiczny większe i mniejsze grzechy piłkarzy, menedżerów i prezesów piłkarskich.

Dzięki nim zaglądamy za kulisy piłkarskiego biznesu. Czytamy o wielkich gwiazdach, które oszukują na podatkach, mimo, że pieniędzmi mogłyby palić w piecu; o piłkarskich kontraktach, w których wszystko jest wycenione: nie tylko bramki i wygrane mecze, ale też dobre i złe zachowania poza boiskiem. Poznajemy świat w którym każda kwota jest sprawą umowną: cena piłkarza, wysokość jego pensji, wysokość menedżerskiej prowizji. I niemal wszystko da się obejść jakąś tajną klauzulą.

Autorzy książki to jednak przede wszystkim wielcy miłośnicy piłki nożnej - sportu który jak żaden inny angażuje miliony kibiców na całym świecie. Ekscytujemy się futbolowym spektaklem, nie chcąc widzieć jego ciemnej strony. Nawet John, który odkrywa przed światem wstydliwe tajemnice Cristiano Ronaldo, pozostaje jego kibicem. I gdy Cristiano strzela gole, John skacze z radości krzycząc: to piłkarz wszech czasów!

Fragment rozdziału "Turyści podatkowi": 

Ile jest wart jeden dzień życia Cristiano Ronaldo? Trudno powiedzieć, ale istnieje parę podpowiedzi. Podpowiedzi wartych miliony. Można je znaleźć przykładowo w Arabii Saudyjskiej, a dokładnie – w saudyjskim koncernie telekomunikacyjnym Mobily, jednym z niezliczonych partnerów reklamowych Ronaldo.

Ta firma już na wiosnę roku 2013 chciała pozyskać portugalskiego gwiazdora do sesji zdjęciowej. Cztery i pół godziny miał Ronaldo pozować do fotografii i filmów w swojej ojczyźnie z wyboru, Madrycie, przy tym miał złożyć autografy na czterech koszulkach i napisać dwa posty na swoim koncie na Facebooku bądź Twitterze. Koncern z Bliskiego Wschodu zapłacił 1,1 miliona. Bywają gorsze dni.

Ten złoty deszcz opisany jest w obejmującej jedenaście stron umowie, którą każdy może przejrzeć. Kontrakt zawarty przez menedżera Ronaldo Multisports & Image Management (MIM) z Saudyjczykami znalazł się w lutym 2016 roku na stronie internetowej Football Leaks. W jednym ustępie czytamy, że operator komórkowy z Rijadu może przez cały rok wykorzystywać w celach reklamowych drogo opłacone zdjęcia i filmy z piłkarzem. Jednakże tylko na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Nawet za tak drobne kąski Ronaldo otrzymuje miliony.

Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro, jak brzmi pełne imię i nazwisko napastnika Realu Madryt, to gwiazda rozchwytywana na całym świecie. Do jego najbardziej znanych sponsorów należą bądź należeli: olbrzym na rynku produktów codziennego użycia i żywności Unilever, sieć fast foodów Kentucky Fried Chicken, producent suplementów diety Herbalife, duńska firma bieliźniana JBS, producent gier komputerowych Konami oraz koncern motoryzacyjny Toyota. Pieniądze sponsorów dla CR7, jak z kolei brzmi jego pseudonim marketingowy, płyną szerokim strumieniem. Według dwutygodnika „Forbes” Ronaldo zarobił w roku 2016 z tytułu wykorzystania swojego wizerunku w reklamie łącznie 32 miliony dolarów.

Zawodowa piłka nożna to największy show-biznes w całym sportowym świecie. Obraca się tu gigantycznymi sumami, których górne granice raczej nie istnieją. Dotyczy to zarówno dochodów z transferów, jak i dochodów z reklam, poborów czy prowizji. Masy pieniądza zalewają futbol, a Cristiano Ronaldo korzysta z tego jak mało kto. Już w samym Realu Madryt, jak stoi w jego kontrakcie przedłużonym w listopadzie 2016 roku do czerwca 2021 roku, zarabia on około 40 milionów euro rocznie. Kwota transferu, czyli suma, którą drugi klub musiałby za niego zapłacić Realowi, wynosi miliard euro.

Ronaldo namiętnie dba o swoje ciało i nieustannie poprawia umiejętność trafiania piłką do bramki. Gdy się czyta jego umowy, można odnieść wrażenie, że sportowcem jest jakby tylko na marginesie, bo przede wszystkim ma się do czynienia ze średniej wielkości działalnością gospodarczą. Roczne obroty Ronaldo sięgają kilkuset milionów euro, on sam otacza się asystą,

na którą składają się agenci sportowi i podatkowi, adwokaci i finansowi żonglerzy. Pomagają mu maksymalizować jego majątek. Motto jest proste: każde zarobione na Ronaldo euro, o ile to możliwe, ma się znaleźć w całości na jednym z jego kont. Brutto równe netto, jeśli tylko się da. Przede wszystkim dotyczy to milionów z reklam.

Aby zoptymalizować swoje finanse, Ronaldo ucieka się do złej praktyki znanej od lat w takich koncernach jak Google, Apple, Starbucks czy Amazon: do turystyki podatkowej. Operujące na całym świecie firmy omijają obowiązek płacenia należności podatkowych, zakładając siedziby swoich firm w krajach o niskiej stopie podatkowej lub przenosząc je tam. Przez taki przemyt pieniędzy kasy państw tracą rocznie miliardy. To prakapitalistyczna skłonność do robienia z „więcej” „jeszcze więcej”. Politycy wielu zachodnich krajów walczą od lat z tą praktyką, jednak kiedy tylko jakiś raj podatkowy zamienią w pustynię, gdzie indziej, najczęściej na jakimś archipelagu, powstają dwa nowe. Ten system faworyzuje bogatych, przede wszystkim superbogatych, nieważne, czy są nimi firmy, czy pojedyncze osoby, ponieważ tylko bogatych stać na skomplikowane struktury dające możliwość uniknięcia podatków.

W przypadku Ronaldo, jak wykazują dokumenty Football Leaks ze Szwajcarii, Maroka, Portugalii i Anglii, pieniądze wędrują po całym świecie. Dla Ronaldo pracują firmy i jedna fundacja w Panamie, Hongkongu, Szwajcarii, na Bermudach i Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, sieć rajów podatkowych i fikcyjnych firm, a na samym końcu pieczę nad jego kapitałem sprawuje mały prywatny bank szwajcarski.

Trzeba dodać, że majątek Ronaldo wynosił w 2015 roku 227 milionów euro. Wykazuje to zestawienie majątkowe, które opublikowała jego firma doradcza Gestifute w związku z dochodzeniem EIC. Pokaźna suma. Ronaldo zgromadził ją po trzynastu latach zawodowego kopania piłki. Ta liczba nasuwa jednak kolejne pytania: dlaczego tak bogaty człowiek musi koniecznie wycisnąć futbol do ostatniego grosza, a szczególnie kosztem kraju, w którym udziela się sportowo? Dlaczego on i jego doradcy zadają sobie tak ogromny, wręcz absurdalny trud, by żonglować milionami jak uliczny gracz w trzy kubki, przemieszczać je z jednej firmy do drugiej, aż urzędom podatkowym zakręci się w głowie i w końcu nie będzie wiadomo, gdzie właściwie podziała się kasa?

Hiszpania – kraj, w którym Ronaldo gra w piłkę i otrzymuje za to bardzo dobre wynagrodzenie – ma bezrobocie na poziomie 18,2 procent. 42,2 procent młodych ludzi nie ma żadnej pracy. W Portugalii, gdzie Ronaldo się urodził i gdzie jest idolem całego kraju, te liczby też nie wyglądają zbyt optymistycznie: 10,2 procent bezrobotnych ogółem i 25,7 procent bezrobotnych wśród młodych. Jednak z normalnymi ludźmi takie gwiazdy sportu już od dawna nie mają kontaktu. Kwoty, które zarabiają, są tak niepojęte, że u wielu z nich w parze na co dzień idą chciwość z megalomanią. Dlaczego niby mieliby płacić? Cokolwiek oddawać nam, zwykłym zjadaczom chleba? To bogom należą się ofiary, nie odwrotnie. I żeby z niewyobrażalnych wprost sum możliwie jak najwięcej zatrzymać dla siebie, balansują ze swymi doradcami finansowymi na krawędzi prawa podatkowego. Kto nie gra z nimi w tę grę, bo być może pamięta jeszcze o odpowiedzialności społecznej, uważany jest najprawdopodobniej za naiwniaka i słabeusza.

Ale branża futbolowa idzie takim kombinatorom jak Ronaldo na rękę. W tym interesie Portugalczyk nie jest żadnym wyjątkiem, tylko szczególnym przykładem zuchwałości – widać to po całym systemie szachrajstwa podatkowego.

Książka "Brudna Piłka" dostępna TUTAJ

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.