Pięć - tyle goli w 12 meczach Ekstraklasy strzelili łącznie Christian Gytkjaer i Nicki Bille Nielsen. Dla porównania 12 bramek na koncie ma już Igor Angulo z Górnika Zabrze, dziewięć razy trafiał Carlitos z Wisły Kraków, po osiem goli strzelili Marco Paixao z Lechii Gdańsk, Marcin Robak ze Śląska Wrocław i Jakub Świerczok z Zagłębia Lubin. Od poznańskiego duetu skuteczniejszy jest też Krzysztof Piątek z Cracovii.
Chociaż Lech przed 13. kolejką ligową prowadził w tabeli, a więcej goli od niego strzelił tylko Górnik Zabrze, to w Poznaniu mają powody do narzekań. Głównym z nich są właśnie napastnicy. W sobotę zespół Nenada Bjelicy na wyjeździe zmierzy się z Lechią. Początek meczu o godz. 20.30, relacja na żywo w Sport.pl.
Napastnicy Lecha gola nie strzelili już od ponad 11 godzin! Gytkjaer po raz ostatni do siatki trafił 20 sierpnia w wyjazdowym meczu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza (3:1). Duńczyk, który na przełomie lipca i sierpnia w tydzień potrafił zdobyć pięć bramek, w ostatnim czasie się zaciął.
Piłkarz, który wg nieoficjalnych informacji w Poznaniu zarabia 30 tys. euro miesięcznie, dwa ostatnie mecze zaczął na ławce rezerwowych. O ile do spotkania z Legią nie był w pełni gotowy z powodu urazu, o tyle przeciwko Jagiellonii nie zagrał, bo Bjelica wolał dać kolejną szansę Nielsenowi.
- Mam 27 lat. Napastnikiem jestem już ponad 10 lat i wiem, jakie są oczekiwania kibiców. Takie same są moje. Wszyscy oczekujemy bramek. Jestem rozczarowany, że dawno nie trafiłem. Sam chcę co mecz zdobywać gole i daję z siebie wszystko, by tak było. Koncentruję się na ciężkiej codziennej pracy i wierzę, że to przyniesie efekty w kolejnych meczach - powiedział Gytkjaer.
Nielsen nie jest jednak skuteczną alternatywą. Duńczyk ostatnią bramkę zdobył 30 lipca w spotkaniu z Piastem Gliwice (5:1) i było to trafienie z rzutu karnego. Na gola z gry 29-latek czeka od 20 lipca, czyli meczu II rundy eliminacji Ligi Europy przeciwko FK Haugesund (2:0). Nielsen w lidze nie trafił już od 13 spotkań, niechlubny rekord napastników Lecha należy do Dawida Kownackiego, który na bramkę czekał aż 15 meczów.
Obaj napastnicy zawiedli Bjelicę i kolegów przed tygodniem. W Białymstoku Nielsen, który zaczął od początku, strzeliłby gola, gdyby nie to, że po dobrym podaniu Darko Jevticia dał złapać się na spalonym. W niespełna 30 minut dwie doskonałe okazje zmarnował Gytkjaer. Duńczyk najpierw nie zdobył bramki, bo w idealnej sytuacji uderzył wprost w Mariana Kelemena. Później, po podaniu Nicklasa Barkrotha, też był na spalonym.
Gytkjaer mecz z Lechią najprawdopodobniej rozpocznie w podstawowym składzie. Bjelica nie ma większego wyboru, bo na jednym z treningów Nielsen złamał nos i do zajęć być może wróci w przyszłym tygodniu.
- W Białymstoku nie zrobił nic specjalnego, ale walczył i pressował. Myślę, że to, że nie grał od początku w dwóch meczach, zmobilizowało go do jeszcze cięższego treningu. Pokazał, że chce grać. Jestem pewien, że będzie bardzo ważnym zawodnikiem dla drużyny - powiedział o Gytkjaerze Chorwat.
Napastnicy Lecha Poznań Marta Kondrusik, Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl; Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl
Dobra forma Gytkjaera w pierwszych tygodniach pobytu w Poznaniu spowodowała, że kibice zapomnieli o tym, jak skutecznym i ważnym zawodnikiem dla Lecha był Robak. Teraz fani „Kolejorza” mogą jednak wzdychać i wspominać rywalizację doświadczonego napastnika z Kownackim.
Chociaż w poprzednim sezonie Bjelica w podstawowym składzie wolał wystawiać młodzieżowego reprezentanta Polski, to Robak był zawodnikiem skuteczniejszym. 34-latek narzekał na brak wsparcia ze strony szkoleniowca w walce o koronę króla strzelców, przez co popadł z nim konflikt. Ten z kolei doprowadził do transferu Robaka do Śląska. Wcześniej do Sampdorii odszedł za to Kownacki.
Dziś za takimi strzelcami w Poznaniu mogą tęsknić. Robak strzelał gola co 113 minut, Kownacki co 150. Drużyna mogła być pewna, że gdy bramki nie zdobędzie jeden, niemal na pewno zrobi to drugi.
W tym sezonie Lecha ratują na razie pomocnicy - po trzy gole strzelili Maciej Makuszewski i Łukasz Trałka, po dwa Maciej Gajos i Mario Situm. Z jednej strony większa wszechstronność może Bjelicę cieszyć, z drugiej jednak Chorwat na pewno wie, że bez skutecznego napastnika walka o mistrzostwo Polski znów może zakończyć się rozczarowaniem.