„La Gazzetta dello Sport” decyzję o wystawieniu w pomocy Piotra Zielińskiego obok Marka Hamsika nazwała „niefortunną”. I to jedna z delikatniejszych opinii po meczu Napoli z Manchesterem City. Przed meczem Sarri mówił o swoim zespole, że chciałby zobaczyć na boisku „jedenastu ch..ków”, którzy sobie będą śmiało pogrywać z City. Po meczu Sarri usłyszał pytania, czy sam z pogrywaniem nie przesadził, zestawiając pomoc aż tak ofensywnie i wprowadzając dwóch piłkarzy oszczędzanych w lidze, Zielińskiego i Amadou Diawarę.
- Zarzucacie mi, że robię za mało zmian. Teraz gdy zrobiłem dwie, mówicie że za dużo. Ja nie widziałem żebyśmy przez te zmiany mieli problemy. A gdyby Arkadiusz Milik był zdrowy, to również jego bym wystawił. I to nie byłoby lekceważenie Ligi Mistrzów, tylko okazja do sprawdzenia piłkarzy – bronił się Sarri, który meczem w Manchesterze nie uciszył spekulacji, że dla Napoli liczy się w tym sezonie przede wszystkim walka o scudetto. Zielińskiego trener wziął w obronę już wcześniej, w najlepszy możliwy sposób: nie zmieniając go aż do końca meczu. Dał mu czas na nabranie rozpędu, mimo że pierwsze pół godziny zupełnie się Polakowi nie udało. Tak jak i Hamsikowi, Driesowi Mertensowi, obronie, wyliczać można długo. Ale w przypadku Zielińskiego to było bardziej widoczne, bo taki już urok tego piłkarza: nie wygra starcia bark w bark (miał w drugiej połowie szczególnie bolesne dla dumy starcie o górną piłkę z Kevinem de Bruyne’em: Belg strącił go z siebie, Polak upadł, sędzia nie dopatrzył się faulu), nie będzie jeździł po trawie wślizgami, ani wygrywał sprintów. Ma rozwiązywać problemy drużyny grając w piłkę. A przez pierwsze pół godziny w piłkę grali tylko gospodarze, goście byli widzami. Stracili dwa gole, mogli stracić cztery.
City grali jakby mieli przewagę zawodnika. A w pomocy po prostu ją mieli, umiejętnie się ustawiając i wymieniając pozycjami. I Zieliński z Hamsikiem często mieli problem już z ustaleniem, do którego rywala ruszyć. – Chciałem jakości w rozegraniu, bo Manchester City jest jak my, nie lubi nie mieć piłki – tłumaczył swoje decyzje Sarri. I wyjaśniał, że razem z drużyną źle dobrali pressing, dlatego na początku nie byli w stanie odebrać rywalom inicjatywy. I stąd się wzięły straty, których nie udało się odrobić do końca. Ale przynajmniej udało się trochę zatrzeć złe wrażenie. Im dalej w mecz, tym więcej w nim było Napoli. Oraz Zielińskiego, który w drugiej połowie po zmianach pozycji był częściej przy piłce. Nadal jednak czeka na taki mecz w europejskich pucharach, który dodałby mu pewności siebie na przyszłość. Być może następna okazja będzie za dwa tygodnie, w rewanżu z City w Neapolu.