Siatkówka. Andrea Gardini: PlusLiga jest trudniejsza

- W każdym miejscu, do którego by się nie pojechało, można przegrać spotkanie. Poza tym rozgrywki są bardzo długie, więc nie możemy za bardzo cieszyć się z wygranych w poszczególnych meczach - za trzy dni mamy kolejne - o trudach PlusLigi dla Sport.pl trener ZAKSY, Andrea Gardini.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle to od dwóch sezonów hegemon w PlusLidze. Dwa mistrzostwa Polski i Superpuchar sytuują ją w gronie głównych faworytów do złota kolejnych rozgrywek. W drużynie wiele się jednak zmieniło. Przede wszystkim opuścił ją trener Ferdinando De Giorgi, który na chwilę zajął się reprezentacją Polski; w zespole brakuje też Dawida Konarskiego, który wybrał kierunek turecki.

Mimo to pod wodzą Andrei Gardiniego do tej pory ZAKSA radzi sobie na „5”. Kędzierzynianie wygrali wszystkie dotychczas rozegrane trzy mecze, tracąc w nich tylko dwa sety – z Resovią i Aluronem Virtu Wartą. Jastrzębski Węgiel zawodnicy z Opolszczyzny pokonali 3:0. Przed nimi środowe spotkanie na wyjeździe z Cuprum Lubin.

Kurtuazja kurtuazją, ale jak odnalazł się pan w roli następcy Ferdinando De Giorgiego?

Andrea Gardini: - Jeśli ktoś jest trenerem, to nie może obawiać się wyzwań. Współpraca z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle jest jednak wielka, ponieważ w ostatnich dwóch latach zespół ten osiągał 1. miejsce w PlusLidze. Nie traktuję tego jednak, jako coś, czego powinienem się obawiać, ale jako szansę. Jestem szczęśliwy, że ją dostałem.

Drużyna się zmieniła, to prawda, w szczególności mam na myśli jednego podstawowego gracza. Wbrew pozorom nieobecność Kevina Tillie w końcówce poprzedniego sezonu jest dla nas teraz ułatwieniem – Rafał Buszek go zastępował i miał kilka chwil, by w sytuacji boiskowej zgrać się z teamem.

Mój pomysł na siatkówkę jest jednak trochę inny niż Ferdinando De Giorgiego i siatkarze, którzy zostali w drużynie muszą to zrozumieć. Pracują jednak nad tym wytrwale i robią wszystko, by poprawić swoje wyniki. Cieszę się z tego, jak wyglądamy na boisku. Wiem też, że porażki będą nam się zdarzać, jak w czasie Superpucharu, ale i tak jestem bardzo zadowolony z pracy, którą wykonujemy.

To będzie długi sezon. Gramy średnio co trzy dni, więc nie mamy zanadto czasu, by trenować, ale jestem pewny, że damy sobie radę.

Nie ma Konarskiego jest Torres, nie ma trenera De Giorgiego – pojawia się Andrea Gardini. Atakujący i styl prowadzenia drużyny mają kolosalną wartość dla formy. Mimo to poprawna, nieznosząca błędów siatkówka, w której nie ma szaleństwa Olivy, ale jest spokój, nadal jest waszym znakiem rozpoznawczym. Jak to zrobiliście?

- Wydaje mi się, że w dużej mierze jest to zasługa Benjamina Toniuttiego, którego umiłowanie do dokładnej i szybkiej siatkówki nie mija z kolejnymi atakującymi czy roszadą na pozycji przyjmującego. Od początku wiedziałem, że sam z siebie też nie chcę tego zmieniać.

W części aspektów moja filozofia siatkówki jest podobna do tej, którą prezentował trener De Giorgi – skupienie na prostej grze, brak usprawiedliwienia błędów. Nie mając czasu na trening skupiamy się na sobie i to zdaje egzamin. 

Zarówno ja, jak i Fefe pochodzimy z tego samego kraju i głównie od tego samego trenera – Julio Velasco – więc można między nami znaleźć kilka podobieństw.

Wszyscy patrzą jednak panu na ręce i w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu z olsztynianami, kiedy każdy wynik powyżej połowy tabeli był sukcesem, chcą kontynuacji złotej passy ZAKSY. Nie tylko w Polsce, ale i w Europie.

- Dla mnie nie zmieniło się jednak wiele. Moim celem nieustannie i od zawsze będzie poprawa gry moich zawodników. Jeśli dam im coś i nauczą się jak grać lepiej, to czuję, że urosną jako drużyna. Kiedy zespół mierzy w wyższe cele, to i problemy są większe, ale idea, która mi przyświeca cały czas jest taka sama.

Macie Marco Falaschiego, Sławomira Jungiewicza i Rafała Szymurę – nazwiska, które nie były transferami z pierwszych stron gazet. Jedną szóstką da się wygrać mistrza i medal Ligi Mistrzów?

- Już na wstępie wiem, że nie da się wygrać tego wszystkiego jedną szóstką. Dużo do myślenia może jednak dać mecz z Resovią, w którym Rafał Szymura pokazał się z naprawdę świetnej strony. Wiem, że w szeregach mojego zespołu mam jeszcze kilku innych młodych graczy, których potencjał na pewno wykorzystam w tych długich rozgrywkach tak, jak robiłem to w AZS-ie z Jakubem Kochanowskim czy Aleksandrem Śliwką.

W przypadku ZAKSY mam pewność, że każdy z młodszych zawodników był szkolony do tego, by w przyszłości stać się wielkim graczem. Wierzę, że tak będzie.

Macie za sobą dziwne mecze – mimo wszystko trudną wygraną w Zawierciu, pokonanie Resovii, ale i łatwe zwycięstwo z Jastrzębskim Węglem. PlusLiga jest słabsza czy mocniejsza?

- PlusLiga jest trudniejsza – w każdym miejscu, do którego by się nie pojechało, można przegrać spotkanie. Poza tym rozgrywki są bardzo długie, więc nie możemy za bardzo cieszyć się z wygranych w poszczególnych meczach – za trzy dni mamy kolejne.

To, co dzieje się w PlusLidze dobrze obrazuje nasz mecz z 3. drużyną poprzedniego sezonu. Przez pierwsze dwa sety nie było jej na boisku – nadal nie wiem dlaczego – ale mimo wszystko w ostatniej partii zdecydowanie poprawiła grę i nagle pojedynek się wyrównał. Żeby nie dać się takiemu „uśpieniu” musimy postawić na koncentrację na celu, która mam nadzieję będzie nam przyświecać do końca sezonu.

To co pan zrobi, by Mateusz Bieniek zaczął blokować?

- Ha, ha. Ok, Mateusz ma problem z blokiem, ale generalnie jest bardzo przydatnym zawodnikiem. Dysponuje świetnym serwisem i dobrze gra na wysokiej piłce w ataku, a to jego bardzo duże atuty. Czasami świetnie zaprezentuje się nawer w obronie! Wierzę, że przy takich umiejętnościach któregoś dnia znajdzie sposób, by odnaleźć w bloku swój właściwy rytm.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA