Ekstraklasa. Dwóch dobrze grających piłkarzy, z czego jeden to rezerwowy. Tak Legia (nie)grała z Górnikiem [OCENY]

Legia przegrała 1:3 z Górnikiem Zabrze w pierwszej kolejce Lotto Ekstraklasy. Zobacz, jak oceniliśmy mistrzów Polski za to spotkanie w skali 1-6.

Arkadiusz Malarz: 1+. Za utratę pierwszego gola trochę go można winić. Przy drugim niewiele mógł zrobić, bo obrońcy Legii zachowali się skandalicznie. I to tyle o grze Malarza, który pod koniec pierwszej połowy - po drugim golu dla Górnika - został zniesiony z boiska na noszach po tym, jak w głowę kopnął go Igor Angulo.

Łukasz Broź: 1+. Wygrane pojedynki w obronie przeplatał przegranymi. A w zasadzie, to więcej miał tych przegranych, niż wygranych. Do ataku biegał, ale w sumie nie wiadomo po co, bo tam też niczego wielkiego nie zaprezentował. Zdjęty z boiska w 60. minucie.

Maciej Dąbrowski: 1+. W obronie spokojny i opanowany, ale tylko w pierwszych minutach. Im dłużej trwał mecz, tym częściej się mylił. Najpoważniej w 43. minucie, kiedy w środku pola dał się ograć Łukaszowi Wolsztyńskiemu, który rozpoczął bramkową akcję Górnika.

Artur Jędrzejczyk: 1. Do spółki z Dąbrowskim zamieszany w utratę drugiego gola. I to zamieszany spektakularnie, bo zadziwiające było to, jak przez kilkadziesiąt metrów nie mógł dogonić Angulo. Jakby tego było mało, sprowokował też trzecią bramkę dla Górnika. Bardzo słaby mecz.

Adam Hloušek: 2. Przysnął przy pierwszym golu dla Górnika, kiedy w polu karnym nie upilnował Mateusza Wieteski. To chyba jego najpoważniejszy błąd w tym meczu. Później, na tle mylących się kolegów z drużyny, wyglądał nawet przyzwoicie, ale to żaden komplement.

Guilherme: 2+. Szybko zarobił żółtą kartkę. Nie grał jakoś wybitnie, ale i tak przed przerwą był jednym z aktywniejszych legionistów. Po przerwie też się starał. Przeprowadził kilka indywidualnych akcji, ale bez wymiernego efektu. To znaczy efekt był jeden - odnotowany w 37. minucie pierwszy celny, choć niezbyt groźny, strzał dla Legii.

Michał Kopczyński: 2. Na początku spotkania dobrze przerywał akcje Górnika i starał się grać piłkę szybko do przodu. Niestety później równał w dół. Dostosował się do reszty i już nic wielkiego nie pokazał. Po przerwie nie wybiegł na boisko.

Mateusz Szwoch: 2. W pierwszej połowie brał udział w trzech w miarę udanych akcjach Legii (podkreślamy: W MIARĘ), ale tylko po jednej było względnie groźnie pod bramką Górnika (podkreślamy: WZGLĘDNIE). Wcześniej mało przydatny w ofensywie. Podchodził co prawda do większości stałych fragmentów gry, z których piłkę uderzał nawet nieźle (widzieliśmy dużo gorsze próby), ale nikt z tego nie skorzystał.

Thibault Moulin: 2. Niby robił dużo, ale dużo rzeczy źle. Zaczął od niechlujnego podania w kierunku Brozia. A później wcale nie było lepiej, bo nie tylko podawał niedokładnie, ale też strzelał obok bramki, a w 31. minucie zaliczył bezmyślną stratę przed własnym polem karnym, która powinna skończyć się golem dla Górnika.

Dominik Nagy: 4. Starał się, biegał, doskakiwał do rywali, ale był w tym osamotniony. W 26. minucie miał trzech, a może nawet czterech kolegów z drużyny obok siebie, ale zagrał do nikogo, marnując dobrą akcję. Po przerwie podawał rzadziej, częściej grał sam, ale w 80. minucie, to po jego ładnym odegraniu klatką piersiową, gola w swoim debiucie strzelił Armando Sadiku.

Kasper Hämäläinen: 1. Przed meczem Jacek Magiera zastanawiał się, czy dać szansę w ataku nowemu napastnikowi. Zdecydował się jednak na Hämäläinena. No i powinien żałować, bo przed przerwą Fin nie oddał ani jednego celnego strzału (niecelnego zresztą chyba też nie). Był wszędzie, tylko nie w ataku. Po przerwie też nie zachwycał: raz doszedł do strzału - w 53. minucie - ale nie trafił w bramkę, choć powinien.

Radosław Cierzniak: 3. W doliczonym czasie pierwszej połowy zmienił półprzytomnego Malarza. Tuż po przerwie nie miał za wiele roboty, bo Górnik zaczął od obrony korzystnego wyniku. No, ale w końcu ruszył i zmusił rezerwowego bramkarza Legii do pracy. Po raz pierwszy w 63. minucie, kiedy Cierzniak obronił strzał z dystansu, a po raz drugi dwie minuty później, kiedy Cierzniak wpuścił gola, za którego obwiniać go jednak  nie można.

Armando Sadiku: 4. Zagrał całą drugą połowę. Zaczął od machania rękami w kierunku kolegów z zespołu, by ci podali mu piłkę. Gdy zorientował się, że za bardzo nie chcą, zaczął wracać się do środkowej strefy, by sam o nią walczyć. Wygrał kilka pojedynków, kilka przegrał, ale przynajmniej się starał (najbardziej obok Nagy'a). I w przeciwieństwie do Hämäläinena próbował strzelać, i to celnie - w 80. minucie zdobył honorową bramkę dla Legii.

Krzysztof Mączyński grał przez pół godziny, ale naszym zdaniem nie pokazał nic wielkiego, by zasłużyć na ocenę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.