NBA. Czy Golden State Warriors utrzymają mistrzowską "paczkę"?

Tylko czterech graczy Golden State Warriors ma gwarantowane kontrakty na kolejny sezon. Z klubu mogą odejść Stephen Curry i Kevin Durant. Władze Warriors czeka pracowite lato.

W NBA w poprzednich latach były superzespoły, ale nigdy takiego jak ten w Oakland. Warriors mają cztery wielkie gwiazdy i żadna z nich nie ma jeszcze 30 lat. Zdobyli drugi tytuł mistrzowski w ostatnich trzech latach. Przez trzy ostatnie sezony w sezonie zasadniczym ani raz nie wygrali mniej niż 60 meczów. Weszli na poziom dla większości drużyn nieosiągalny. I wielce prawdopodobne jest, że ze szczytów NBA szybko nie spadną.

Wprowadzenie kolejnej umowy zbiorowej w 2011 roku (tzw. CBA) miał przyblokować możliwość budowania gwiazdozbiorów w klubach NBA, ale sytuacja się zmieniła, gdy obowiązywać zaczęła nowa umowa telewizyjna. Budżety klubów powiększyły się o ponad 1/4. Salary cap wzrosło w rok z 70 do 94 mln dol. To dlatego Warriors przed rokiem mogli podpisać wysoki kontrakt z Kevinem Durantem i to dlatego w tym sezonie uda im się zatrzymać trzon zespołu.

Z Draymondem Greenem i Klayem Thompsonem sprawa jest prosta - obaj mają jeszcze wciąż ważne kontrakty. Durant, który do zespołu dołączył latem zeszłego roku, może automatycznie sam przedłużyć kontrakt lub z niego zrezygnować, by podpisać z drużyną jeszcze wyższą umowę. I tak się pewnie stanie. Trudno sobie też wyobrazić Warriors bez Stephena Curry’ego. Jego kontrakt z zespołem właśnie się kończy. Do tej pory zarabiał 12 mln dol. za sezon, latem czeka go wielka podwyżka. Wątpliwe, by Warriors chcieli zaoszczędzić na zatrzymaniu jednego z najlepszych zawodników nie tylko swojej drużyny.

Podwyższone salary cap daje większe pole manewru przy przekonywaniu gwiazd, ale od generalnego menedżera wymaga nie lada gimnastyki przy zatrudnianiu i negocjowaniu umów z rezerwowymi, bo pieniądze nie są ograniczone. I to może być spore wyzwanie dla Warriors. Nie licząc Curry’ego aż ośmiu zawodników latem będzie mogło związać się z innym klubem. A Warriors, chcący zatrzymać dwie wielkie gwiazdy, mogą nie mieć aż tak mocnych finansowych argumentów, by ich przekonać do pozostania. Właściciele klubu na dziurę w budżecie nie narzekają, ale system finansowy NBA zniechęca do zbyt dużych wydatków. Kluby, które przekroczą próg tzw. podatku od luksusu, muszą m.in. płacić ogromne kary finansowe. Na dłuższą metę nikomu to się nie opłaca. Dodatkowo, władze Warriors muszą też patrzeć w przód. Klay Thompson ma kontrakt ważny jeszcze przez rok, a Draymond Green dwa lata.

Choć trener Steve Kerr udowodnił, że potrafi z zawodników drugoplanowych wycisnąć często więcej niż wydaje się, że oni potrafią, to trudno przewidzieć, czy Warriors będą mieli do dyspozycji taką samą grupę „pomagierów”, co w tym sezonie.

33-letni Andre Iguodala, MVP finałów z 2015 roku, do tej pory zarabiał 11 mln dol. rocznie i dla niego to może być ostatnia na duży gwarantowany kontrakt w NBA. Shaun Livingstone i Ian Clarke mają szansę na wysokie kontrakty w innych klubach NBA, nie wiadomo, czy w zespole zostaną ważni podkoszowi Zaza Pachulia i JaVale McGee.

Z drugiej strony, zespoły mające ogromne szanse na mistrzostwo zawsze przyciągały do siebie zawodników gotowych poświęcić nieco (lub nawet nieco więcej), żeby móc zdobyć tytuł. To dlatego m.in. David West zgodził się grać dla Warriors za 1,5 mln dol. w ostatnim sezonie. A chętnych na pierścień mistrzowski może być więcej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.