Tegoroczną edycję Ligi Mistrzów zakończył z 12 trafieniami. To starczyło by w tych rozgrywkach zostać najlepszym strzelcem i przyczynić się do końcowego triumfu swej drużyny.
Większość ze swych trafień Ronaldo zaliczył w meczach kluczowych - w ćwierćfinałach, półfinałach i finale Champions League. Po pięciu golach w dwumeczu z Bayernem Monachium, trzech z Atletico Madryt w najważniejszym spotkaniu sezonu Portugalczyk trafił dwa razy. Najpierw dogonił, potem prześcignął w zestawieniu strzelców Lionela Messiego. Został pierwszym piłkarzem, który strzelał gole w swoich trzech kolejnych finałach Ligi Mistrzów.
Do tego dołożył jeszcze pięć asyst, co też dało mu miejsce na podium w tej kategorii. Wkładu Ronaldo w triumf ekipy Zinedina Zidana w Chamions League, jasno pokazują liczby. One w ogóle były dla CR7 dobre. Zresztą urodzony na Maderze napastnik sezon 2016/17 zakończył z 600. golem w swojej karierze.
Liczą się tytuły
Przyczynił się do tego również okazały dorobek w Primera Division. Co prawda 25 goli w porównaniu z rokiem 2015 czyli 48 ligowymi trafieniami nie robi wielkiego wrażenia, ale różnica jest jedna. Wtedy Real kończył sezon w La Liga za plecami Barcelony, teraz to on był pierwszy. Wydaje się, że mistrzostwo kraju i ponowny triumf w Lidze Mistrzów powinno znów zapewnić Portugalczykowi prestiżową nagrodę „France Football”. Znów bo w tamtym roku ten tytuł udało zgarnąć nawet mimo „jedynie” wicemistrzostwa Hiszpanii.
W sytuacji gdzie cała Europa zachwyca się cudownym Kylianem Mbappe, Lionel Messi zostaje królem strzelców w Hiszpanii z 37 trafieniami, Gianluigi Buffon do finału Ligi Mistrzów puszcza w tych rozgrywkach tylko trzy gole, liderem złotego wyścigu pozostaje tylko Ronaldo. W roku nieparzystym – gdy nie ma żadnej wielkiej imprezy, najbardziej liczą się zwycięstwa klubowe, te stoją po stronie Portugalczyka. Dodatkowo Ronaldo może wygrać jeszcze Superpuchar Europy. Rozpędzony Real w starciu z Manchesterem United będzie miał na to spore szanse. Ronaldo dobrą okazje by postawić kropkę nad „i”.