Eliminacje MŚ 2018. Islandia odnosi historyczne zwycięstwo i prosi o ciszę

Piłkarze reprezentacji Islandii poprosili o ciszę na pokładzie samolotu i poszli spać po wyjazdowym zwycięstwie nad Turcją 3:0 w przedostatniej kolejce eliminacji MŚ 2018. Jeśli w poniedziałek wyspiarze wygrają u siebie z Kosowem, po raz pierwszy w historii zagrają na mundialu

Mająca nieco ponad 300 tysięcy mieszkańców Islandia za kilka dni może zostać najmniejszym w historii krajem, który wyśle swoją reprezentację na piłkarskie mistrzostwa świata.

"Islandia wygrała 3:0 z Turcją w eliminacjach mistrzostw świata i jeśli w poniedziałek pokona Kosowo, po raz pierwszy w historii zagra na mundialu - informuje swoich rodaków gazeta "Pressan". Do spotkania z najsłabszym zespołem grupy jej liderzy przygotowania zaczęli już bezpośrednio po meczu w Turcji. "Zespół nie podróżuje sam, latają z nim dziennikarze i kibice. Wszyscy zostali poproszeni o ciszę, by piłkarze mogli spać. Trzeba odpoczywać przed poniedziałkiem" - czytamy na stronie Pressan.is.

Wygrywając w Eskisehirze Islandczycy pozbawili szans na mundial Turków. Zajmują oni czwarte miejsce w tabeli, mając 14 punktów. Islandia ma 19 "oczek", za nią plasują się Chorwaci i Ukraińcy, którzy mają po 17 punktów, i w poniedziałek zmierzą się w Kijowie w walce o - najpewniej - miejsce tylko w barażu o awans do finałów MŚ.

"Chorwaci w panice, szok po ostatniej nocy" - tak o piątkowym remisie 1:1 z Finlandią pisze chorwacki portal Sportske.net. Dotychczasowy lider grupy zanotował kosztowną wpadkę na własnym boisku, tracąc gola z Finami w 90. minucie.

Tak prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek na Twitterze na gorąco komentował ten sensacyjny wynik.

A po kilku godzinach dodawał:

W sobotni poranek serwis Index.hr podał, że Ante Cacic został zwolniony, bo podczas nocnej narady szefowie federacji uznali, że przed ostatnią kolejką eliminacji zespół potrzebuje terapii szokowej.

Gorąco jest też w Turcji. Portal Haberler.com informuje, że podanie się do dymisji rozważa Yildirim Demiroren. Prezes tureckiej federacji nie zapanował nad reprezentacją w ostatnich miesiącach. W czerwcu ówczesny trener Fatih Terim wykluczył z kadry Ardę Turana, bo piłkarz na pokładzie samolotu kadry rzucił się na jednego z dziennikarzy. Później zawodnik Barcelony ogłosił, że swojego zachowania nie żałuje i definitywnie żegna się z reprezentacją. Ale w sierpniu Turan ogłosił powrót. Zrobił to po rozmowach z nowym szkoleniowcem, Mirceą Lucescu. Rumun zastąpił na stanowisku Terima. Ten stracił posadę po tym, jak podczas prywatnego wyjścia do restauracji pobił się z jej właścicielem, a nagrania z zajścia trafiły do mediów.

Piątkowy mecz z Islandią był setnym występem Turana w drużynie narodowej. Przed spotkaniem odebrał specjalną pamiątkę przygotowaną na tę okazję, a z boiska schodził w 60. minucie, przy stanie 0:3, z uśmiechem.

- Dobrze znaliśmy Islandię, byliśmy przygotowani, ale i tak zostaliśmy pokonani w bardzo prosty sposób. Wszyscy jesteśmy smutni, Arda Turan też - tłumaczył Tayfur Havutcu na łamach dziennika "Milliyet". W piątek to on prowadził zespół, a Lucescu oglądał mecz z trybun, bo został ukarany za zbyt gwałtownie wyrażane protesty wobec sędziów wrześniowego meczu Turcji z Ukrainą (Turcy przegrali 0:2, a po spotkaniu Rumun ruszył do arbitrów ze swoim smartfonem i chciał im pokazać sytuacje, w których mylili się na niekorzyść jego drużyny).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.