Piłkarze z reprezentacji, oferty z Europy i twierdza w Kazachstanie. To FC Astana, rywal Legii w walce o Ligę Mistrzów

Są mocni u siebie, znają smak Ligi Mistrzów, a połowa ich składu gra w rodzimych reprezentacjach. Jej piłkarzami interesują się zresztą mocne kluby z Europy. FC Astana to rywal Legii Warszawa w III rundzie kwalifikacji Champions League. Klub z Kazachstanu argumentów w tej walce będzie miał sporo.

Astana prawo gry w III  rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów powinna zapewnić sobie już w pierwszym wyjazdowym meczu z mistrzem Łotwy. Jej ataki na bramkę Spartaksa trwały niemal nieustannie. Goście zdominowali posiadanie piłki, byli agresywniejsi, oddali  11 celnych strzałów. Gospodarze ani jednego. Końcowy  wynik 0:1 nie oddaje tego, co działo się na kameralnym, niespełna 3 tysięcznym obiekcie w Jurmali. No chyba, że spojrzymy na te wydarzenia tłumacząc je dobrą grą Spartaksa w obronie i znakomitymi, a czasem szczęśliwymi interwencjami ich bramkarza Jevgenijsa Nerugalsa. Rewanż dla Kazachów miał być formalnością. Był nerwówką. Chociaż po godzinie gry prowadzili 1:0 po trafieniu Patricka Twumasiego, to rywale wyrównali w 72. minucie i do awansu brakowało im tylko jednego trafienia.  Dwumecz mógł zatem rozstrzygnąć się różnie.  Nie taka silna ta Astana jak ją malują?

"Zawiodły głowy"

Niekoniecznie, chociaż drużyna z Kazachstanu zrealizowała swój cel, to o jej występie w drugiej rundzie eliminacji LM, w Kazachstanie trochę się pisze. Serwis Prosports.kz określa jej mecze jako „mało przekonywujące”, a  Sports.kz przytacza słowa dyrektora klubu „ w kolejnych meczach zobaczycie zupełnie inne oblicze drużyny”.

Na temat gry mistrza kraju w gazecie „Litar” wypowiedział się też  Wohid Gulomhajdarow, niegdyś zawodnik reprezentacji olimpijskiej ZSRR, Lokomotiwu Moskwa, a potem trener kilku ekip w Kazachstanie m.in. Lokomotiwu Astana. Jego zdaniem w ostatnich meczach zawiodły głównie głowy zawodników.  – Coś było nie tak z ich podejściem do tego spotkania. Po okresie walki, drużyna nieco odpuściła ,jakby była zadowolona z wyniku. Niezależnie od klasy rywala ciągle trzeba grać agresywnie i wykorzystywać swoje mocne strony – tłumaczył były szkoleniowiec.

Chociaż mecze Astany z Łotyszami powinny być dla sztabu Legii cennym materiałem do analizy to trudno sobie na ich podstawie wyrabiać zdanie o sile kazachskiej piłki. Jako ciekawostkę dodamy tylko, że wspomniany Spartaks grał ostatnio towarzysko z Arką Gdynia. W meczu w  Gniewinie pokonał ekipę Leszka Ojrzyńskiego 2:1. To było kilka dni przed tym jak Arka w Warszawie wywalczyła Superpuchar w starciu z Legią.

Wyobrażenia o Astanie lepiej tworzyć sobie przez pryzmat tego jak klub funkcjonuje i jakie wyniki odnotowywał w Europie z rywalami, którzy już swoją markę mają.

Twierdza Astana

Astana w minionych latach zdominowała rozgrywki krajowe. Klub funkcjonujący od 2009 roku zostawał mistrzem Kazachstanu przez ostatnie trzy lata. W tym sezonie znów pewnie zmierza po czwarte mistrzostwo. W swej krótkiej historii dał się już też poznać w Europie.

Z eliminacji europejskich pucharów odprawiał już z kwitkiem Hapoel, AIK, Maribor, HJK czy BATE. Zresztą do Ligi Mistrzów w sezonie 2015/16 zdołał się przedrzeć po pokonaniu APOELU. Grał w niej bynajmniej nie jako rywal dostarczający punktów. Sam zdobył  ich aż 4. Czyli tyle co Legia w sezonie 2016/17. Analogia do występów obu ekip w europejskiej elicie jest jeszcze jedna.

Jeśli stołeczna drużyna może pochwalić się remisem na Łazienkowskiej z Realem Madryt, to kibice Astany u siebie wciąż pamiętają remis z Atletico Madryt. Zresztą żaden zespół grający z Kazachami w grupie nie był w stanie wywalczyć na ich terenie trzech punktów. Benfica Lizbona i Galatasaray Stambuł strzeliły i straciły tam po dwa gole.  Zresztą Astana zremisowała też z Turkami w meczu rewanżowym.

Poprzedni rok przyniósł młodemu klubowi możliwość gry w fazie grupowej Ligi Europy. Pięć punktów zdobyte po zwycięstwie z APOELem i remisach z Olympiacosem Pireus czy Young Boys Brno dało ostatecznie czwarte miejsce w grupie, ale kolejne europejskie doświadczenia są dla Astany bezcenne.

Statystycznie te międzynarodowe boje Kazachów u siebie robią duże wrażenie. Przez dwa ostatnie lata i 12 meczów na Astana Stadium odnieśli oni 6 zwycięstw i 6 remisów. Ujmując to dosadniej: NIE WYGRAŁ WTEDY TAM NIKT.

Piłkarze za miliony, oferty z Europy

Twórcą tych, nie bójmy się użyć słowa, sukcesów jest trener Stanimir Stoiłow pracujący w klubie od 2014 roku. O pieniądze w klubie, finansowanym przez spółkę zarządzającą państwowymi kolejami, martwić się nie musiał. Solidną drużynę budował jednak mądrze gospodarując środkami. Niektóre jego transfery mogą oczywiście robić wrażenie nawet na Łazienkowskiej. Młody, środkowy pomocnik Nemanja Maksimović (mistrz Europy U-19) został ściągnięty za 2 mln euro. W Kazachstanie grał znakomicie. Teraz jest już graczem La Liga, przeszedł do Valencii. Bułgarskiego napastnika Atanasa Kurdova pozyskano za milion euro., tez już go nie ma w drużynie. Patrick Twumasi z Ghany przyszedł natomiast ze Spartaksa za 400 tysięcy euro. Teraz wart jest trzy razy więcej.

Szastanie pieniędzmi na rynku transferowym nie jest jednak modelem prowadzenia klubu. W Astanie wykorzystują to co mają najlepszego u siebie. Sześciu piłkarzy pierwszej drużyny to reprezentanci Kazachstanu. Tacy gracze jak Dmitrij Szomko czy Serikzjan Mużikow  przyczynili się zresztą do odebrania jedynych punktów reprezentacji Polski w trwających el. MŚ!

Do tego dochodzą reprezentanci Białorusi ( Igor Shitov czy Ivan Mayewski, który znany jest też z występów w Zawiszy Bydgoszcz  ), Wegier (Laszlo Kleinheisler) Bośni i Hercegowiny (Marin Anicić) oraz Kongo (Junior Kabananga) i mocna  jedenastka na Legię jest praktycznie gotowa.  Mocna i bramkostrzelna. Wspomniany Kabananga w tym sezonie strzelił już 14 bramek i zanotował 5 asyst. To daje mu pierwsze miejsce w klasyfikacji ligowych strzelców.

Klub na pewno ma jedną rzecz, której na Łazienkowskiej mogliby mu pozazdrościć. Wie jak zatrzymać swoje gwiazdy. Jak zdradził jego doradca Serge Tathiefang, wspomniany Kabananga zimą dostał 9 propozycji kontraktowych. Trzy z Belgii, w tym jedną od czołowej drużyny ligi, jedną z Ligue 1 i Turcji oraz znakomite finansowo umowy z Chin i Arabii Saudyjskiej. Jak dodał „nie samymi pieniędzmi się żyje” chwaląc to jak dobrze jego podopiecznemu funkcjonuje się w Astanie.

Kwiat sztuczny, a prawdziwy

Niewątpliwym atutem Astany jest nowoczesny stadion.  Nie tylko dlatego, że 30-tysięcznik podczas ważniejszych meczów wypełniany jest bez problemu. Ten wyposażony w system chłodzenia i ogrzewania obiekt posiada też sztuczną murawę. To ona często jest sprzymierzeńcem przyzwyczajonych do gry na niej gospodarzy.

-To jak porównywać kwiata sztucznego z prawdziwym. Podobieństwo jest tylko z daleka - mówi Sport.pl  dyrektor sportowy reprezentacji Polski Tomasz Iwan, odpowiedzialny za operację „kadra w Astanie”.

- To naprawdę daje jakiś handicap gospodarzom. Boisko jest tępe, piłka inaczej się zachowuje. dodatkowo sama nawierzchnia w  Astanie nie należy do najnowocześniejszych. Nie ma tam zresztą mechanicznego systemu zraszania.  Trawę polewają tylko przed spotkaniem, przy tych upałach to starcza na kilkanaście minut, potem futbolówka nie ma już takiego poślizgu. Gra się inaczej – wyjaśnia Iwan, który był w Astanie nie tylko na meczu kadry, ale także wcześniej przy okazji eliminacji Ligi Mistrzów i spotkania miejscowej drużyny z Żalgirisem Wilno. Gospodarze wygrali u siebie 2:1 strzelając gola w ostatnich minutach meczu.

- Było widać różnicę w poruszaniu się dwóch drużyn, to jak piłkarze biegali i zatrzymywali się. Do tego publiczność, która żywo reagowała, na niemal każde zagranie. FC Astana piłkarsko zrobiła na mnie pozytywne wrażenie – wspomina Iwan.  

Piłkarska reprezentacja Polski szykując się do starcia z Kazachstanem trenowała na obiektach Mazura Karczew, posiadających sztuczną nawierzchnię. W przypadku podróży do Astany dobrze wziąć też poprawkę na ponad 5 godzinny lot i czterogodzinną różnicę czasową. Godzina pierwszego meczu, zaplanowanego na 26 lipca, nie powinna dziwić. Zawodnicy zaczną grę gdy w Polsce będzie 16:00. Rewanż 2 sierpnia o 20:45.

Copyright © Agora SA