F1. "Sukcesem dla Roberta Kubicy będzie start z miejsca powyżej ostatniego rzędu"

- Myślę, że cokolwiek powyżej ostatniego rzędu na starcie już będzie sukcesem, krokiem naprzód i czymś powyżej oczekiwań - mówi Sport.pl Mikołaj Sokół, komentator Formuły 1 w Eleven Sports, na temat formy Williamsa, w barwach którego w nadchodzącym sezonie ścigać się będzie Robert Kubica.
Zobacz wideo

Z jak wielkimi problemami do tego sezonu podchodzi Williams? Zaczęli ze sporym opóźnieniem, potem nie wszystko przebiegało tak, jakby tego oczekiwał zespół.

Tak naprawdę to uciekła im przynajmniej połowa testów, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że nie zawsze samochód był faktycznie w takiej konfiguracji, w jakiej powinien być. Były problemy z częściami zapasowymi, a z samej jazdy, jeżeli już ona była, niewiele wynika. To były właściwie zajęcia, które wykonuje się pierwszego dnia testów albo nawet w czasie dnia filmowego: na początku jest to sprawdzanie systemów i upewnienie się, że samochód jest dobrze poskładany. Ze słów samego Roberta Kubicy wynika, że miał tylko jeden udany dzień testów, i to właściwie nie cały. Do pierwszego wyjazdu po południu czuł, że wszystko idzie w dobrym kierunku, że zaczyna wyczuwać samochód, co go nawet mile zaskoczyło.

Niestety, dość szybko się to skończyło. Nie chcę mówić, że to były kompletnie zmarnowane testy i stracone dni, ale na tle innych zespołów, które wykonały w miarę sensowną pracę, tego czasu już nikt Williamsowi nie odda. Ten czas, który Williams spędził na torze pod Barceloną, znaczy dla zespołu niewiele, bądź też naprawdę bardzo mało. Nie chcę mówić, że nic, ale jeśli chodzi o przygotowania do sezonu, to są w lesie.

Jakby Williams miał mało problemów, to pojawiła się kwestia nieregulaminowych lusterek i zawieszenia. Jak to może wpłynąć na przygotowania zespołu?

Lusterka to pozornie drobny element, ale wiadomo, że każda część odgrywa swoją rolę i jest elementem większej całości. Nie zapominajmy, że Williams nie przywiózł kompletnego samochodu do Barcelony i scenariuszy może być tak naprawdę kilka. Mogły to być rzeczy, które zostały naprędce dokończone, chociaż te problemy głównie dotyczyły raczej części aerodynamicznych. Mogą to być rzeczy, które zostały w jakiś sposób zamaskowane bądź została zastosowana inna wersja, a zespół szykował inne pomysły na początek sezonu. Oczywiście, mogła to być sytuacja, w której popełniono po prostu błąd i czegoś nie dopatrzono, ale z reguły zespoły w wątpliwych sytuacjach najpierw przesyłają swoje pomysły do FIA i pytają o zgodność z oficjalną interpretacją regulaminu, bo z tym też różnie bywa.

W sytuacji, której takie rozwiązanie jest nielegalne, FIA informuje o tym wszystkie zespoły, natomiast gdy jest legalne, to zostaje to tajemnicą pomysłodawcy i FIA. Aż nie chce się wierzyć, że takie pomysły byłyby wprowadzane w życie bez konsultacji, bez świadomości i wiedzy, że będą legalne. Melbourne pokaże nam tak naprawdę bardzo wiele, jeśli chodzi o stopień przygotowania Williamsa i bolidu do sezonu, jak również, mam nadzieję, ich ostateczną konfigurację auta. Ze słów kierowców wynikało, że Melbourne będzie dla nich przedłużeniem testów i oby nie pojawiły się kolejne opóźnienia.

Zespół poinformował o odejściu Paddy’ego Lowe’a, choć będąc precyzyjnym o jego przejściu na urlop z „powodów osobistych”. Co to znaczy dla Williamsa? Czy faktycznie Lowe, jako dyrektor techniczny, jest odpowiedzialny za wszystkie problemy przy budowie najnowszej maszyny?

Tak, mówi się, że to urlop z przyczyn osobistych, ale wszyscy wiemy, czym tak naprawdę jest to podszyte. To nie jest tak, że jedna osoba odpowiada za całość projektu samochodu Formuły 1 od A do Z, i jest odpowiedzialna za prawidłowy przebieg wszystkich procesów, natomiast w każdym zespole musi istnieć osoba, która odpowiada za pracę całego działu, pracę wszystkich osób i za efekt końcowy tego procesu, który w tym przypadku okazał się niewypałem, jeśli chodzi o przygotowanie bolidu na testy. Tutaj oczywiście można przypomnieć argumenty, które podnosiła Claire Williams czy sam Paddy, że przepisy były dopracowywane bardzo późno, że Williams jest małym zespołem, że jako jedyny jest samodzielnym, autonomicznym konstruktorem swoich samochodów.

To nie jest do końca prawdą, bo mamy zespoły typu Force India, który sobie doskonale radzi mimo mniejszego budżetu i zasobów, zamawiając sporo rzeczy na zewnątrz, a Williams mając możliwość współpracowania z dostawcami zewnętrznymi, jak choćby z Mercedesem w szerszym zakresie, świadomie nie wybiera takiej drogi, tylko stawia na swoją samodzielność, taką być może źle pojętą dumę tradycyjnego zespołu. Za taką strategię obrywa, ale nikt im tego nie nakazał, można było zastosować inne rozwiązanie.

Skoro w takim razie Paddy Lowe nie jest do końca odpowiedzialny za problemy w budowie FW42, to może ktoś inny powinien uderzyć się w pierś i powiedzieć, że to jego wina?

Ktoś, koniec końców, musi za to odpowiadać. Mamy pełniącą obowiązki szefa zespołu Claire Williams, ale pion techniczny i całe przygotowanie samochodu nie są jej działką. Jej zadaniem jest dobór odpowiednich osób – tutaj można mieć pretensje, ale też nie bezpośrednio do niej, bo też nie jest osobą, która jednoosobowo stwierdza, że Paddy Lowe będzie u nas pracował, dostanie kilka milionów, opcję na pakiet akcji i miejsce w zarządzie.

Wiem, że niektórzy mogą chcieć się wyżywać na Claire, że nie potrafi odpowiednio tym zarządzać. Być może do pewnego stopnia jest to prawda, że nie do końca się odnajduje w kontrolowaniu tej struktury, natomiast nie jest osobą, która jednoosobowo za to wszystko odpowiada. Ma też tę niewdzięczną rolę, że musi wyjść do świata ze swoimi usprawiedliwieniami, być twarzą całej tej sytuacji. Za pracę u podstaw, pracę nad samochodem, schemat działań w fabryce, operowanie w trakcie weekendu wyścigowego – za to wszystko odpowiedzialny miał być Paddy Lowe, który oczywiście nie dokręca osobiście każdej śrubki, ale swoją głową, swoim doświadczeniem musi ręczyć za wszystkich ludzi, którymi dowodzi, których obsadza na stanowiskach.

Wiemy, że z zespołu odeszło wiele osób. Było sporo głośnych odejść na wyższych stanowiskach, ale Williamsa opuściło też mnóstwo ludzi ze średniego czy niższego szczebla, z wieloletnim doświadczeniem w garażu, doskonałą znajomością wszystkich procedur. Ich brak też jest odczuwalny, a ktoś za to wszystko odpowiada.

O co w takim razie realnie może walczyć Williams?

Tak naprawdę nie do końca wiemy, na co stać ten samochód. My go nie widzieliśmy, kierowcy nim jeszcze nie jeździli w ostatecznej wersji. Ocenianie po testach jest jak wróżenie z fusów, a tym razem w przypadku Williamsa jest to jeszcze bardziej utrudnione. Stracili mnóstwo czasu, co oczywiście nie pomaga, ale to też nie tak, że oznacza to koniec szans na cokolwiek. Mamy jednak – zarówno my, jak i nawet sam zespół – za mało twardych danych, żeby snuć jakiekolwiek prognozy. Myślę, że cokolwiek powyżej ostatniego rzędu na starcie już będzie sukcesem, krokiem naprzód i czymś powyżej oczekiwań. W tym momencie trudno mieć jakiekolwiek oczekiwania co do zespołu, który jak widać, jest kompletnie nieprzygotowany do sezonu.

Jak Robert czuje się ze świadomością, że jest kompletnie nie przygotowany do sezonu? Sam mówił, że wie tylko 20 procent tego, co chciałby wiedzieć przed rozpoczęciem rywalizacji.

Robert nie startował w F1 przez 8 lat. Mamy w stawce debiutantów, którzy są znacznie lepiej przygotowani do tego niż on, chociażby z tego powodu, że w ostatnich latach non-stop się ścigali. W Formule 2, GP3, czy innych seriach. Już pomijam fakt, że Robert przejechał najmniej kilometrów w czasie testów ze wszystkich podstawowych kierowców i to nie jest dobrą wiadomością dla niego – człowieka, który zawsze lubił być przygotowany do wszystkiego na 110%. Oczywiście, podejrzewam, że jest w stanie z każdego okrążenia, każdej chwili na torze wycisnąć więcej niż przeciętny kierowca Formuły 1, co do tego nie ma absolutnie żadnych wątpliwości. Natomiast też są gdzieś granice jego możliwości przyswajania wiedzy. Z drugiej strony, znając jego wymagania wobec samego siebie, on pewnie chciałby wiedzieć dwa razy więcej niż każdy inny kierowca. Biorąc pod uwagę jego profesjonalizm i wysokie wymagania, jakie stawia sobie i współpracującemu z nim otoczeniu, ta sytuacja jest dla niego z pewnością bardzo trudna do zaakceptowania.

Tutaj może się zatrzymajmy na moment. Jak reaguje w ogóle Robert na taką ogromną ilość problemów, która spadła na Williamsa?

Trzymał fason i otwarcie mówił o problemach, ale w głębi duszy musi być mu ciężko, bo dobrze wiemy, ile się napracował nad tym, żeby tu wrócić. Zresztą tej pracy było 50 razy więcej niż widać to z zewnątrz. A teraz przyszło mu zmagać się z sytuacją na dość amatorskim poziomie. Pamiętamy, co mówiła Claire Williams po ogłoszeniu jego kontraktu w zeszłym roku: że ma motywować i naciskać zespół, nie dawać inżynierom ani chwili wytchnienia. Tymczasem zespół traci dwa i pół dni czystej jazdy, a rzeczywista strata jest jeszcze większa. To naprawdę trudne do zaakceptowania dla człowieka, który jest profesjonalistą do szpiku kości i po ośmiu latach ciężkiej pracy wraca do Formuły 1 nie po to, żeby sobie pojeździć i powiedzieć „o, zobaczcie, wróciłem”, tylko po to, żeby rzeczywiście o coś walczyć, żeby dźwignąć Williamsa z tej czarnej otchłani, do której spadli w zeszłym roku. Nawet nie można mówić, że ta sytuacja go dodatkowo motywuje, bo on zawsze jest zmotywowany na 115 procent.

George Russell też jest w trudnej sytuacji. Wchodzi do F1 jako kolejna wielka brytyjska nadzieja. Był mistrzem Formuły 2, gdzie wygrywał wyścigi w każdych warunkach, pokazał się jako naprawdę wszechstronny kierowca, bardzo utalentowany, z dużym zrozumieniem technicznym. Przygotowany do sezonu jest, tak jak jest – czyli prawie wcale. Dla niego to też jest absurdalna sytuacja. I nie mówimy tu o zespole, który debiutuje w Formule 1, który dopiero wchodzi w tak wysokie progi, tylko o ekipie, która jest utytułowana, ma doskonałe zaplecze oraz infrastrukturę i powinna mieć na miejscu odpowiednich ludzi, żeby to wszystko wykorzystywać.

Ile może dać Robertowi doświadczenie z prowadzenia i pracy nad ubiegłorocznym bolidem? Wiemy, że nie był konstrukcją, z którą praca była przyjemnością, ale czy to może przełożyć się na tegoroczną rywalizację?

Myślę, że samo doświadczenie z zeszłorocznego samochodu to nie wszystko. Robert ogólnie jest bardzo doświadczonym kierowcą, jeśli chodzi o pojazdy o bardzo zróżnicowanej charakterystyce i myślę, że w każdym samochodzie jest w stanie bardzo szybko zidentyfikować słabsze strony, doradzić jak je poprawić i też, w bardzo dużym stopniu, jak je obejść. To jest coś, z czym nie każdy kierowca na najwyższym poziomie potrafi sobie poradzić.

Są kierowcy, którzy w samochodzie, który nie do końca odpowiada ich charakterystyce, rozkładają ręce, nie są w stanie obejść tych trudności i poradzić sobie z nimi. Tak było w przypadku Vettela po zniknięciu dmuchanych dyfuzorów [w 2014 roku – przyp. red.], kiedy jego Red Bull zaczął inaczej się prowadzić. Jego zespołowy partner Ricciardo, mając doświadczenie w słabych maszynach, szybko się z tym uporał. Przykładowo Raikkonen też jest kierowcą, który lubi mieć samochód skrojony pod jego upodobania. Jeśli tak nie jest, to wypada ze swojego optymalnego okna.

Z kolei Fernando Alonso potrafi pojechać bardzo szybko każdą maszyną. W zeszłym roku w Baku na pierwszym okrążeniu jego samochód został poważnie uszkodzony, a on dotarł nim do alei serwisowej, gdzie dostał nowe skrzydło i opony, a na mecie był dwa miejsca przed Vandoorne’em w drugim McLarenie. Średnie czasy okrążeń miał lepsze o pół sekundy od Vandoorne’a, który jechał sprawnym samochodem. Mówimy tu o sytuacji, w której auto jest poważnie uszkodzone, a nie tylko nieznacznie bardziej podsterowne niż to podoba się kierowcy. Robertowi pomoże przede wszystkim doświadczenie, które ma nagromadzone, nagrane na swoim „twardym dysku” z tych dawnych lat, ze wszystkich maszyn – nie tylko wyścigowych – którymi jeździł w życiu. I z tego bogatego doświadczenia może czerpać.

A jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o George’a Russella? Jego debiut zapowiada się na naprawdę wymagający.

Czas pokaże, jak odnajdzie się na poziomie F1. Czy faktycznie okaże się kierowcą wszechstronnym, który odnajdzie się w każdych możliwych warunkach, czy będzie potrzebował mieć wszystko skrojone pod siebie. Jeśli tak, to nie wróżę mu zbyt łatwego zadania w tym sezonie. Ale to też będzie dobra szkoła dla niego. Jeśli to przetrwa, to potem będzie mu już tylko łatwiej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA