KSW. Mamed Khalidov znowu wypowiedział się o końcu kariery

Nic się nie zmieniło. Podtrzymuję swoją decyzję o zakończeniu kariery - mówi nam Mamed Khalidov (34-6-2, 13 KO, 17 SUB).

38 letni Czeczen z polskim paszportem to legenda europejskiego MMA. W listopadzie 2015 roku zdobył pas wagi średniej KSW, kiedy po zaledwie 31 sekundach znokautował Michała Materlę. W maju zeszłego roku pokonał jednogłośnie na punkty Borysa Mańkowskiego, czempiona dywizji półśredniej (to był tzw. extra fight, bo stawką walki nie był tytuł). Mamed był na szczycie, ale wciąż szukał wyzwań. Dlatego przyjął propozycję Tomasza Narkuna, mistrza wagi półciężkiej. I choć podczas marcowej gali KSW 42 Khalidov przez dwie rundy nękał Narkuna i zdecydowanie przeważał, to w trzeciej popełnił szkolny błąd i dał się udusić "Żyrafie". Osiem lat, czyli niemal sto miesięcy. Dokładnie tyle czasu nikt nie był w stanie pokonać Khalidova. W minioną sobotę doszło do ich starcia rewanżowego, ale 38 latek znowu przegrał, tym razem na punkty. Po walce ogłosił zakończenie kariery. W środę poprosiliśmy go o komentarz w tej sprawie.

- Nic się nie zmieniło. Podtrzymuję swoją decyzję o zakończeniu kariery. Mój problem polega na tym, że czasami przestaje mi pracować mózg. Mam problemy z utrzymaniem koncentracji. Może nic mi nie być przez pół roku, ale przychodzi w końcu taki moment, że mnie łapie i nie wiem, gdzie jestem. Wyłączam się, tak jak np. w starciu z Azizem Karaoglu. Wchodząc do klatki, nie mogę wykonać kombinacji ciosów, zawieszam się. I to mnie właśnie złapało przed walką z Tomkiem Narkunem. To trudne do opisania. Już na rozgrzewce mój sztab widział, że nie jestem sobą. Nie chcę ryzykować, że to znowu się powtórzy i będą rozdrabniał swoje nazwisko w kolejnych walkach. Odchodzę, mam już 38 lat. Nadszedł mój czas - powiedział nam Khalidov.

Khalidov stał się w Polsce legendą europejskiego MMA. Do Wrocławia trafił w 1997 roku tuż po I wojnie czeczeńskiej. Konflikt zbrojny w Rosji zabrał mu wiele bliskich osób, w tym kuzynów i przyjaciół z dzieciństwa. Mamed nie przyjechał do Polski jako uchodźca, a emigrant. Pochodzi z bogatej rodziny młynarzy zamieszkujących Aczchoj-Martanę, położoną 50 km od Groznego – stolicy Czeczenii.

Choć mógł wyjechać do Egiptu i Włoch, wybrał studia w Olsztynie, gdzie skończył kierunek zarządzania i administracji. Na początku dorabiał jako bramkarz w klubach, ale ciężko trenował sporty walki i wyróżniał się na tle innych zawodników wielkim talentem. Zaczynał się bić w MMA podczas gal na Litwie, ale dużą rozpoznawalność zapewniły u dopiero występy w Polsce. Jest powszechnie uznawany za najlepszego zawodnika w historii KSW. Kibice będą jednak wspominali jego karierę z poczuciem niedosytu, bo nigdy nie zadebiutował w UFC, czyli najlepszej organizacji MMA na świecie. Choć miał oferty, to wolał pozostać - ze względów finansowych - w KSW. Dlatego nigdy nie dowiemy się jak dobrym rzeczywiście zawodnikiem był Mamed, bo choć mierzył się z wieloma utytułowanymi fajterami, to z nikim ze ścisłej światowej czołówki

Khalidov na dużym ekranie

W 2017 roku powstał dokumentalny film o nim pt. "Moja walka - Mamed Khalidov" w reżyserii Sylwestra Latkowskiego. A już 11 stycznia w kinach premierę będzie miał film "Underdog", gdzie Mamed zagra jedną z głównych ról. - Fabuła, w dużej mierze, oparta jest na prawdziwych historiach, często sytuacjach z naszego życia. Scenariusz jest rzeczywistym obrazem świata MMA, zawiera prawdę o tej branży. Ale film nie będzie tylko o napieprzaniu się w klatkach, ale również o rywalizacji, przyjaźni i o miłości. O życiu - mówi nam Maciej Kawulski, reżyser filmu a także współwłaściciel KSW.

Więcej o:
Copyright © Agora SA