Franciszek Smuda, trener Widzewa Łódź: Niektórzy mówią, że mi się mózg zlasował. Jeszcze długo nie. Może, gdy skończę 100 lat

Gdzie jedziemy na wyjazd, to dla rywala jest święto, tak samo jak podnieceni grają na naszym stadionie, przy takiej publiczności. Gdzie nie pojedziemy, jest piana na ustach. U nas też jest przecież ogromne ciśnienie. Trzeba jednak piłkarzy do tego przyzwyczajać, bo atmosferę mamy ekstraklasową - mówi Franciszek Smuda, trener Widzewa, w rozmowie z Gazetą Wyborczą Łódź.

W ostatniej kolejce III ligi, grupy I doszło do hitowego meczu. Widzew Łódź pokonał u siebie Legię II Warszawa 3:2. Spotkanie oglądało 18 tys. kibiców. To rekord frekwencji na stadionie przy al. Piłsudskiego. Co ciekawe, zdecydowanie mniej fanów pojawiło się w ostatnią sobotę na meczu Legii z Zagłębiem Lubin (0:1) w Ekstraklasie. Na spotkanie mistrza Polski wybrało się 13081 kibiców. 

Trener łodzian Franciszek Smuda przyznaje, że już przywykł do niezwykłej atmosfery, jaka panuje w czwartej klasie rozgrywkowej. - Gdzie jedziemy na wyjazd, to dla rywala jest święto, tak samo jak podnieceni grają na naszym stadionie, przy takiej publiczności. Gdzie nie pojedziemy, jest piana na ustach. U nas też jest przecież ogromne ciśnienie. Trzeba jednak piłkarzy do tego przyzwyczajać, bo atmosferę mamy ekstraklasową - mówi Smuda w rozmowie z lodz.wyborcza.pl

Widzew - Legia II 3:0Widzew - Legia II 3:0 TOMASZ STANCZAK

Na 11 kolejek przed zakończeniem sezonu piłkarze Widzewa zajmują pierwsze miejsce w III lidze. Mają pięć punktów przewagi nad drugim Sokołem Aleksandrów Łódzki. W Łodzi nikt sobie nie wyobraża, żeby podopieczni Smudy nie wywalczyli awansu do II ligi. Tym  bardziej że pod względem finansowym czterokrotny mistrz Polski już teraz mógłby z powodzeniem walczyć o utrzymanie w Ekstraklasie. Sportowo też pewnie by sobie poradził w wyższej lidze. W przerwie zimowej Widzew dokonał kilku ciekawych transferów. Podpisano kontrakt m.in. Robertem Demjanem, byłym królem strzelców ekstraklasy oraz doświadczonym chorwackim pomocnikiem Dario Kristo. W rundzie wiosennej obaj strzelili już w sumie osiem goli.

Za transfery w łódzkim klubie odpowiada nie tylko Smuda, ale też jego doradcy: Tomasz Łapiński i Zdzisław Kapka. I mimo że do końca rozgrywek pozostały jeszcze dwa miesiące, to w Widzewie już pracują nad wzmocnieniem drużyny na drugą ligę. 

Po awansie powinno być z tym znacznie. Do tej pory wielu piłkarzy z I ligi odmawiało gry w Widzewie. Głównym powodem była... presja. Łodzianie mieli pieniądze na solidnych oraz doświadczonych graczy z zaplecza Ekstraklasy, ale ci woleli zarabiać nieco mniej i grać tam, gdzie oczekiwania są znacznie niższe. Z kolei piłkarze o większych umiejętnościach, którym oferowano grę w Łodzi, nie chcieli występować na tak niskim szczeblu rozgrywkowym.

Szefowie Widzewa chcieliby, żeby Smuda wprowadził drużynę do Ekstraklasy. Najwcześniej może to nastąpić w 2020 roku. Były selekcjoner będzie miał wtedy 72 lata, ale jak zapewnia, wciąż czuję się w świetnej formie. Większość kibiców drużyny z al. Piłsudskiego stoi murem za legendarnym trenerem, ale są też tacy, którzy po każdym meczu krytykują "Franza", zarzucając mu, że drużyna nie prezentuje ciekawego stylu i nie odnosi efektownych zwycięstw. - Najważniejszy jest awans do drugiej ligi. Na tym się skupiamy. Niektórzy piłkarze muszą naprawić błędy techniczne i będzie lepiej, cały czas nad tym pracujemy. Poza tym przez tyle lat spędzonych w Widzewie już nieraz kogoś przekonałem do swojej racji. Niektórzy już mówią, że mi się mózg zlasował, ale uspokajam: jeszcze długo, długo nie. Może dopiero, gdy skończę 100 lat - dodaje Smuda. 

Cała rozmowa z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski i trenerem Widzewa na lodz.wyborcza.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.