Kto nie chciał umierać za Magierę?

Prezes Legii publicznie rzucił cień podejrzenia na zawodników swojego klubu. Ich nazwiska zaczęły wypływać. I do nas docierać.

„Rzadko się zdarza, że piłkarze mogą mieć do czynienia z osobą o temperamencie i cechach Jacka. Sami powinni wiedzieć, że za takiego trenera warto umierać – szczególnie ci, którzy go znali z boiska i których wprowadzał w Legii. Zawodnicy, którzy nie chcieli za niego umierać, są większym problemem. Na końcu, niestety, łatwiej zmienić jedną osobę niż kilka, albo kilkanaście. Teraz piłkarze mają wiedzieć, że ich praca to gra w piłkę. Kto nie chce walczyć na boisku, niech idzie gdzieś indziej.” - To słowa prezesa Dariusza Mioduskiego (z wywiadu dla „Przeglądu Sportowego z dnia 15 września 2017 r.).

Prezes publicznie rzucił cień podejrzenia na zawodników, jednak nie doprecyzował, których piłkarzy miał na myśli i co dokładnie im zarzucał. Ale ich nazwiska zaczęły wypływać. I do nas docierać, i to z różnych stron. Nie tylko spoza klubu, ale też z jego środka, od osób bliskich Legii. Upubliczniliśmy je w środowym tekście pt. „Strzał w plecy, czyli jak piłkarze Legii doprowadzili do zwolnienia Jacka Magiery”.

Słowa ludzi kompletnie od siebie niezależnych były podobne, czasami identyczne i potwierdzały informację, którą przedstawiła nam osoba niezwiązana z żadnym legijnym obozem (tzn. ani z prezesem Mioduskim, ani z byłym prezesem Bogusławem Leśnodorskim).

W trakcie zbierania materiałów próbowaliśmy skontaktować się z prezesem Dariuszem Mioduskim, jednak udało się to dopiero po publikacji artykułu i wtedy usłyszeliśmy, że to nieprawda.

Po opublikowaniu tekstu otrzymaliśmy wiadomości od znajomych dziennikarzy zajmujących się na co dzień Legią, iż posiadali podobną wiedzę. Niektórzy nawet mówili nam wprost, że uprzedziliśmy ich z upublicznieniem tej informacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.