Skoki narciarskie w Lahti. Konkurs skoków w Lahti w czwartek 2.03. [TRANSMISJA NA ŻYWO, GODZINA LIVE]

Konkurs skoków na MŚ w Lahti na skoczni dużej w czwartek 2 marca o godzinie 17:30. Relacja na Żywo na Sport.pl i aplikacji Sport.pl Live. Transmisja TV na Eurosport i TVP. Stream Online na Eurosport Player i sport.tvp.pl

- Jeśli tak ma być też w czwartek, to dobrze że to przeżyliśmy już dziś - mówili polscy skoczkowie opuszczając z ulgą skocznię po dwóch godzinach pracy w deszczu. W czwartek o 18 druga szansa na indywidualne medale
Kwalifikacje wygrał Antti Aalto - i te cztery słowa mówią właściwie wszystko o sportowej stronie tego, co się na dużej skoczni działo. Nie tylko w kwalifikacjach, ale i w poprzedzającej je serii próbnej. To była próba cierpliwości, a nie formy. Przez te dwie serie skoków nie było w czołowej trójce żadnego z medalistów z normalnej skoczni i żadnego z polskich kandydatów do medalu. Wiatr ciągle się zmieniał, przeliczniki punktowe tym razem niespecjalnie pomagały w ustaleniu, komu podmuch naprawdę pomógł, a komu nie. - Dziurawe powietrze. Raz jest, raz nie ma. Nie wybacza błędów - mówił o szukaniu noszenia w powietrzu Piotr Żyła, jeden z nielicznych skoczków, którzy w końcówce serii kwalifikacyjnej potrafili przekroczyć 120 m. Skoczył 121,5. Jedynemu Polakowi, który musiał walczyć o awans, Dawidowi Kubackiemu, wystarczyło do awansu 119 m. Zajął dziewiąte miejsce.

Stoch: Mówiąc slangiem, łapie w torach


- Najgorszy jak na razie dzień na skoczni, ale może dobrze, że mieliśmy okazję popracować w takich warunkach - mówił Kamil Stoch. Skoczkowie czekali na swoją kolej w deszczu, potem w deszczu ze śniegiem, nie wiedzieli co ich czeka w powietrzu, a i na dojeździe do progu nie było normalnie. Piotr Żyła opisywał po swoim skoku w serii kwalifikacyjnej, jak tory zaczęły s ię robić wyboiste od zamarzającego w nich śniegu. Deszcz był uciążliwy, bo nasiąkały kombinezony, ale gdy temperatura zaczęła spadać, okazało się, że zamiana tego deszczu w śnieg jest jeszcze gorsza. Śnieg był zbyt mokry, żeby go usunąć z torów dmuchawami i czołówka miała już na progu dużo niższe prędkości niż poprzedni zawodnicy. - A do tego, mówiąc naszym slangiem, łapało w torach - opisywał swój najazd Kamil Stoch. Przez to łapanie w torach, czyli nieoczekiwanie zwalnianie, Stoch miał problem z zachowaniem równowagi, podobnie jak Maciej Kot, który akurat przyjechał pracować głównie nad tym elementem. - Czy to miało sens? Tylko taki, że to się może powtórzyć w konkursie i warto było przetestować dostosowanie się do takich warunków. Z drugiej strony, gdy mam pracować nad wyeliminowaniem jakiegoś błędu i jak jest dodatkowa przeszkoda, a potem znika, to i błędem wtedy łatwiej sobie poradzić - mówił Maciej Kot.

Tylko Kraft za 115. metr


Belka nie zmieniała się przez całą serię, zwycięzca kwalifikacji skoczył 128,5 m, a z sześciu najlepszych skoczków, którzy kończyli serię kwalifikacyjną tylko Kot i Stefan Kraft dolecieli do 115. metra. Tylko Kraft tę granicę przekroczył, poleciał na 118,5 m. Kamil Stoch wylądował pięć metrów bliżej. Markus Eisenbichler, brązowy medalista z normalnej skoczni, przyziemił już na 105,5 m. A Roman Koudelka nie pokonał granicy 100 w, w dodatku z punktami odjętymi za niby sprzyjający wiatr, i nie zakwalifikował się do konkursu.

Książka, film, muzyka - i walka o medal


To był ostatni dzień prób przed walką o drugi komplet medali i środa na skoczni tylko zamazała obraz przed czwartkiem. W serii próbnej mistrz świata Stefan Kraft był 17., a wicemistrz Andreas Wellinger - 22., tuż przed Maciejem Kotem. Kamil Stoch się obronił i zajął 8. miejsce, ale w serii kwalifikacyjnej już i on nie dał rady. Teraz, jak mówił Stoch, jeszcze trochę czasu na książkę, film, muzykę i pora na walkę o medal. Trener Stefan Horngacher mówi, że ma grupę skoczków, którzy są dużo lepsi na skoczni dużej. Mówił też o tym, że Maciej Kot uczy się w Lahti, iż skakanie po medal w konkursie indywidualnym różni się od skakania po miejsce na podium w Pucharze Świata, że to jednak jest inna presja. Kot właśnie tę lekcję odrobił na normalnej skoczni. A w konkursie na dużej będzie miał egzamin z tego, czego się nauczył.


Hannu Lepistoe jeszcze przed pierwszymi treningami na skoczni dużej mówił, że trzeba doliczyć do grona kandydatów do medalu Petera Prevca, i środowe skoki Słoweńca były potwierdzeniem tych słów. Prevc odlatywał w obu seriach, jak Kamil Stoch w przeddzień zawodów na skoczni normalnej: najdalej w próbnej, najdalej z czołowej dziesiątki Pucharu Świata w serii kwalifikacyjnej. Ale tak jak Horngacher przypomina o nauce walki o medal u Macieja Kota, tak słoweńscy dziennikarze - o tym że Peter Prevc nadal walczy o to, by sobie przypomnieć jak powtarzać dobre skoki próbne w seriach konkursowych, gdy presja rośnie. Już cztery razy tej zimy był na podium kwalifikacji, a tylko dwa razy na podium konkursów. W Zakopanem był królem skoków próbnych, najlepszym skoczkiem drużynówki, ale gdy przyszło do konkursu indywidualnego, nerwy go zawiodły i znalazł się poza podium. Wygrał niedawno w Sapporo, to jedyne jego zwycięstwo tej zimy, a potem już nie wrócił na podium. Ale tak czy owak, dopisać go do listy bardzo groźnych rywali trzeba.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.