Gwiazdy na sportowych peryferiach

Tysiące kibiców witały w poniedziałek na lotnisku Ataturk w Stambule byłą gwiazdę NBA Allena Iversona. Również tysiące wiwatowały, gdy w Katarze wylądował kilka miesięcy temu mistrz świata Fabio Cannavaro. To nie jedyne przypadki, gdy sportowcy będący na ustach całego świata wybierają miejsca, które z rywalizacją na najwyższym światowym poziomie do końca się nie kojarzą.

Allen Iverson - pod szyldem tureckiej Coli

Czy Allen Iverson od dziś będzie sięgał po Colę Turka? To producent konkurencyjnego dla Coca-Coli napoju w dużej mierze finansuje nową gwiazdę Besiktasu.

Były gwiazdor podpisał z tureckim klubem dwuletni kontrakt. Umowa warta jest cztery miliony. W poniedziałek wylądował na stambulskim lotnisku.

- Chcę tylko pokazać, że jeszcze potrafię grać w koszykówkę na naprawdę wysokim poziomie - powiedział po podpisaniu kontraktu z Besiktasem Iverson, który przez cztery sezony był najlepszym strzelcem NBA.
Gdy latem okazało się, że żaden klub z najlepszej ligi świata nie chce go zatrudnić, jego agent Gary Moore zaczął szukać zespołu w innych częściach świata.

- Cieszę się, że ktoś dał mi szansę - mówił były gracz 76ers, Nuggets, Pistons i Grizzlies.
Iverson na liście strzelców wszech czasów NBA zajmuje 17 miejsce. W 2001 roku został wybrany MVP ligi, ale przez dwa ostatnie lata rozmienił swoją karierę na drobne. Do słabej formy na boisku doszły kłopoty poza nim. Iverson ostatnio miał problemy emocjonalne, po rozwodzie wyszły na jaw jego kłopoty z alkoholem i hazardem.

Fabio Cannavaro - lekarstwem Katar

36-letni mistrz świata z 2006 roku przez najbliższe dwa lata będzie występował w Al-Ahli Dubaj. Cannavaro podpisał dwuletni kontrakt z drużyną ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, po tym, jak władze Juventusu Turyn nie postanowiły przedłużyć z nim kontraktu.
Sam Włoch, zdobywca Złotej Piłki 2006, wydaje się nie mieć problemu ze swoim 'wygnaniem'.
- Mój kontrakt z Al-Ahli to realizacja mojego marzenia zamieszkania w Dubaju - mówił.
Klub z Dubaju na sprowadzeniu mistrza świata nie zamierza poprzestać. Władze otwarcie mówią o chęci zatrudnienia Ryana Giggsa, Gary'ego Neviile'a i Paula Scholesa.
Cannavaro w Al-Ahli zarabia podobno 110 tys. funtów tygodniowo.

Rivaldo - orientalna samba

Już gra w Grecji mistrza świata z 2002 roku była dla świata dużym zaskoczeniem. Kiedy więc w 2008 roku Rivaldo poleciał do Uzbekistanu, by występować w drużynie Bunyodkoru Taszkient, wielu myślało, że to jakiś żart.
Tymczasem Brazylijczyk strzela tam już od dwóch lat, a kontrakt obowiązuje go do 2011. Mało tego - w tym czasie trenerami klubu byli już legendarny Zico, czy Felipe Scolari.
W sierpniu tego roku pojawiły się informacja, według której Rivaldo chce jeszcze zagrać w silniejszej lidze. Rozmawiał z hiszpańską Mallorcą, jednak klub nie spełnił jego finansowych
oczekiwań.

Thierry Henry - amerykańska corrida

Był gwiazdą i w zasadzie żywą legendą Arsenalu, kiedy kupiła go Barcelona. W Dumie Katalonii występował przez trzy sezony, ale piorunującej kariery nie zrobił i nie zawsze wychodził na boisko w pierwszym składzie.
Fala krytyki spadła na niego po arcyważnym meczu eliminacji MŚ z Irlandią - barażach do finałów mundialu. W dogrywce spotkania na Stade de France zatrzymał piłkę ręką, a za chwilę po jego podaniu William Gallas trafił z bliska do siatki, dzięki czemu Trójkolorowi awansowali do mundialu w RPA (tam nie zdołali wyjść z grupy).
O rozstaniu z Henrym Barcelona poinformowała oficjalnie już pod koniec czerwca. W lipcu Henry podpisał kontrakt z amerykańskim z New York Red Bulls.
Niektórzy ludzie myślą, że jadę do tego klubu na wakacje. To nieprawda. Jestem zawodowcem i nie znoszę przegrywać. Podpisanie umowy z nowojorskim zespołem otwiera w moim sportowym życiu nowy, ekscytujący rozdział - podkreślał Henry.
Henry jest jednym z najbardziej utytułowanych piłkarzy ostatnich kilkunastu lat. W barwach reprezentacji Francji zdobył mistrzostwo świata (1998), wicemistrzostwo świata (2006) i
mistrzostwo Europy (2000). Jest również dwukrotnym mistrzem Anglii (z Arsenalem - 2002, 2004) i dwukrotnym mistrzem Hiszpanii (z Barceloną - 2009, 2010). Z katalońskim zespołem
wygrał również w 2009 roku Ligę Mistrzów.

Mieszkańcy Barcelony nie chcą u siebie walk byków, nie pokochali też Henry'ego. Może w barwach nowojorskich byków pójdzie mu lepiej.

Juninho Pernambucano (Lyon) Juninho Pernambucano (Lyon) Fot. JEAN-PAUL PELISSIER REUTERS

Juninho - legenda Lyonu w Katarze

Po ośmiu latach gry w Lyonie siedmiokrotny mistrz Francji Juninho postanowił zmienić klimat. 35-letni obecnie piłkarz podpisał w czerwcu 2009 roku kontrakt z katarskim klubem Al Gharafa Dauha.Za dwa lata gry Brazylijczyk ma zarobić 2,5 mln euro. Al Gharafa jest czwartym zespołem w karierze brazylijskiego pomocnika. Przed przyjazdem do Francji (w 2001 roku) bronił barw Sport Recife i Vasco da Gama Rio de Janeiro.
Juninho słynie ze strzałów z rzutów wolnych, których wykonywania nie zapomniał w dalekim Katarze.


Stephon Marbury - w Chinach, to i buty pomogą wypromować

W sezonie 2008/2009 najlepiej opłacany koszykarz NBA. 21,9 mln dolarów za sezon płacili mu wtedy włodarze New York Knicks, gdzie Marbury spędził pięć lat. Jednak na skutek konfliktu z trenerem oraz innymi zawodnikami, Marbury przestał regularnie grać w nowojorskim zespole. Zerwał kontrakt i przeniósł się do Bostonu, jednak tam nie grał już tak fantastycznie. Szokiem dla wszystkich była wiadomość, że Marbury przenosi się do...Chin. W zespole Shanxi Zhongyu spędził sezon 2009-2010. Klub pomaga mu w promocji jego linii bytów "Starbury". W Chinach Marbury jest wielką gwiazdą. W meczu gwiazd zdobył 30 pkt i zaliczył 10 asyst. Został MVP spotkania. W lipcu koszykarz poinformował, że przedłuża kontrakt z klubem do 2013 roku.

Mario Jardel - obieżyświat

Zaczynał w Vasco da Gama w 1990 roku. W 1995 przeniósł się do Europy. Brazylijczyk zrobił prawdziwą furorę w FC Porto. Przez cztery lata występów strzelił 130 bramek w 125 spotkaniach! Dwukrotnie wygrywał Złotego Buta, nagrodę dla najlepszego strzelca lig europejskich.  Z Porto wykupiło go w 2000 roku Galatasaray Stambuł i od tego czasu Jardel żyje na walizkach.
Sporting Lizbona (Portugalia), Bolton (Anglia), Ancona (Włochy), Newell's Old Boys (Argentyna), Deportivo Alaves (Hiszpania), Goias (Brazylia), Beira-Mar (Portugalia), Anorthosis Famagusta (Cypr), Newcastle Jets (Australia), Criciuma (Brazylia), Ferroviario (Brazylia), Flamengo (Brazylia) i w końcu od czerwca 2010 Czerno More Warna (Bułgaria).

11 klubów w 10 lat!

Emmanuel Olisadebe - odnalazł się w Chinach

Z naszego podwórka. Olisadebe pod koniec lat '90 robił w Polsce prawdziwą furorę. W sezonie 1999/2000 strzelił dla Polonii Warszawa 12 goli, a jego klub został mistrzem kraju. Trenował tam pod okiem Jerzego Engela. Gdy ten został selekcjonerem reprezentacji Polski postanowił pomóc Nigeryjczykowi w otrzymaniu polskiego obywatelstwa. Sprawa potoczyła się szybko i już w lipcu 2000 roku napastnik Polonii mógł grać z orzełkiem na piersi.

Odwdzięczył się Engelowi w eliminacjach do MŚ 2002. Został najskuteczniejszym strzelcem kadry. W 2001 roku opuścił Polonię i trafił do Panathinaikosu Atetny. Szło mu średnio, szybko stracił miejsce w podstawowym składzie. Po epizodach w Anglii i ponownie w Grecji, Olisadebe poleciał do Chin. I został gwiazdą tamtejszej ligi.
Już w sezonie 2008 - swoim pierwszym w Azji - strzelił dla Henan Jianye 12 goli i na dzień dobry został wicekrólem strzelców.Nie zwalnia do dziś i jak sam mówi, odnalazł się w Chinach.
- Wiem, że tutaj, w przeciwieństwie do innych lig, w których kopałem piłkę, szanują mnie. Bardziej chyba pasuję do Azji niż do Europy - mówi Olisadebe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.