Chcieć to (nie) móc. Chaotyczny eksperyment z Nigerią

Lepiej zachować optymizm na czerwiec niż wykorzystać jego limit w fazie testów. Pytanie tylko, czy wystarczy czasu na sprawdzenie zaplanowanych wariantów oraz przede wszystkim na ich doszlifowanie? W tym momencie znaków zapytania jest znacznie więcej niż konkretnych odpowiedzi. Polska przegrała z Nigerią 0:1.
Poland's Robert Lewandowski, centre, and Jacek Goralski, right Poland's Robert Lewandowski, centre, and Jacek Goralski, right CZAREK SOKOLOWSKI/AP

System nie jest problemem

W pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że ustawienie z trójką w obronie ma negatywny wpływ na wypracowywanie sytuacji strzeleckich. Nie będzie to nadużycie. Niemoc nie wynika jednak bezpośrednio z przeformowania składu, a jest rezultatem kilku mniejszych bądź większych kłopotów.

Niewątpliwie wpływ ma forma poszczególnych zawodników - tych samych, którzy na ostatnim turnieju przyzwyczaili kibiców do bardzo dobrej dyspozycji. Poprzeczka wisi wysoko. Tymczasem przyjęcie czy dokładność podań pozostawiają wiele do życzenia, co do pewnego stopnia można zrzucić na karb komunikacji. Dlatego bardzo dobrze, że mecz z Nigerią poszedł na pierwszy ogień. Przeciwnik konsekwentną grą uwypuklił najbardziej poważne problemy Polaków.

Nie pojawiły się nagle, dla trenera nie były niespodzianką. Zaskoczeni mogą być postronni obserwatorzy, bo po trzech meczach testów, dla których wspólny mianownik to trójka z tyłu, trudno tak naprawdę scharakteryzować styl reprezentacji Polski. Zwłaszcza że samo ustawienie nie jest jednolite.

Zmiany z Urugwajem nie były gwałtowne (a przynajmniej nie w pierwszej połowie). Pierwsza kwestia - wprowadzenie piłki do gry. Z tyłu zostaje trio Jach-Glik-Cionek, ale przy przejściu do obrony pojawia się dwóch kolejnych piłkarzy (Bereszyński, Rybus). Dodatkowo szkoleniowiec nie rezygnuje ze skrzydeł, więc Błaszczykowski i czasem Grosicki wspierają strefę defensywną. Góralski natomiast stanowi ostatni bastion przed linią obrony. Naturalnym rezultatem były więc kłopoty z atakiem - dublowane pozycje, maksymalnie trzech zawodników z przodu.

Na kreatywność miał przyjść czas. Trener Nawałka poszedł więc o krok dalej. Znaczny wpływ miały problemy kadrowe. W spotkaniu z Nigerią odpuścił skrzydłowych i zdecydował się na "typowe" wahadła (Frankowski, Kurzawa). Największa trudność polegała na tym, że nowy-stary układ był widoczny jedynie na papierze. Brakowało pomysłu nie tylko na mecz, ale i na poszczególnych zawodników. Tak, jakby eksperyment ograniczał się jedynie do przetestowania nowych elementów - nawet nie schematów, a po prostu piłkarzy.

Polska - Nigeria Polska - Nigeria screen

Spójność działań

Polacy nie potrafili narzucić swoich warunków gry. Wpływ miało nie tylko bardzo konsekwentne ustawienie przeciwnika, ale i odległości w obrębie drużyny. Mowa przede wszystkim o środkowej strefie, która przez prawie całą pierwszą połowę funkcjonowała jak osobny twór. Sytuacja nieco uległa zmianie po przerwie, gdy m.in. Krychowiak przesunął się bliżej obrońców.

Chociaż bardzo spójna gra Nigerii nie przekładała się w znacznym stopniu na sytuacje bramkowe, to został wysłany sygnał. Obrońcy mieli spore trudności z prostym wprowadzeniem piłki. Środek pola został odcięty, więc pozostało organizowanie ataku przez boczne sektory lub szukanie ofensywy długimi podaniami.

Pierwsze rozwiązanie sprawdzało się do pewnego stopnia. Frankowski był wielokrotnie obstawiany przez 2-3 przeciwników i jedyną opcją było wycofanie futbolówki do tyłu. Do zbyt dużych odległości doszedł brak wsparcia. Wahadłowi nie byli uwalniani. W tym aspekcie znacznie lepiej radził sobie Kurzawa, do którego od czasu do czasu doskakiwał Góralski.

W przypadku zawodnika Górnika Zabrze zadziałała także optyka - z jednej strony świetny wykonawca stałych fragmentów gry (i kilka dobrych podań z pola), z drugiej problemy fizyczne. Pod tym względem odstawał na tle rywali. Zwłaszcza że Nigeryjczycy bardzo mocno obstawiali boczne sektory boiska, było tam niesamowicie ciasno.

Długie podania nie były z góry skazane na niepowodzenie, ale dopadła je choroba, która nęka całą drużynę - dokładność. W ten sposób kilka razy udało się stworzyć dobre sytuacje, chociaż rywal górował pod względem siłowym. Trudno jednak oceniać komunikację w obrębie całego zespołu w testowanym ustawieniu.

Polska - Nigeria Polska - Nigeria screen

Stare sprawy

W przeciwieństwie do Polaków, Nigeryjczycy bardzo sprawnie organizowali się na boisku. Cechowała ich konsekwencja i to niezależnie od fazy meczu. Po prostu grali równo i solidnie, często dość ostro. Ta spójność była bardzo dobrze widoczna w przesuwaniu poszczególnych części formacji. Dynamiczny pressing, który zawiązywano bardzo wysoko, nagle się nie rozpływał, a był kontynuowany w środkowej strefie. Tym samym podopieczni trenera Nawałki byli pozbawiani kilku opcji zagrania jednocześnie. 

Na pierwszy plan wysuwa się środek pola, który nie realizował swoich zadań. Wspomniane już odległości nie były jedynym problemem. Duży wpływ miał Krychowiak, który wielokrotnie tracił piłki w prostych sytuacjach. Warto zaznaczyć, że nawet niewielki spadek dokładności był jak woda na młyn dla ciasno ustawionego przeciwnika.

W tym przypadku nie tyle co brakowało kreatywności, a zwykłego przytrzymania futbolówki, uspokojenia rozegrania. Spóźniona reakcja również nie pomagała - pomocnik wielokrotnie był osaczany, pozostawiany bez wsparcia. Jedyną możliwością było wycofanie piłki. Nie było także nikogo, kto mógłby przejąć od niego zadania.

Góralski świetnie sprawdzał się w działaniach dywersyjnych, jako jedyny walczył z rywalem jak równy z równym pod względem fizycznym. Po odbiorze natychmiast pozbywał się piłki, wygrywały proste środki. Na jego grę na granicy faulu również trzeba wziąć poprawkę, żeby w najmniej spodziewanym momencie nie strzelić sobie w kolano.

Sprawa Zielińskiego wydaje się być nieco bardziej złożona.

Paradoks Lewandowskiego

Na każdego zawodnika trzeba mieć pomysł. Nie wystarczy wpisać go w szerszy schemat. W pierwszej połowie problemy z kreatywnością w środkowej strefie starali się rozwiązać Lewandowski i Kownacki, głównie ten pierwszy. Wielokrotnie meldowali się w niższych sektorach boiska, żeby zapewnić wsparcie. Do pewnego stopnia jest to jak najbardziej zrozumiałe. Środek nie realizował swoich zadań i faktycznie kilkakrotnie udało się w ten sposób coś wyczarować. Ucierpiał na tym Zieliński, który przez taki układ sił był praktycznie niewidoczny.

Pomocnik nie jest w tej sytuacji bez winy. Równie dobrze mógł sam szarpnąć dwa-trzy razy i zmusić do większej intensywności. Warto jednak spojrzeć z innej perspektywy, trochę mniej zero-jedynkowo.

Z Lewandowskim na boisku cała drużyna jest podporządkowana jego grze. Również tym słabszym momentom. To centralny punkt zespołu. Głównym zadaniem jest przekazanie mu piłki, a wszyscy mają się do tego przysłużyć. Uproszczone założenie wygląda na całkowicie poprawne. Masz bardzo dobrego napastnika - grasz "pod niego". W tym samym czasie pozycja w środkowej strefie pozostaje niezagospodarowana. Chodzi właśnie o Zielińskiego.

Pomocnik Napoli rozwinął skrzydła po zmianie na linii Lewandowski-Świerczok. Oczywiście wpływ na to miało samo nastawienie Nigerii. Formacja stała się bardziej rozluźniona, pojawiło się trochę więcej miejsca. Przede wszystkim jednak Zieliński został obsadzony w głównej roli. Zwiększyła się intensywność, poluzowała środkowa strefa, uwolniono boczne sektory. Więcej do powiedzenia miał także Frankowski, który sprawnie oskrzydlał akcje. Gra z pierwszej piłki nadal była towarem deficytowym, ale delikatnie poprawiła się komunikacja.

W żadnym razie nie jest tak, że Zieliński i Lewandowski wchodzą sobie w drogę. Ten pierwszy potrzebuje jednak osobnego pomysłu, który byłby wpisany w szerszy schemat - a nie odwrotnie.

Więcej pytań niż odpowiedzi

Zamiast konkretów pojawia się coraz więcej niewiadomych. Trudno w tym momencie wyodrębnić jeden ogólny styl, który byłby taką swoistą myślą przewodnią drużyny Nawałki. Teoretycznie jest to całkiem niezłe rozwiązanie, bo przecież nawet w eliminacjach można było zarzucić Polakom powtarzalność, brak błysku. W tym momencie szkoleniowiec stara się nauczyć swoich podopiecznych gry w różnych systemach - zgodnie z przekonaniem, że w czerwcu ta różnorodność będzie chlebem powszednim.

Stąd różne warianty, nagłe wprowadzanie nowych rozwiązań. Pozostaje tylko pytanie, czy wystarczy czasu na konkretne szlify? Oprócz nauki pojedynczych ustawień, Polacy muszą wypracować odpowiednie schematy, nie wspominając o płynności w przechodzeniu z jednej konfiguracji w inną.

Teraz cechą rozpoznawczą jest chaos - i bynajmniej nie wygląda na zasłonę dymną przed mundialem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.