Raw Air. Kamil Stoch wygrał turniej i zapewnił sobie Kryształową Kulę. Wojciech Fortuna: To najlepszy sezon w karierze Kamila. A kolejny może być jeszcze lepszy

Kamil Stoch zajął szóste miejsce w niedzielnym konkursie lotów narciarskich w Vikersundzie. Zawody kończyły turniej Raw Air. Polak pewnie go wygrał, o 37 punktów wyprzedzając Roberta Johanssona. Stoch już teraz, na dwa indywidualne konkursy przed końcem sezonu, zapewnił sobie drugą w karierze Kryształową Kulę. - Oczywiście wszyscy pamiętamy, że cztery lata temu poza Kulą Kamil zdobył też dwa olimpijskie złota, a teraz miał jedno, ale nie mam wątpliwości, że ten sezon jest dla Stocha zdecydowanie najlepszy ze wszystkich. A kolejny może być jeszcze dużo lepszy - ocenia Wojciech Fortuna
Kamil Stoch podczas zawodów cyklu Raw Air w Norwegii. Kamil Stoch podczas zawodów cyklu Raw Air w Norwegii. Ned Alley / AP / AP

W pierwszej serii 223 metry, w drugiej 237 - tyle poleciał Stoch w niedzielę. To wystarczyło do zajęcia szóstej pozycji. Polak uzyskał notę 425,6 pkt. Najlepszy był Johansson, który za loty na 232 i 246 m zdobył 444,3 pkt. W klasyfikacji Raw Air, na którą składały się oceny z aż 16 serii rozegranych kolejno w Oslo, Lillehammer, Trondheim i Vikersundzie, Norweg stracił do Polaka dużo - 37 punktów.

W Pucharze Świata za Stochem plasuje się Richard Freitag. W niedzielę Niemiec był ósmy i na dwa ostatnie, indywidualne starty przed końcem sezonu (w piątek i w niedzielę w Planicy) traci do naszego lidera 253 punkty. A to znaczy, że Stoch jest już pewny zdobycia Kryształowej Kuli.

Łukasz Jachimiak: Kamil Stoch najlepszy w Raw Air i już pewny zdobycia Pucharu Świata - wygląda trochę tak, jakby łatwo przyszło, prawda?

Wojciech Fortuna: Turniej Raw Air był wyczerpujący, widziałem to po Kamilu. Oczywiście on się pokazał z najlepszej strony, do końca skakał bardzo dobrze. Ale w lotach najlepiej pokazali się Norwegowie, a Kamil swojej wielkiej przewagi spokojnie przypilnował, pewnie wywalczył zwycięstwo w tym morderczym cyklu, a i kwestię Pucharu Świata już załatwił. To jest jego sezon. Ma kolejne olimpijskie złoto, kolegom pomógł zdobyć sportową emeryturę, rządził w Turnieju Czterech Skoczni, rządził przez większość Raw Air i teraz na zakończenie w Planicy na pewno niczego nie odpuści. Jak tylko warunki i sędziowie pozwolą, to będzie walczył nawet o rekord świata. Szkoda, że w Norwegii jury nie pozwoliło walczyć o rekord. Liczyłem, że Kamil może go pobić, bo przecież jak on prawidłowo wyjdzie z progu, to nisko leci i później ustoi bardzo dalekie skoki, bo nie spada z góry, nie wgniata go w zeskok. No ale niestety jury się jakoś dziwnie bało. Liczę, że w Planicy będą mieli więcej odwagi. Tam jest przepięknie, tam się lata najlepiej i tam się zawody najlepiej ogląda. Moja żona była zachwycona, jak ją na loty w Planicy zabrałem pięć lat temu.

Myśli Pan, że w Planicy Stoch wygra z Norwegami, którzy w lotach w tym sezonie są niepokonani?

- Latają świetnie, są najlepszymi lotnikami, ale Kamil też jest w tym doskonały. Przecież rok temu w Planicy poleciał sobie aż 251,5 m, a myślę, że tam jeszcze trochę dalej można skoczyć. Teraz Kamil tam postartuje na luzie. Medale pozbierał, wygrał prawie wszystko, na koniec będzie miał nagrodę za te minione miesiące. A później znów się porządnie przygotuje do sezonu. Liczę, że jeszcze ze dwie świetne zimy nam da. Na więcej się nie nastawiam, bo już ma swoje lata [wkrótce skończy 31], a nie chciałbym, żeby w wieku 35 lat Kamil rozmieniał się na drobne. I on tego nie zrobi, bo to fajny, inteligentny chłopak.

Kamil Stoch podczas zawodów cyklu Raw Air w Norwegii Kamil Stoch podczas zawodów cyklu Raw Air w Norwegii Geir Olsen / AP

Nie wierzy Pan, że Stoch dotrwa do kolejnych igrzysk, do 2022 roku?

- Myślę, że to dla niego za daleko. Skończy pewnie za dwa lata i będziemy długo czekali na kolejnego tak świetnego skoczka. Ja już chyba nie doczekam, bo już mam 65 lat. Jak Kamila zabraknie, to na wielkie sukcesy poczekamy długo, bo nie widać żadnego młodego chłopaka z takimi perspektywami.

Pamiętajmy, że kiedy w 2011 roku karierę kończył Adam Małysz, to też nikt z nas nie pomyślał, że tak szybko będziemy podziwiali kolejnego wielkiego mistrza z naszego kraju.

- Kamil już wtedy pokazywał, że da się skoczyć, już przecież zaczynał wygrywać.

To prawda, ale nawet kiedy wygrał ostatni konkurs w karierze Małysza i gdy w Planicy razem stanęli na podium [Małysz zajął trzecie miejsce], to sezon kończył jako 10. zawodnik "generalki", a Małysz jako trzeci i wtedy myśleliśmy raczej tak, że będzie dobrze, jeśli Stoch na poziomie pierwszej "10" Pucharu Świata będzie skakał w kolejnych latach.

- Ja jednak nastawiałem się na więcej, oceniałem, że Kamil jest przygotowany do wejścia na najwyższy poziom. Widząc, jak on Adamowi na do widzenia wyczesał góralski taniec, spodziewałem się, że jemu też będą oddawać honory.

To teraz oddajmy - sezon, który się kończy jest dla Kamila chyba jeszcze lepszy od tego, który dał mu pierwszą w karierze Kryształową Kulę? Wówczas na igrzyskach Stoch zdobył dwa złota, ale wtedy nie wygrał Turnieju Czterech Skoczni, nie miał też medalu MŚ w lotach.

- Oczywiście, że ten sezon jest lepszy! Wszyscy pamiętamy, że cztery lata temu poza Kulą Kamil zdobył też dwa olimpijskie złota, a teraz miał jedno, ale nie mam wątpliwości, że ten sezon jest dla Stocha zdecydowanie najlepszy ze wszystkich. Przecież Kamil wygrał wszystkie cztery konkursy Turnieju Czterech Skoczni i w tej imprezie, która ma przeszło 60 lat jest tylko dwóch takich, którzy tego dokonali, czyli Stoch i Sven Hannawald.

Trzeba też zauważyć, że Stoch nigdy wcześniej nie wygrywał z taką łatwością, jak w ostatnich tygodniach w Lahti, Lillehammer czy Trondheim, prawda?

- Zgadza się, on teraz jest w życiowej formie, skacze o wiele lepiej niż na igrzyskach, mimo że tam zdobył złoty medal. Teraz jest w takim gazie, że gdyby miał go na igrzyskach, to na sto procent wygrałby oba konkursy, z dużą przewagą. Nie wygrał na skoczni normalnej, był czwarty i trudno. Tak naprawdę to jest świetny wynik. Dla każdego, tylko nie dla prawdziwego mistrza jak Kamil Stoch.

Kamil Stoch, Trondheim Kamil Stoch, Trondheim Terje Bendiksby / AP / AP

To teraz oddajmy - sezon, który się kończy jest dla Kamila chyba jeszcze lepszy od tego, który dał mu pierwszą w karierze Kryształową Kulę? Wówczas na igrzyskach Stoch zdobył dwa złota, ale wtedy nie wygrał Turnieju Czterech Skoczni, nie miał też medalu MŚ w lotach.

- Oczywiście, że ten sezon jest lepszy! Wszyscy pamiętamy, że cztery lata temu poza Kulą Kamil zdobył też dwa olimpijskie złota, a teraz miał jedno, ale nie mam wątpliwości, że ten sezon jest dla Stocha zdecydowanie najlepszy ze wszystkich. Przecież Kamil wygrał wszystkie cztery konkursy Turnieju Czterech Skoczni i w tej imprezie, która ma przeszło 60 lat jest tylko dwóch takich, którzy tego dokonali, czyli Stoch i Sven Hannawald.

Trzeba też zauważyć, że Stoch nigdy wcześniej nie wygrywał z taką łatwością, jak w ostatnich tygodniach w Lahti, Lillehammer czy Trondheim, prawda?

- Zgadza się, on teraz jest w życiowej formie, skacze o wiele lepiej niż na igrzyskach, mimo że tam zdobył złoty medal. Teraz jest w takim gazie, że gdyby miał go na igrzyskach, to na sto procent wygrałby oba konkursy, z dużą przewagą. Nie wygrał na skoczni normalnej, był czwarty i trudno. Tak naprawdę to jest świetny wynik. Dla każdego, tylko nie dla prawdziwego mistrza jak Kamil Stoch.

Kilka dni temu Martin Schmitt stwierdził w rozmowie ze Sport.pl, że nie dziwi go decyzja Stefana Horngachera, który postanowił, że nie przyjmie oferty prowadzenia austriackiej kadry. Według Schmitta u nas trener cały czas ma możliwość zrobienia jeszcze lepszych wyników, choć były niemiecki mistrz zastanawia się czy na jeszcze wyższy poziom można wprowadzić Kamila.

- Oczywiście, że można. Przecież tak jak Kamil skacze w końcówce tego sezonu, on może skakać przez całą następną zimę. Spokojnie od Turnieju Czterech Skoczni aż do Planicy Kamil może dominować, niczego po drodze nie zgubić. Horngacher jest świetnym trenerem, jestem przekonany, że po kolejnym okresie ciężkiej pracy ze Stochem będzie w stanie poprowadzić naszego mistrza do takiej dominacji.

Brzmi jakby Pan zapowiadał powtórkę z dominacji Adama Małysza z 2001 roku.

- Czemu nie? Kamil już zdominował światowe skoki w ostatnich latach. A o polskich to nawet nie ma co gadać. Chociaż ja tu nie chcę mówić który z naszych mistrzów jest lepszy. Adam swoje zrobił, Kamil robi.

Adam mówi wprost: Kamil jest lepszy. A Kamil się broni przed przyjęciem tego stwierdzenia.

- Ale on się broni wynikami i Adam właśnie na te wyniki wskazuje. Małysz był wielki, największy w swoim czasie. A teraz docenia wielkość Stocha. Mnie nawet nie wypada ich oceniać, powiem tylko, że podziwiam obu tych fenomenów. A nie porównam ich też dlatego, że jednak ze swoimi szczytami formy się minęli, bo kiedy Kamil go osiągnął, Adam już nie skakał i bezpośrednich pojedynków tak naprawdę nie oglądaliśmy. Bardzo dobrze, że tak się stało, dzięki temu mamy dłuższy okres polskich sukcesów. Oczywiście teraz mamy też bardzo fajny zespół.

Mówił Pan, że nie widać młodych, którzy chcieliby się do tego zespołu wedrzeć, ale z takiego Dawida Kubackiego czy Macieja Kota Horngacher w najbliższych latach chyba może jeszcze sporo wycisnąć?

- Na pewno może. Kubacki już staje na podium, "Kotek" też ma wielki potencjał, chociaż w tym sezonie mu nie idzie. To jest jeszcze młody chłopak, jeszcze śmiało z pięć lat na najwyższym poziomie może skakać. On na pewno dotrwa do igrzysk w Pekinie. Kubacki też.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.