Ekstraklasa. Znowu mu nie wyszło. Jak Michał Pazdan w Legii stał się niesprzedawalny

Nie udało się go sprzedać po mistrzostwach Europy w 2016 r., nie udało też w kolejnych oknach transferowych. - 2 mln euro to nie jest wygórowana cena za Michała Pazdana, ale obawiam się, że Legii już nikt tyle za niego nie zapłaci - twierdzi Maciej Murawski, były piłkarz, a obecnie ekspert NC+.

- Nie, jeszcze nikt się nie zgłosił - słyszeliśmy kilka tygodni temu za każdym razem, gdy pytaliśmy w klubie, czy wpłynęła jakaś oferta za Michała Pazdana. - Coś tam się dzieje - mówili najpierw jego menedżerowie. - Na razie spokój - dodawali później. By na sam koniec, czyli na przełomie stycznia i lutego, przekazać, że cała akcja została odwołana. Że do kolejnej próby sprzedaży Pazdana dojdzie latem.

Które to już będzie lato? Można się pogubić, ale chyba trzecie. A doliczając zimę - piąte. Piąte okno transferowe, w którym Pazdan będzie próbował wyjechać za granicę.

Pazdan, czyli piłkarz niesprzedawalny?

Jeszcze do niedawna interesy obrońcy Legii i kadrowicza Adama Nawałki reprezentowała agencja 'Pro Sport'. Pazdan zdecydował się jednak zmienić menedżera. Kilka miesięcy temu związał się z agencją 'Unidos'. Prowadzą ją Mariusz Piekarski z Robertem Ledóchowskim i Dominikiem Ebebenge, do niedawna pracownikiem Legii.

Piekarski po podpisaniu umowy z piłkarzem przekonywał, że dla dobrego menedżera przeszkody nie istnieją. A klub czekał. I choć był skłonny puścić Pazdana zimą za 2 mln euro, mimo że kwota odstępnego w jego kontrakcie była wyższa o 500 tys, to się nie doczekał. Za kilka dni kończy się pierwsze od Euro okno transferowe, w czasie którego do Legii nie wpłynęła żadna oferta za Pazdana (stan na środę, godz. 15).

- Życzę Michałowi transferu do lepszej ligi, ale obawiam się, że to już może się nie udać. I nie mam tu na myśli ceny, bo ta wcale nie jest wygórowana - mówi Maciej Murawski, obecnie ekspert NC+, a niegdyś też obrońca Legii, z której w 2002 r. odszedł do Arminii Bielefeld, wówczas beniaminka Bundesligi.

- Kiedyś było łatwiej wyjechać - dodaje Murawski. I od razu tłumaczy: - To znaczy łatwiej mieli starsi zawodnicy, bo kluby nie patrzyły aż tak bardzo do przodu. Nie przywiązywały aż tak dużej wagi do wieku piłkarza. Teraz często stawia się go na równi z umiejętnościami. A bywa, że nawet wyżej. Bo kluby wolą kupić słabszego piłkarza, który jest młodszy i dopiero rokuje, niż starszego, który jest lepszy, ale w przyszłości nie da się już na nim zarobić.

Murawski opuścił polską ligę jako 28-latek. Pazdan we wrześniu skończy 31. - W tym wieku piłkarze dziś kończą kariery, a nie trafiają do lepszego klubu z silniejszej ligi. No niestety, takie są realia. Młode pokolenie jest promowane, ale też bardzo zdeterminowane, coraz szybciej spycha starsze na margines - mówi ekspert NC+.

I wskazuje przykład: - Rok temu, mając 33 lata, z piłką pożegnał się Philipp Lahm. Nie musiał tego robić - Carlo Ancelotti, ówczesny trener Bayernu namawiał go, by został, podpisał nowy kontrakt. Lahm jednak uznał, że nie jest już w stanie dawać z siebie tyle, co inni, grać dłużej na wysokim poziomie.

Wiek to nie jedyna przeszkoda

12.06.2016 Nicea . Jedrzejczyk , Glik , Pazdan  po meczu grupowego Polska - Irlandia Polnocna na Mistrzostwach Europy .
Fot . Kuba Atys / Agencja Gazeta
SLOWA KLUCZOWE:
pilka nozna EURO reprezentacja /FR/
FOT. KUBA ATYS

Ale wiek to jedno. Jest jeszcze druga przeszkoda, która już wcześniej sprawiła, że do Pazdana przylgnęła łatka piłkarza niesprzedawalnego. Chodzi o jego warunki fizyczne, konkretnie o wzrost (obrońca Legii mierzy 181 cm) - wytyka go się Pazdanowi, odkąd zaczął grać na stoperze.

- No i co z tego, że czasami obrońcy mają po 190 cm, skoro nie potrafią grać głową? Przecież trzeba też umieć ustawić się, przepchnąć przeciwnika w polu karnym. Jak ma się odpowiednie doświadczenie, niższy wzrost można ukryć innymi zaletami: sprytem, dynamiką, siłą - przekonywał Pazdan w 2015 r., kilka tygodni po transferze do Legii.

Już wtedy musiał walczyć ze stereotypami. Ale przełamywał je sprawnie. Od razu został podstawowym stoperem Legii, zadomowił się też w reprezentacji. Na Euro 2016 zyskał w niej niemal status gwiazdy, rozkochał w sobie polskich kibiców. Tuż po turnieju zgłosił się po niego Besiktas - dawał 3 mln euro. Legia była gotowa negocjować, ale Pazdan nie był przekonany. A może nawet nie tyle sam Pazdan, ile jego żona, która zapowiedziała, i to publicznie, że do żadnej Turcji przeprowadzać się nie zamierza.

Besiktas był wtedy bardzo zdeterminowany, jak dotąd złożył najbardziej konkretną ofertę za Pazdana. Chciał nawet wysłać po piłkarza prywatny samolot. Ten do Warszawy jednak nie doleciał. Nie dlatego, że Pazdan nie chciał, bo chyba nawet pod koniec sierpnia zaczął chcieć, ale dlatego, że z negocjacji wycofała się z Legia. W ostatnim dniu okna transferowego wypuściła w świat innego środkowego obrońcę - za milion euro sprzedała Igora Lewczuka do Girondins Bordeaux.

Pazdana już nie puściła. Na otarcie łez dała mu wtedy podwyżkę i zapewniła, że będzie mógł odejść zimą, w kolejnym oknie. I choć słowa dotrzymała, Pazdan z niej nie odszedł do dziś. W piątek zaliczył swój setny występ w Legii. Przeciwko Śląskowi (4:1) wypadł nieźle. A na pewno lepiej niż tydzień wcześniej przeciwko Zagłębiu (3:2).

Ale z drugiej strony nie tak dobrze, jak William Remy - jego nowy partner na środku obrony pokazał się z dużo lepszej strony. I jeśli nadal będzie tak grał, utrzyma formę w kolejnych meczach, to zaraz może się okazać, że latem kolejka chętnych ustawi się po niego, a nie po Pazdana.

***

William Remy i Michał Pazdan, czyli współpracy brak

William Remy po transferze do Legii zdążył rozegrać dwa spotkania. W obydwu zaprezentował się bardzo dobrze. O dziwo, dość przeciętnie na tle 26-latka wypada Michał Pazdan, który w dodatku często ma pretensje do swojego partnera ze środka obrony, w większości przypadków nieuzasadnione. CZYTAJ WIĘCEJ >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.