Ugoda po słynnym żużlowym skandalu w Zielonej Górze

Niechlubna historia z 2013 r. doczekała się rozsądnego finału. Jaki miała przebieg, a jak się kończy?

Gorąca atmosfera przed finałem

Wrzesień 2013 r. Atmosfera w Toruniu przed finałami Ekstraligi jest wyjątkowo gorąca. Widać to po zainteresowaniu kibiców. Kiedy rusza sprzedaż biletów w Atrium Copernicus, szybko ustawiają się długie kolejki.

Problemy po pierwszym meczu

15. września 2013 r. Pierwszy mecz Unibaksu i Falubazu. Torunianie na Motoarenie wygrywają nieznacznie, przez co emocje rosną. Stają jednak przed sporym problemem - tuż przed pojedynkiem rewanżowym tracą Tomasza Golloba, który w Grand Prix doznaje poważnej kontuzji i nie jest w stanie wspomóc torunian w drugim finale. Unibax będący i tak w trudnej sytuacji kadrowej mógłby wystawić w Zielonej Górze skład daleki od podstawowego, ale szanse na sukces byłyby znikome. Proponuje więc przełożenie rewanżu - zielonogórzanie się nie zgadzają.

Wrzesień 2013 r. Telebim na Rynku Staromiejskim, na którym miała odbyć się transmisja finałowego spotkania żużlowego pomiędzy Unibaxem Toruń a Falubazem Zielona Góra Wrzesień 2013 r. Telebim na Rynku Staromiejskim, na którym miała odbyć się transmisja finałowego spotkania żużlowego pomiędzy Unibaxem Toruń a Falubazem Zielona Góra Fot. Mikołaj Kuras / Agencja Wyborcza.pl

Rozczarowanie tysięcy kibiców

To 22. września 2013 r. Na Rynku Staromiejskim w Toruniu kibice mieli spotkać się podczas transmisji z finału Speedway Ekstraligi między Falubazem Zielona Góra a Unibaksem Toruń. Telebim - owszem - był, ale fani mogli tylko rozejść się do domów. Powód to rezygnacja Unibaksu z walki w finale MP - wydarzenie bez precedensu.

Wyjazd z Zielonej Góry

W Zielonej Górze dochodziło bowiem do dantejskich scen. Dziennikarze nSport+ byli wyraźnie zaszokowani widokiem żużlowców i działaczy z Torunia, którzy najpierw na stadion przyjechali, by później z niego odjeżdżać. Zaskoczeni byli sami organizatorzy spotkania, którzy stanęli przed nie lada problemem - uspokojenia kilkunastu tysięcy kibiców, którzy oczekiwali tego dnia walki o złoto w lidze. Brak meczu oznaczał zwrot pieniędzy za bilety - a więc drastyczny cios w budżet Falubazu.

Znicze pod Motoareną

Wycofanie się Unibaksu z meczu rewanżowego w Zielonej Górze budzi wściekłość kibiców - również w Toruniu. Pod Motoareną ustawiano znicze, a zdjęcia stawały się później tematem internetowych ironicznych grafik.

Kpiny kibiców w internecie

Bohaterami memów w sieci byli wszyscy - od żużlowców po działaczy KS Unibax. Internauci nie szczędzili im słów krytyki, choć zdawano sobie sprawę z tego, że mieli stosunkowo niewiele do powiedzenia. Decyzja o wycofaniu drużyny z meczu ligowego zapadła bowiem w ścisłym kierownictwie klubu - miał o tym osobiście zadecydować właściciel drużyny Roman Karkosik. Później, w związku z karami jakie nałożono na spółkę oraz polityką Speedway Ekstraligi i Polskiego Związku Motorowego, wycofał się ze sportu żużlowego.

Surowe kary dla Unibaksu

W internecie domagano się również chociażby degradacji Unibaksu z ligi. Orzeczenie kar było surowe, ale nie zawierało takiego zapisu. Komisja Orzekająca Ligi (trzech prawników - prokurator oraz dwóch radców) - nałożyło na Unibax sankcje niespotykane wcześniej w polskim sporcie. Klub według ich orzeczenia musiałby zapłacić 2,4 mln zł kary (na to składa się sankcja za walkower, odszkodowanie dla Falubazu i kwota zasądzona na rzecz organizacji charytatywnych), zorganizować trzy mecze ligowe z biletami za maksymalnie 1 zł brutto i rozpocząć nowy sezon od 12 ujemnych punktów, co z góry skazywałoby go na walkę o utrzymanie. Unibax kar w pierwszej instancji nie zaakceptował. Punkty uznał za zbyt wygórowane, kwotę - za nie do przyjęcia, bo zachwiałoby to jego budżetem.

Prezes KST Unibax Mateusz Kurzawski Prezes KST Unibax Mateusz Kurzawski Fot. Mikołaj Kuras / Agencja Wyborcza.pl

Kto był odpowiedzialny za decyzję?

Jedną z ofiar całej sprawy staje się Mateusz Kurzawski. Wtedy prezes KS Unibax, dziś wicedyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu. Choć formalnie kierował klubem, nie miał wpływu na decyzję o wycofaniu drużyny z finału ligi. Mimo tego, na konferencji prasowej po skandalu musiał tłumaczyć się z decyzji rady nadzorczej oraz właściciela.

Odwołanie do PZMot.

Unibax odwołał się od decyzji KOL do trybunału Polskiego Związku Motorowego (na zdjęciu z prawej - jego szef Andrzej Witkowski). Kary obniżono. W sumie było to 1 043 mln zł. 0,24 klub musiał wpłacić dla Speedway Ekstraligi. 0,4 mln - w ramach odszkodowania dla Falubazu. Kolejne 0,2 dotyczyło za oddanie meczu walkowerem. Drugie tyle Unibax musiał wpłacić na rzecz czterech fundacji. Dostał też osiem punktów ujemnych na kolejny sezon, przez co - mimo mocnego składu - miał raczej teoretyczne szanse na jakikolwiek sukces. Musiał również zorganizować jeden mecz na Motoarenie z biletami za symboliczną złotówkę, co znacznie wpłyneło na koszty całego sezonu.

100 tysięcy zamiast miliona

Sprawę konfliktu Unibaksu i Falubazu kończy kwestia dodatkowych roszczeń jakie klub z Zielonej Góry miał wobec spółki toruńskiej. Wyliczył bowiem, iż na skandalu stracił ok. miliona zł - ze względu na to, że nie zrealizował umowy sponsorskiej i stracił na sprzedaży biletów. Miało to zachwiać jego stabilnością finansową. Podkreślał to ówczesny prezes klubu Marek Jankowski. Falubaz domagał się spłaty przez Unibax miliona zł dodatkowej rekompensaty. Według lutowych informacji z obu klubów - doszło do ugody. Unibax - jako firma; nie ma bowiem nic wspólnego już ze spółką żużlową - przekazać miałby Falubazowi 100 tys. zł.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.