Największym pechowcem pierwszej kolejki jest Wojciech Ferens, przyjmujący Łuczniczki Bydgoszcz. W spotkaniu w Olsztynie, przeciwko swojemu byłemu klubowi, AZS-owi 24-latek po jednym z ataków w drugim secie upadł tak niefortunnie, że musiał na noszach opuścić boisko. Nie wytrzymało kolano.
Pierwsze diagnozy mówiły o zerwaniu więzadeł krzyżowych w lewym kolanie, co może oznaczać dłuższą przerwę w grze. Oby tylko szczegółowe badania nie potwierdziły pierwszych przypuszczeń!
Gala Nakolanniki (ochraniac... | MIZUNO BUTY SIATKARSKIE WAV... | Piłka Mikasa mva 350 |
Sprawdź ceny | Sprawdź ceny | Sprawdź ceny |
Były i dobre momenty w tej pierwszej kolejce. Po przerwie związanej z walką z nowotworem na ligowe parkiety wrócił Grzegorz Bociek i to w jakim stylu! Atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle pojawił się na boisku w czwartym secie meczu z Cerrad Czarnymi w Radomiu, gdy ZAKSA przegrywała 1:2, a w czwartej partii rywale także wyraźnie prowadzili.
24-latek dał sygnał kolegom do odrabiania strat, pociągnął mocno na zagrywce i w ataku. Choć grał tylko pół czwartego seta i cały tie-break, zdobył w tym czasie aż pięć punktów po asach, a w ataku skończył trzy piłki na pięć wystawionych. ZAKSA wygrała 3:2.
Sporo emocji, podobnie jak w poprzednim sezonie, dostarczyła Politechnika Warszawska. To już nie ''Młode wilki'', bo w zespole są niezwykle doświadczeni Francuz Guillaume Samica i Paweł Zagumny, ale nadal niezwykle waleczny zespół. Akademicy przegrywali już z Cuprum Lubin 0:2, ale odwrócili losy rywalizacji. Wygrali 3:2, a bohaterami zostali właśnie Samica i rezerwowy atakujący, Paweł Mikołajczak, który uzbierał 22 punkty, przy aż 67-procentowej skuteczności ataku.
Z dobrej strony pokazał się też były środkowy Politechniki Mateusz Sacharewicz, który obecnie gra w BBTS-ie Bielsko-Biała. Sacharewicz dokonał rzeczy niecodziennej, bowiem zaliczył aż osiem punktowych bloków, w starciu przeciwko wicemistrzowi Polski, Lotosowi Trefl Gdańsk.
Bielszczanie byli bliscy sprawienia sensacji i pokonania rywali, prowadzili 2:1, ale ostatecznie po tie-breaku lepsi okazali się gracze trenera Andrei Anastasiego.
Z czterech pięciosetowych bojów najdłużej walka trwała w starciu MKS-u Będzin i Jastrzębskiego Węgla. W hali w Sosnowcu kibice oglądali pojedynek obu drużyn aż przez ponad dwie i pół godziny. Jastrzębianie prowadzili już 2:0 i 20:12 w trzeciej partii. Roztrwonili jednak aż ośmiopunktową przewagę!
MKS Będzin doprowadził do tie-breaka, ale w tym znów obudzili się gracze Jastrzębskiego Węgla i to oni ostatecznie zgarnęli dwa punkty.