Pjongczang 2018. Aksel Lund Svindal najstarszym złotym medalistą w zjeździe. "Po raz pierwszy od lat jeżdżę w lutym"

- Bez złota olimpijskiego w zjeździe uważałbym siebie za przegrańca - powiedział Franz Klammer, legendarny narciarz alpejski, zwycięzca tej konkurencji podczas IO 1976. Po tych igrzyskach za przegrańca już na pewno nie będzie musiał uważać się Aksel Lund Svindal. 35-letni Norweg został najstarszym złotym medalistą w zjeździe. Na drodze do tego triumfu pokonał przeszkody, które złamałyby niejednego. Ale Svindal ma jeszcze jeden cel.

Koszmarny wypadek

Svindal od dłuższego czasu nie może trenować tyle, ile by chciał. Dwa ostatnie sezony kończył już w styczniu ze względu na problemy ze zdrowiem. To skutek fatalnego upadku w austriackim Kitzbuehel w 2016 roku. Na potwornie stromej i oblodzonej trasie zaliczył koszmarnie wyglądający upadek. Uszkodził więzadła w kolanie.

Niestety do takich wypadków Svindal i inni narciarze są przyzwyczajeni. Gdy Norweg trafił do szpitala zagrał w marynarza z Austriakiem Georgiem Streitbergerem. W ten sposób starali się zgadnąć, który z nich trafi jako pierwszy na stół operacyjny.

Wypadki naznaczyły jego karierę

- Praktycznie po raz pierwszy od czterech lat jeżdżę w lutym. Niemal za każdym razem byłem w szpitalu - powiedział Svindal po zdobyciu złota w zjeździe. To dlatego nie może trenować tak często, jak jego koledzy, by nie nadwyrężać kolana. Upadki niejako naznaczyły karierę Norwega. Wystarczy przypomnieć jego wypadek z 2007 podczas treningu w amerykańskim Beaver Creek. Miał połamany nos, pękniętą kość policzkową, pęknięte dwa żebra oraz 15-centymetrową ranę ciętą lewej nogi. Z tego względu stracił prawie cały sezon 2007/08.

Norweg po powrocie do Beaver Creek był przestraszony. - Nie mogłem tego przezwyciężyć. Musiałem znaleźć na to sposób. Przechytrzyć się. Powiedziałem sobie, że sekcja której się boję, w której zaliczyłem upadek, ma zaledwie 10 sekund. Cały zjazd trwa za to prawie dwie minuty. W tym fragmencie nie szarżowałem, ale musiałem to robić przez resztę trasy. Byłem szybki i wygrałem - opowiadał Svindal. Podczas zjazdu bywa tak skupiony, że potrafi nie mrugnąć okiem ani razu w ciągu dwóch minut!

Aksel Lund Svindal Aksel Lund Svindal CHRISTOPHE ENA/AP

Trzy medale, ale niedosyt

Do tej pory Svindal mógł pochwalić się trzema medalami olimpijskimi. Z igrzysk w Vancouver wrócił ze złotem w supergigancie, ze srebrem w zjeździe oraz z brązem w gigancie. Jednak najbardziej bolało go srebro - bo zjazd to jego specjalność. Zawody były niezwykle wyrównane. Norweg stracił 0,07 sek. do pierwszego Didiera Defago i miał zaledwie 0,02 sek. przewagi nad trzecim Bode Millerem. Te kilka milisekund mogło zadecydować o tym, jak zostanie zapamiętany. Że wspominając jego sukcesy zawsze będzie jakieś "ale".

Przeszedł do historii

Jednak tak się nie stanie. Svindal zostanie zapamiętany jako jeden z najlepszych narciarzy alpejskich w historii. Bez żadnego "ale".

- Gdy przekraczasz metę wiedząc, że masz za sobą dobry zjazd i masz medal, a może nawet złoto, nie rozmyślasz za mocno o swoim miejscu w historii - powiedział Norweg po zdobyciu złota w Pjongczangu. I pomyśleć, że od stycznia 2016 roku wygrał zaledwie jeden zjazd w Pucharze Świata.

Swój złoty zjazd rozpoczął kiepsko. Miał stratę do prowadzącego Beata Feuza, ale okazał się bezkonkurencyjny dzięki dyspozycji na środkowym odcinku. Wygrał z czasem 1:40,25 zostając najstarszym zdobywcą olimpijskiego złota w narciarstwie alpejskim (jest tylko jeden starszy medalista - Bode Miller miał 36 lat w Soczi, gdy zdobył brąz w supergigancie). Swojego przyjaciela Kjetila Jansruda wyprzedził o 0,12 sek., a Feuza o 0,18 sek.

Wielkie emocje

- To wielkie emocje. Rywalizowanie o złoto na igrzyskach i jego zdobycie... To jedno z najpotężniejszych uczuć - powiedział wzruszony Svindal. Norweg dostał narty już w wieku trzech lat, jego rodzice byli zapalonymi narciarzami. W dzieciństwie wiele czasu spędził jednak z dziadkami. To u nich uczył się jeździć, w dodatku zajmowali się nim po śmierci matki i jego małego braciszka - miał wtedy 8 lat - w wyniku komplikacji poporodowych.

Wzór do naśladowania

- W naszym sporcie nie ma większego wzoru do naśladowania niż Svindal - powiedział Thomas Dressen, który zajął piąte miejsce w zjeździe. - To co osiągnął jest po prostu niesamowite.

Oprócz czterech medali olimpijskich Svindal jako pierwszy wygrał zdobywał złote medale na czterech mistrzostwach świata z rzędu - dwa w Are (2007, gigant i zjazd) i po jednym w Val d'Isere (2009, superkombinacja), Garmisch-Partenkirchen (2011, superkombinacja) oraz w Schladming (2013, zjazd). Do tego dołożył jedno srebro i dwa brązowe medale.

Poczet jego sukcesów uzupełniają dwie Kryształowe Kule (cztery razy drugie miejsce i raz trzecie) oraz dwie małe Kryształowe Kule w zjeździe, pięć w supergigancie i po jednej w gigancie oraz kombinacji.

Ostatni cel

- To na pewno moje ostatnie igrzyska. Jestem stary, jak ktoś grzecznie mi na to zwrócił uwagę. Wciąż jednak nie wygrałem zjazdu w Kitzbuehel, więc można powiedzieć, że nadal nie jestem spełniony - powiedział Svindal. Na kolejną okazję do triumfu w Austrii musi poczekać jeszcze rok. Czy wytrzyma? Podczas gorszych dni jego kolano jest napuchnięte niczym balon. Ale to nie przeszkodziło mu w zdobyciu upragnionego złota.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.