Skradziony gol Lewego i inne przypadki piłkarskiego weekendu

"Skradziony czy nie skradziony", "polski czy japoński", "Mesuciatko czy Messiątko", oraz "Co z tą Chelsea?" - te pytania cisnęły się na usta kibiców na całym świecie i ciahoredaktorek przez cały weekend. Jeśli także szukacie odpowiedzi to... eeee, może znajdziecie gdzie inidziej i nam opowiecie, ale jeśli macie ochotę na estetyczną powtórkę i różowe podsumowanie, to koniecznie kliknijcie "więcej"....






David Villa David Villa AP/MANU FERNANDEZ

Barcelona - Real Sociedad 5:0

Ale zanim przejdziemy do przypadków naszego Robercika, pięć słów o Barcelonie, która po chwilowej trzyzerowej zapaści przypomniała, że nie na darmo nazywa się ''mas que en 1:0" czy jakoś tak. Te pięć słów to dokładnie: Villa, Iniesta, Messi, Messi i Krkić. I w zasadzie na tym mogłybyśmy skończyć, gdyby nie konieczność podzielenia się dobrą nowiną dotyczącą tego ostatniego - Bojan Krkić wciąż jest piękny:

 

Barcelona's forward Bojan Krkic gestures during the Spanish league football match against Real Sociedad at the Camp Nou stadium in Barcelona on December 12, 2010.  FC Barcelona won 5-0.   AFP PHOTO/ JOSEP LAGO (Photo credit should read JOSEP LAGO/AFP/Getty Images)

 

Zresztą, kto by zwracał uwagę na nos przy takim uśmiechu...

 

 

Real Madryt Real Madryt GETTY IMAGES/Angel Martinez

Real Saragossa - Real Madryt 1:3

Doszłyśmy ostatnio do wniosku, że najlepsze pojedynki Realu z Barceloną to te korespondencyjne, czyli kiedy np. Barcelona wygrywa 3:0, a Real 5:1, albo kiedy Real 5:1, a Barcelona 7:2, albo kiedy Bojan złamie sobie nos, a Jerzy Dudek szczękę, albo gdy Jose jakimś wybitnie pięknym płaszczem odpowie na bajecznie kolorowy pulowerek... Tak było i tym razem, choć znowu wygrała Barcelona. W pojedynku ze swoim imiennikiem z Saragossy Real wygrał ''zaledwie'' 3:1, ale my cieszymy się z bramki Mesuciątka, z gola Krysi i z trafienia Angela di Marii. A skoro mowa o Cristiano Ronaldo, nie możecie nie przyznać, że wyszedł na tym zdjęciu po prostu prześlicznie... te przymknięte oczęta, ten rozanielony wyraz twarzy, ta błogość odbita na licach, ta panieńska delikatność... pozwólcie nam wrócić na sekundę do czasów gimnazjalnych i napisać: CR7 <3

 

 

 

 

Wróć...! Nie tak szybko. Niech za wspomnieniem płaszcza i napomknieniem śliczności pójdzie nadobny przykład ilustracyjny - after you Jose...

ZARAGOZA, SPAIN - DECEMBER 12:  Head coach Jose Mourinho of Real Madrid walks to the bench prior of the La Liga match between Real Zaragoza and Real Madrid at La Romareda stadium on December 12, 2010 in Zaragoza, Spain.  (Photo by Angel Martinez/Getty Images)
Frank Lampard Frank Lampard AFP/GETTY IMAGES/ADRIAN DENNIS

Tottenham Hotspur - Chelsea Londyn 1:1

Kolejne, jedne z pięciuset w tym sezonie ligowym, derby Londynu za nami, ale tak to jest jak się ma połowę ligi skupioną w jednym mieście... My wprawdzie zakochałyśmy się w tym roku w Tottenhamie, co nie oznacza przecież, że przestałyśmy kochać Chelsea niepohamowaną, niebieską miłością, tym bardziej więc wynik 1:1 sprawia, że czujemy się jakoś tak, a uczucie to wzmaga jeszcze myśl o niestrzelonym przez Drogbę karnym... Gdyby nie śliczna buzia Romana Pawluczenko i rozkoszne nieogarnięcie Franka (patrz wyżej), to już w ogóle pogrążyłybyśmy się w estetycznej zapaści...

 

 



Bayern Monachium Bayern Monachium AP/Matthias Schrader

Bayern Monachium - St.Pauli 3:0

O żadnej zapaści natomiast nie mogło być mowy w Monachium, gdzie Bayern pewnie pokonał St. Pauli, za sprawą Antiltopa, Lahmiątka i Ribery'ego.  I choć do szczytu tabeli Bawarczykom brakuje prawie tyle, co zwykłemu śmiertelnikowi do wzrostu Petera Croucha, a Sarze Carbonero do tyłu naszej ulubionej WAG, to przecież zwycięska postawa Bayernu nie może nie cieszyć, prawda? Zwłaszcza, iż Bastian Schweinsteiger odrzucił pokusy Manchesteru i uczynił to w nader wzruszający sposób:

 

 

 

Powiedzcie, że też miałyście wilgotne oczy, choć przez chwilę...

 

 

Borussia Dortmund Borussia Dortmund AFP/GETTY IMAGES/PATRIK STOLLARZ

Borussia Dortmund - Werder Brema 2:0

Wilgotne oczy, choć z zupełnie innych powodów mogły mieć też polskie fanki Roberta Lewandowskiego, ale w takim wypadku śpieszymy im z pocieszeniem - nawet jeśli muśnięcie piłki głową przez Roberta nie zasługuje na miano gola to i tak chciałybyśmy być tą piłką jego udział w zwycięstwie nad Werderem nie podlega żadnym dyskusjom, tak jak bezdyskusyjna jest dominacja Borussii w Bundeslidze - jedenaście punktów przewagi mówia samo za siebie, a która z nas pamięta tak złote czasy dla Borusii, nie kojarząc ich jednocześnie z własnym spadaniem z kanapy na podłogę?

 

 

 

Ach, no i czyż nasz Kubuś nie jest piękny?

Alessandro Del Piero Alessandro Del Piero GETTY IMAGES/Valerio Pennicino

Juventus - Lazio 2:1

Jeśli na powierzchni tak niewielkiej jak boisko piłkarskie znajdują się Claudio Marchisio i Stefano Mauri, to jest to stężenie piękna, które trudno wytrzymać nawet tak zaprawionym w estetycznym boju weterankom jak ciachoredaktorki, wybaczcie więc, jeśli trochę średnio koncentrowałyśmy się na przebiegu spotkania...  Ale od czego mamy skróty?

 

 

 

 

 

PS. I nie wiemy co ten pan robi Alexowi, ale chcemy tak samo....

 

PS2 Może i my nie oglądałyśmy uważnie, ale juventina owszem, updejtujemy więc nadesłanym przez nią filmikiem, podpisując się pod ekstatycznymi eksklamacjami komentatora. Juve drugie!

 

 

 

AC Milan AC Milan GETTY IMAGES/Roberto Serra

Bologna - AC Milan 0:3

Cieszy nas dobra forma Milanu, cieszą nas różowe korki Ibry, cieszy nas nade wszystko słodkie oblicze Alessandro Nesty, no i oczywiście zwycięstwo w meczu z Bolonią. W tym radosnym nastroju nie sposób nie radować się razem z rossonerimi fotelem lidera Serie A i czekać na powrót dawnej chwały. Zgadzacie się?

 

 

 

 

 

A Wy, jakie macie przemyślenia na temat piłkarskiego weekendu?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.