Jerzy Janowicz - Łukasz Kubot: ciachowe konfrontacje na szczycie!

A co myślałyście, że skoro mamy dwóch Polaków w jednym ćwierćfinale to będzie już tylko milusio? I słodziusio? Że się bez konforntacji obejdzie? Nic z tego, konfrontacje, to być może jedyny sposób na to, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie: komu kibicować?

Widowiskowa cieszynka

Jerzy Janowicz -rozdarcie koszulki

 

Łukasz Kubot - kankan

To jest gem serwisowy Janowicza, więc na nic subtelne manewry Kubota pod siatką. Mocny, agresywny serwis Jerzyka rozrzuca Łukasza po korcie w sposób może i mało finezyjny, ale niezwykle efektowny. Punkt dla JJ.

Błyskanie ciałem na korcie

Łukasz Kubot

Jerzy Janowicz

Łukasz nie wierzy, podobnie jak my, własnym oczom, prosi o challenge, wideoweryfikacja jest jednak bezlitosna - to wydarzyło się naprawdę:

Kubot może więc mieć pretensje tylko do siebie, za swoje asekuracyjne piłki na środek kortu, podczas gdy Janowicz kończy piekielnie mocnym atakiem w samiutką linię. Bum!

Zdjęcie z czasów młodości

Jerzy Janowicz


Łukasz Kubot


W grę Janowicza wkrada się jakaś jednostajność, jakaś monotonia, a Kubot jakby tylko na to czekał, prześlicznie uderza z woleja, poprawia dropszotem, sięga niemożliwych piłek pod siatką, wygląda jak lider boysbandu z drugiej połowy lat 90-tych, za co ma u nas ogromnego, nostalgicznego plusa (gdzie nie ma róż, tam nie ma nas, drogie dziewczęta) i wygrywa seta. 2:1, ten mecz się jeszcze nie skończył.

W samochodzie

Łukasz Kubot

 

Jerzy Janowicz

Ten pan dziennikarz z samochodu Kubota ma się tak do naszego ukochanego kierowcy z Roland Garrosa, jak za przeproszeniem ci państwo do Victorii i Davida, Łukasz też jakiś taki spięty i nerwowy, a z drugiej strony hispanoidalny kciuk Jerzyka, jakiś taki wymuszony uśmiech, puchowa kurtka, która w taką pogodę jak dziś przyprawia nas o smutek, no i samochód, jak to samochód. To jest gem niewymuszonych błędów,  punktów nie będzie.

W białej koszuli, na łóżku, w zachęcających pozach

Łukasz Kubot


Jerzy Janowicz


Zdjęcia pochodzą z tej samej sesji, spod obiektywu tej samej fotografki, mamy więc idealnie sterylne warunki do konfrontacji. Zamyślone, nieco zalotne, nieco wyzywające spojrzenie Łukasza, kontra, jak zwykle rozbrajający uśmiech Jerzyka. Obaj kuszą, obaj nęcą, czujemy się trochę tak:

Jerzy nie zdjął zegarka, czy on chce nas podrapać, ten mały szczegół decyduje o wygranej Kubota (piłka w linię!) i mamy remis 2:2! Będzie piąty set!

Z symbolem polskości

Jerzy Janowicz - i bocian


Łukasz Kubot - i klapki Kubota

No już bez przesady, z tym klapkami, takie to suche i tanie, Kubot niby posyła dropszota, ale wcześniej wysyła heroldów do wszystkich części królestwa z okrzykiem "uwaga, idzie dropszot", Jerzyk się na to nie nabiera, po przytulaniu bociana dostaje natomiast skrzydeł i pięknym asem serwisowym kończy tę partię. Janowicz w półfinale!

PS. Tak wyszło, nic nie kombinowałyśmy, a kciuki trzymać będziemy po równo za obu  panów. A Wy, komu kibicujecie?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.