Nastał czas wielkich ślizgów, czyli ligomistrzowych podsumowań część 1

Wrócili! Są piękni, młodzi, szybcy i spragnieni dania nam najwspanialszego spektaklu na świecie. Pierwszy dzień Ligi Mistrzów stał na naprawdę mistrzowskim poziomie.
Grupa A Grupa A fot. REUTERS/AP

Grupa A

Dynamo Zagrzeb - FC Porto 0:2

Być może nie był to mecz, na który czekałyśmy z utęsknieniem, ale jeśli miałybyśmy szukać gdzieś materiałów na czarnego konia tej edycji Ligi Mistrzów, to chyba właśnie tu. Niestety żadne z grających tu Dynam nie raczyło sprawić niespodzianki. Chorwackie musiało uznać wyższość FC Porto, które zwyciężyło dzięki bramkom Lucho Goznaleza i Stevena Defoura. Czyli istnieje życie po Hulku?

PSG - Dynamo Kijów 4:1

No więc ci wszyscy, którzy przed meczem mówili, że wznoszona przez szejków paryska budowla rozsypie się jak domek z kart, dziś chyba muszą wejść pod stół. PSG swojego, jakby nie patrzeć bardziej doświadczonego w europejskich bojach rywala, rozbiło już w pierwszych 30 minutach meczu, a później to już chyba tylko z litości paryżanie nie strzelali kolejnych bramek. No... dwie wpadły jeszcze w samej końcówce. Dla PSG strzelali Zlatan, Thiago Silva, Alex i Pastore (<3), honorowe trafienie dla Ukraińców zaliczył Miguel Veloso.

Grupa B Grupa B fot. REUTERS/AP

Grupa B

Montpellier - Arsenal 1:2

Jest taka drużyna, która co roku traci swoje gwiazdy i co roku udowadnia, że nie robi to na niej wrażenia. Więc nawet jak w 9 minucie meczu Belhanda strzałem z rzutu karnego dał Montpellier prowadzenie, byłyśmy pewne, że to Arsenal wygra to spotkanie. I nie musiałyśmy długo czekać, na sprawdzenie tego przeczucia. Już w 16 minucie wyrównał Lukas Podolski, a dwie minuty później wynik spotkania ustalił Gervinho. Trochę miałyśmy nadzieję, że powrót na stare śmieci pozwoli odblokować się Olivierowi Giroud, no ale cóż...

Olympiakos - Schalke 1:2

Schalke było nieznacznym faworytem tego spotkania i Schalke zgarnęło 3 bardzo cenne punkty. Jeszcze w pierwszej połowie prowadzenie Niemcom dał Benedikt Howedes, Grecy wyrównali w 58 minucie dzięki golowi Abdouna. Swoim remisem cieszyli się jednak baaardzo krótko, bo już w następnej akcji wynik ustalił Huntelaar. Holenderski snajper mógł podwyższyć prowadzenie swojej drużyny dwie minuty później, ale nie wykorzystał karnego!

Grupa C Grupa C fot. REUTERS/AP

Grupa C

AC Milan - Anderlecht 0:0

Chyba największa niespodzianka tego dnia, ale z drugiej strony, jeśli ktoś oglądał ostatnie mecze Milanu... No więc jeśli wydaje Wam się, że Milan to ta sama drużyna, która do ostatniej kolejki walczyła o mistrzostwo Włoch, a w LM toczyła wyrównane boje z Barceloną, to źle wam się wydaje. Milan jest cieniem dawnej wielkości. Mecz z Anderlechtem był tak nudny, wolny i zły, że nikomu nie chciało się z niego robić skrótu wideo. Jedyny plus tego spotkania - przynajmniej możemy pogratulować debiutującemu w Lidze Mistrzów Marcinowi Wasilewskiemu :)

Malaga - Zenit St. Petersburg 3:0

Dwie finansowe potęgi, dwie drużyny, które miały coś komuś udowodnić i zaskakujący wynik. Bo przecież jeszcze wczoraj redaktorzy pisali, że oto nowa potęga ze Wschodu rusza podbić Zachód. Tymczasem oparta na reprezentantach Rosji i dozbrojona Hulkiem i Wittselem ekipa z Petersburga dostała w Hiszpanii tęgie lanie, a bramkę strzelił jej nawet zapomniany, niegdyś całkiem słodki, Javier Saviola. Pozostałe dwie zdobył Isco.


Malaga ?Zenit (1:0) Isko przez OMGSPORT

Grupa D Grupa D fot. REUTERS/AP

Grupa D

Borussia Dortmund - Ajax 1:0

Totalny creme de la creme i najbardziej emocjonująca grupa. Grupa śmierci, grupa w której bohaterami mieli zostać Polacy. Ostrzyłyśmy sobie na nią zęby i nie zawiodłyśmy się, choć było blisko. Zaskakująco słabo spisywał się mistrz Niemiec, który długo nie potrafił zdobyć bramki w meczu z potencjalnie odstającym od reszty Ajaxem. Owszem, dortmundczycy atakowali, ale naprawdę niewiele z tego wychodziło, a frustrację kibiców musiał pogłębić niewykorzystany rzut karny Matsa Hummelsa. I gdy wydawało się, że grająca coraz bardziej bez wiary Borussia straci punkty na własnym stadionie Piszczek zagrał do Lewego, a nasz snajper wykorzystał błąd obrony Ajaxu i zrobił to, co zrobić powinien...

Real Madryt - Manchester City 3:2

Hit nad hitami. To właśnie ten mecz zdecydowałyśmy się oglądać na żywo i absolutnie nie żałujemy. Real wyszedł na murawę naładowany do granic możliwości i rzucił się na mistrzów Anglii z furią, jakby chcieli w jednym meczu odegrać się za wszystkie ostatnie wpadki. A przerażeni The Citizens przez większość pierwszej połowy tłoczyli się we własnym polu karnym. Ale cóż z tego, że najlepszy piłkarz Wysp Brytyjskich Vincent Kompany dawał się ogrywać Crisrtiano Ronaldo jak dziecko, skoro piłka jakoś nie chciała wpaść do bramki. Królewscy strzelali niecelnie, a jeśli już trafiali, to na posterunku stał Joe Hart. I pierwsza połowa zakończyła się nie oddającym prawdy o meczu wynikiem 0:0.

Później było jeszcze dziwniej. Real cisnął, a The Citizens strzelali bramki. Duża w tym zasługa Yaya Toure, który próbował rozprowadzać ataki swojej drużyny. City prowadziło 1:0 i 2:1, ale wyrównywali Marcelo (piękna akcja) i Benzema. Jednak najważniejszą bramkę zdobył Cristiano Ronaldo, jego uderzenie kompletnie zaskoczyło Harta i dało 3 punkty cenniejsze, niż by się to wydawało. Może na jakiś czas prasa przestanie plotkować na temat tego, jak bardzo CR7 i Jose są niekochani w Madrycie.

A właśnie. Jose... no cóż, pokazywałyśmy to już wczoraj na Facebooku, ale przypominamy i dziś. Reakcja The Special One na bramkę Ronaldo ;)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.