Nowy sezon w Sport.pl. Zabrany numer i stracone nadzieje. Formuła współpracy Grosickiego z Hull City dobiegła końca

Kamil Grosicki od kilku miesięcy żyje w bańce wypełnionej frustracją. Przed mistrzostwami świata nie grał regularnie, reprezentacja zawaliła mundial, Hull City zabrało mu numer na koszulce. Polak chce więc odejść. Rozmowy transferowe trwają, ale czas bezlitośnie ucieka.

Zamiast mistrzostw świata, które miały poskutkować tsunami ofert, były mistrzostwa świata których polskim symbolem stał się udający kontuzję Kamil Grosicki. Zamiast mocnego wejścia w sezon Championship i szybkiego transferu do Premier League, jest tylko stracony numer na koszulce i wyrzucenie poza kadrę. Sytuacja 30-letniego skrzydłowego zaczyna przypominać sytuację naszych klubów w europejskich pucharach – wszystko jest na "nie". A czas ucieka. Jeśli nic się nie zmieni, Grosicki może wpaść w dołek w jakim jeszcze nie był.

Uciekający czas

Przed mundialem Grosicki należał do grona piłkarzy, którzy po turnieju widzieli szansę na zmianę swojego losu. Po spadku Hull City do Championship Polak robił wiele, aby wyrwać się z zaplecza Premier League i znów trafić do wymarzonej ligi. Ale zamiast bić się o awans, jego klub drżał o utrzymanie w drugiej lidze, a polski piłkarz nie tylko przestał strzelać i asystować, ale nawet grać regularnie (szczególnie w drugiej części sezonu). W 2018 roku rozegrał tylko jeden pełny mecz – z Burton Albion. Poza tym raczej pełnił rolę rezerwowego.

Słynnego turbo zabrakło „TurboGrosikowi” także w Rosji, gdzie Kamil pokazał się z takiej samej strony, jak cała nasza reprezentacja. Dodatkowo przed meczem z Kolumbią Adam Nawałka posadził piłkarzana ławce, co wywołało dodatkową frustrację skrzydłowego. Nowy sezon mógł być nowym startem, ale na razie jest tylko gorzej. Konfliktu na linii Hull-Grosicki nie ma, ale obie strony zdecydowały się już na pożegnanie. Cenny czas wciąż jednak ucieka.

Stracony numer 7

Hull City miało być dla Grosickiego ziemią obiecaną. Kilka miesięcy wcześnie Kamilowi nie udało się podpisać umowy z Burnley, ale w końcu „Tygrysy” wyłożyły odpowiednią kwotę i sprowadziły skrzydłowego na Wyspy. Zaczęło się miło: od śpiewów polskich emigrantów na Old Trafford, którzy na meczu z Manchesterem United nucili o „oczach zielonych” i kilku asyst (m.in. z Leicester i West Ham). Na koniec był jednak spadek Hull do Championship. Od tej chwili angielska ziemia obiecana zaczęła zmieniać się w więzienie polskiego zawodnika.

W dobrym samopoczuciu Grosickiego nie pomaga zresztą jego obecny klub, który na starcie sezonu wymierzył 30-latkowi siarczysty policzek. Bez poinformowania go numer 7, z którym występował Kamil, został przekazany Brazylijczykowi Evandro Goebelowi. Kolejny cios wyprowadził menadżer Nigel Adkins. W poniedziałek Hull przegrało na własnym stadionie z Aston Villą 1:3, a Adkins nie znalazł dla Polaka miejsca nawet na ławce rezerwowych. Dziś wiadomo, że transfer jest kwestią czasu. Grosicki nie chc Hull, a Hull nie chce Grosickiego.

Konfliktu nie ma, ale chęci brakuje

Jak ustalił Sport.pl Hull City wciąż nie poinformowało piłkarza o chęci jego sprzedaży. Obie strony mają jednak świadomość, że formuła współpracy się skończyła. Anglicy stwierdzili, że nie będą przeszkadzać Polakowi w zmianie otoczenia, jeśli tylko chcący pozyskać go zespół wpłaci na ich konto odpowiednią kwotę. Jak poinformował na Twittere dziennikarz Polsatu Mateusz Borek zainteresowanie wyraził m.in.: jeden z klubów francuskich, a także drużyny z Anglii i Włoch. Grosicki ma mieć także egzotyczną, ale intratną finansowo, ofertę z Kataru.

Francja, Grecja, a może Katar?

Według naszych informacji nierealny jest transfer kadrowicza do innego klubu z Anglii, mało znaczące są także sygnały włoskie. Wśród drużyn z Ligue1 jednym z chętnych do negocjacji jest poprzedni pracodawca Grosickiego Stade Rennais, o propozycji z Montpellier napisał natomiast dziennik „L`Equipe”. W ostatnich dniach do gry włączył się także jedna z drużyn greckich. W tym przypadku realne jest wypożyczenie z opcją obowiązkowego wykupu.

W tej chwili największym znakiem zapytania – i kwestią kluczową – jest kwota odstępnego. Wcześniej Hull za Polaka żądało aż 10 mln euro. Teraz należy spodziewać się, że ktoś może zapłacić za niego co najwyżej połowę tej kwoty, choć Transfermarkt.de wycenia go na 7 mln.

Czas na oczyszczenie głowy

Dla Grosickiego liczy się już każdy dzień. Lada moment startuje większość poważnych lig i większość zespołów ma już dawno skompletowane kadry. Polak jest mistrzem transferów last minute, ale w tym przypadku taka transakcja mogłaby wyrządzić mu wielką krzywdę. To, jak sfrustrowany jest w tej chwili Grosicki, można było zobaczyć w jego wpisach na Instagramie, gdy niefortunnie zaczął odpowiadać prowokującym go kibicom. Reprezentantowi potrzebne jest w tej chwili oczyszczenie głowy. A to nierozerwalnie związane jest ze zmianą otoczenia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.