Po tym jak Kovacić wymusił na Realu Madryt swoje odejście zdążył już zapozować z koszulką Chelsea. „Królewscy” nie chcieli pozbywać się wciąż perspektywicznego zawodnika, który mimo bycia rezerwowym zagrał dla Realu w ponad stu meczach. Skończyło się kompromisem – wypożyczeniem piłkarza na najbliższy sezon, przy czym Chelsea nie ma możliwości jego wykupu, więc w lipcu przyszłego roku Kovacić wróci do Madrytu.
W sprawie Modricia półśrodki nie wchodzą w grę. Luka jest dla „Królewskich” absolutnie kluczowym piłkarzem, którego znaczenie dodatkowo wzrosło po odejściu Cristiano Ronaldo.
Właśnie dlatego tak niepokojące dla kibiców wydały się doniesienia Davida Alonso. Dziennikarz w nocnym programie radia „Onda Cero” potwierdził wcześniejsze doniesienia włoskich mediów, że Modrić chce opuścić Madryt i przenieść się do Mediolanu.
Inter kusi go przede wszystkim kolosalnymi pieniędzmi. Przez najbliższe sześć sezonów Modrić zarobiły 60 milionów euro. Najbliższe cztery lata spędziłby w Mediolanie, a kolejne dwa w Chinach. Tam grałby w zespole Jiangsu, którego właściciel ma też 70 proc. udziału we włoskim klubie. Dla 33-latka to prawdopodobnie ostatnia szansa na podpisanie tak korzystnego kontraktu. Również sportowo oferta Włochów wydaje mu się atrakcyjna. Na Giuseppe Meazza stałby się twarzą nowego projektu. Na piedestale stałby sam, co w Realu wydaje się być niemożliwe. W Madrycie zawsze będzie tam razem z Ramosem, Marcelo czy Balem, na którym Lopetegui chce oprzeć swoją drużynę.
W nowym klubie wzmocniłby Chorwacką kolonię i razem z Perisiciem, Brozoviciem oraz Vrsaljko walczył o nowe trofea. Występując w Realu wygrał wszystkie możliwe rozgrywki.
Sytuację Modricia zestawia się z tą Kovacicia i Ronaldo, którzy ostatecznie postawili na swoim i opuścili klub. W jednym i drugim przypadku są jednak spore różnice. Modrić nie chce tak, jak jego rodak zbuntować się i kategorycznie przekreślić swoją przyszłość w Realu. Jest „Królewskim” zbyt wdzięczny za ostatnie wspólne lata naznaczone wielkimi sukcesami w Lidze Mistrzów. Chorwat chce się więc spotkać z Florentino Perezem i poprosić o zgodę na transfer bez uruchamiania gigantycznej klauzuli odstępnego. Ta wynosi 750 milionów euro.
To właśnie różni jego sytuację od tej, w której znalazł się Ronaldo. Real od początku zakładał jego sprzedaż i zgodził się na transfer do Juventusu za 117 milionów euro. „Królewscy” nie chcą zejść z ceny Modricia choćby o jedno euro, a dotychczasową propozycję Interu – 35 milionów euro, traktują jako nieudany żart.
Real Madryt ma pozostać nieugięty i każdą propozycję zbijać zaporową klauzulą odstępnego. Florentino Perez jest przekonany, że Inter takimi pieniędzmi nie dysponuje. Prawdopodobnie jedyna droga do Mediolanu wiedzie więc przez bunt, strajk i publiczne zgłoszenie chęci odejścia. To metody, do których Modrić nie planuje się uciekać.
Klub dotychczas nie ma żadnych pretensji wobec piłkarza, który mimo zamieszania wywiązuje się ze swoich obowiązków i trenuje pod okiem Lopeteguiego. Dużo krytyczniej działacze „Królewskich” spoglądają na zachowanie agentów Modricia, którzy udali się do Włoch i przekazując informacje tamtejszym mediom starali się wywrzeć presję na klubie.
Co więcej, w wytransferowaniu Modricia pomaga Predrag Mijatović, który do 2009 roku był dyrektorem sportowym Realu i doskonale wie, że klub nie akceptuje metod stosowanych przez agentów Chorwata.