Wimbledon. Rafael Nadal pokonał Juana Martina del Potro i awansował do półfinału. Spektakl to za mało powiedziane

To było bez wątpienia jedno z najwspanialszych starć ostatnich lat. Rafael Nadal pokonał po kapitalnym widowisku Juana Martina del Potro 6:4, 6:7(6), 4:6, 6:4, 6:4 i jako ostatni zameldował się w półfinale wielkoszlemowego Wimbledonu. Aby awansować do swojego szóstego finału na korcie centralnym w Londynie, będzie musiał pokonać odwiecznego rywala. Po drugiej stronie siatki stanie Novak Djoković.

Kiedy Roger Federer przegrał ostatnią piłkę z Kevinem Andersonem i pożegnał się z Wimbledonem na etapie ćwierćfinału, głównym kandydatem do końcowego triumfu wydawał się być Rafael Nadal. Hiszpan drugi rok z rzędu zanotował kapitalny sezon na kortach ziemnych. Mimo że na trawie nie czuje się już tak pewnie, turniej w Londynie rozpoczął doskonale. Po raz pierwszy od siedmiu lat awansował do ćwierćfinału, nie tracąc w czterech początkowych rundach żadnego seta.

W ćwierćfinale drabinka postawiła na jego drodze możliwie najtrudniejszego rywala. Juan Martin del Potro to zawodnik, który potrafił pokonać Nadala w niezwykle ważnych spotkaniach. Sposób na niego znalazł m.in. w półfinale US Open 2009 oraz podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Bilans wszystkich spotkań był korzystny dla Hiszpana (10:5), ale przed ich szesnastym pojedynkiem trudno było wskazać jednolitego faworyta.

Gem za gem, set za set

Pod dyktando dwóch kompletnie różnych technik forehandu toczyło się środowe spotkanie na korcie centralnym. Rafael Nadal kręcił rogale swoją lewą ręką, del Potro strzelał kilka centymetrów nad siatką z atomową prędkością. Czyli wszystko w normie. Pierwszego seta wygrał Hiszpan, notując przełamanie w idealnym wręcz momencie – przy stanie 6:5.

W kolejnej partii del Potro przełamał na 5:4, ale chwilę później stracił przewagę. Doszło do tie-breaka, w którym Nadal nie wykorzystał czterech piłek setowych. Del Potro tak wiele nie potrzebował. Przy niewielkiej pomocy siatki wykorzystał pierwszą szansę i wyrównał stan rywalizacji. W tym momencie wiadome było, że wciąż nic nie wiadomo.

Trzecia partia miała podobny przebieg co poprzednie. Żaden z zawodników nie oddał swojego serwisu i wszystko zmierzało w kierunku drugiego tie-breaka. Nadal był już myślami chyba w nim, ponieważ przy stanie 4:5 całkowicie się posypał. Del Potro przełamał go do zera, co równało się z wygraną w całym secie. I prowadzeniem w całym meczu.

Nadal zdawał sobie sprawę, że wyczerpał limit błędu. Każde potknięcie równałoby się z końcem marzeń o trzecim tytule Wimbledonu. Hiszpan musiał zagrać swój najlepszy tenis. I zagrał. W piątym gemie przełamał del Potro, nie oddając mu ani jednego punktu. Dograł seta do końca i głośnym okrzykiem „Vamos” dał znać, że to on zamierza wygrać decydującą odsłonę.

Było wszystko prócz niespodzianki

Jeśli ktoś myślał, że widział w tym meczu już wszystko, to przekonał się, jak bardzo się mylił. Bohaterowie widowiska stworzyli nie tylko prawdziwy spektakl tenisowy, ale i dostarczyli rozrywki publiczności. Były widowiskowe zagrania, były rzuty na kort w stylu Borisa Beckera, było wbiegnięcie w pierwszy rząd trybun. Był tenis na najwyższym poziomie i emocje sięgające zenitu. Jedyne czego zabrakło, to niespodzianka. Bo ostatecznie wygrał ten, który pierwotnie miał wygrać – Rafael Nadal. Po ostatniej piłce przytulił del Potro i pokazał, jak należy traktować przeciwnika.

Najlepszy mecz turnieju? Na pewno. Najlepszy mecz roku? Na pewno. Brak słów, by opisać to, co wyczyniali na korcie Nadal z del Potro. Jedno jest pewne – ćwierćfinał Wimbledonu 2018 śmiało można nazwać jednym z najlepszych spotkań w historii tenisa.

Deja vu

Trzynasty występ w Londynie, szósty półfinał. Na tym etapie Nadal zawsze wygrywał i awansował do finału. Czy podtrzyma tę statystykę w tym roku? Zadanie ma bardzo trudne, zagra bowiem ze swoim odwiecznym rywalem, Novakiem Djokoviciem. Będzie to ich 52. bezpośrednie starcie, a zarazem powtórka finału sprzed siedmiu lat. Wiadomo, że zwycięzca zmierzy się w meczu o tytuł z wysokim zawodnikiem operującym doskonałym serwisem. W drugim półfinale dojdzie do starcia Kevin Anderson (8) – John Isner (9).

Rafael Nadal (Hiszpania, 2) – Juan Martin del Potro (Argentyna, 5) 7:5, 6:7(7), 4:6, 6:4, 6:4

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.