Liverpool był zdecydowanie lepszą drużyną już w pierwszej połowie. Kontrolował tempo, był zorganizowany w defensywie i szybko przenosił akcje pod drugą bramkę. Pierwszego gola strzelił już w 25. minucie, a pomógł w tym bramkarz Sa, który przepuścił pod pachą piłkę uderzoną przez Mane. Gracz Liverpoolu strzelił w środek bramki, ale na tyle mocno, że piłka zdołała wtoczyć się do bramki mimo otarcia się o Sa.
Już cztery minuty później było 2:0. Millner huknął w słupek, ale piłka spadła pod nogi Salaha. Egipcjanin popisał się swoimi technicznymi umiejętnościami: zmylił bramkarza, oszukał obrońcę i sprytnym strzałem umieścił piłkę w siatce.
Porto oszołomione dwoma golami w krókim czasie długo nie było w stanie się zorganizować. Atakom brakowało tempa i dokładności, Liverpool dobrze radził sobie z odbieraniem piłki i wyprowadzaniem kontr.
Porto zaczęło drugą połowę z werwą, ale szybko straciło kolejnego gola. W 54. minucie Liverpool wyprowadził błyskawiczną kontrę. Sa odbił strzał Firmino, ale do piłki dopadł podążający za akcją Firmino i wpakował futbolówkę do siatki. W 70. minucie Firmino mógł się cieszyć ze swojego gola. Tym razem to on wykończył fantastyczną kontrę Liverpoolu. Sa nie miał szans. A w 85. minucie po raz trzeci do bramki Porto trafił Mane. Senegalczyk pięknie uderzył tuż zza linii pola karnego.
Liverpool jest w doskonałej sytuacji przed rewanżem (6 marca). Trudno sobie wyobrazić, by gracze trenera Juergena Kloppa wypuścili awans do ćwierćfinału z rąk grając przed swoją publicznością.