Sprawa Rafała Majki - podejrzenie czy plotka grozy?

W niedzielne popołudnie większość polskich serwisów informacyjnych obiegła informacja o rzekomym stosowania dopingu przez Rafała Majkę. Rzekomo miało to miejsce około 8 lat temu, rzekomo miał przyjmować testosteron, rzekomo podawany przez ówczesnego trenera. "Rzekomo" - to słowo-klucz do zrozumienia całej sprawy, która rzekomo dotyczy Rafała, choć tak naprawdę jest to tylko niewielki odprysk zupełnie innej sprawy. Czy groźny dla polskiego kolarza? Mało prawdopodobne.

Kluczem do całej sprawy jest nagła śmierć Linasa Rumsasa, 2 maja ubiegłego roku. 21-letni kolarz grupy Altopack Eppel zmarł na atak serca w swoim włoskim domu, skarżąc się przedtem na problemy z oddychaniem. Kilka dni wcześniej wrócił z jednego z toskańskich wyścigów. Prowadząca dochodzenie włoska policja, podejrzewając związek substancji dopingowych ze śmiercią młodego kolarza, przeszukała mieszkania jego rodziny oraz szefostwa grupy. Śledztwem zostało objętych kilkanaście osób, podejrzewanych o łamanie przepisów antydopingowych oraz dystrybucję niedozwolonych substancji.

W gronie podejrzanych znalazł się również ojciec Linasa – słynny litewski kolarz Raimondas Rumsas, dla którego zresztą nie był to pierwszy kontakt z dopingiem. W 2003 roku został wykluczony z drużyny Lampre i zawieszony na rok w startach po stwierdzeniu stosowania EPO podczas Giro d’Italia, a rok wcześniej, tuż po ukończeniu przez Rumsasa na trzecim miejscu Tour de France, aresztowana przez francuską policję została jego żona Edita, w której samochodzie znaleziono niemały zapas zakazanych substancji (rzekomo – a jakże – przeznaczonych dla jej ciężko chorej matki). Rodzinną „tradycję” podtrzymuje także starszy syn Rumsasa, Raimodas Junior, zawieszony jesienią ubiegłego roku za – tu nie będzie zaskoczenia – stosowanie dopingu.

Kilka dni temu śledztwo w sprawie śmierci Linasa wkroczyło w fazę aresztowań, którymi zostali objęci między innymi: Luca Francheschi – właściciel grupy Altopack Eppel, Andrea del Nista – dyrektor sportowy grupy, były dyrektor sportowy i trener Elso Frediani oraz kilku innych członków zespołu. Pod obserwacją jest jeszcze kilkanaście osób, mających związek ze sprawą.

Oskarżenia wobec Rafała Majki to tylko zbiór pomówień

To w tym właśnie miejscu pojawia się wątek Rafała Majki. W materiałach ze śledztwa (ale – co istotne – nie w oficjalnych zeznaniach) pojawiło się nawiązanie do czasów, kiedy Frediani był trenerem polskiego kolarza i miał mu aplikować testosteron i hormon wzrostu. Zdaniem Andrei del Nisty, z którego ust padły te słowa - fiolki po środkach dopingowych Majka miał – rzekomo - wyrzucać do ogródka Francesco Tomei (mieszkającego niedaleko włoskiego kolarza, który również miał problem z dopingiem), a dowodem na ich stosowanie ma być kwadratowy kształt szczęki polskiego kolarza. I to właściwie wszystko. W innym wątku pojawia się również nazwisko innego polskiego kolarza – Gracjana Szeląga – byłego zawodnika Altopack Eppel, którego – rzekomo – przekonywano do sięgnięcia po niedozwolone wspomaganie, za przykład podając Linasa Rumsasa.

Na razie mamy więc sytuację, w której „oskarżenie” wobec Rafała Majki to tylko zbiór pomówień, nie popartych żadnymi dowodami. Co ciekawe: polski kolarz nigdy nie jeździł w grupie Altopack Eppel i z pomawiającym go del Nistą bezpośredniego kontaktu nie miał. Oskarżenie jest też skierowane nie tyle w stronę samego Majki, ile w stronę Elso Friedianiego, u którego Rafał przed laty trenował. Dziś obaj panowie – del Nista i Frediani – są bezpośrednio zamieszani w śledztwo, dotyczące śmierci kolarza, jest więc wielce prawdopodobne, że w obawie przed grożącymi im konsekwencjami próbują zrzucać z siebie odpowiedzialność i kierować uwagę śledczych na poboczne wątki.

"Dziwny facet"

Dyskusyjna jest również wiarygodność del Nisty, na którą zwraca uwagę m.in. Szymon Rekita, podkreślając w rozmowie ze Sportowymi Faktami, że del Nista to „dziwny facet”, który „ma pewnie pod 50 lat, a zachowuje się jak nastolatek”.

Dość wymowny jest również brak zainteresowania międzynarodowych mediów tą rzekomą sensacją. O ile jakoś zrozumiały jest szum medialny we Włoszech i w Polsce, o tyle trudno podejrzewać, żeby oskarżenie o doping brązowego medalisty z Rio, dwukrotnego zdobywcy koszulki w grochy podczas Tour de France, czy trzeciego kolarza hiszpańskiej Vuelty, przeszło niemal zupełnie bez echa w największych kolarskich serwisach. A niełatwo w nich znaleźć choćby wzmiankę na ten temat, co świadczy najprawdopodobniej o tym, że wiarygodność źródła tych rewelacji jest co najmniej dyskusyjna.

Milczy też sam Rafał Majka, ale to chyba jedyne rozsądne rozwiązanie, bo zaiste trudno na poważnie komentować plotki, choćby nie wiadomo jak groźnie brzmiały. Dopóki pozostają plotkami, mogą być najwyżej podstawą do wytaczania procesów o zniesławienie. Bo gdyby kierować się kryteriami del Nisty, to równie dobrze o doping można by oskarżać na przykład papieża...  

I tylko szkoda, że tak wielu kibiców wyrobiło sobie opinię już po przeczytaniu tytułów tych „sensacyjnych” doniesień, komentując je często nieśmiertelnym „a nie mówiłem?”. Z ferowaniem wyroków i przyznawaniem sobie racji warto poczekać, aż poznamy fakty. Dopóki są „rzekome” – nie ma tak naprawdę o czym rozmawiać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.