- Wyjdziemy na murawę po to, aby strzelić bramkę i udowodnić Chelsea, że nie jesteśmy ogórkami zza siedmiu gór. Po raz kolejny zamiast marzyć, będziemy wierzyć - mówił przed meczem Rzeźniczak w rozmowie ze Sport.pl. Po spotkaniu trzeba powiedzieć, że wiara Karabachu w dobry występ i rezultat była zdecydowanie przesadzona.
Goście ani przez moment nie zagrozili mistrzom Anglii, pierwszą bramkę stracili już w piątej minucie. Azerom brakowało jakości w ofensywie, popełniali proste błędy w obronie. Nieliczne ataki i strzały na bramkę Thibauta Courtoisa zawdzięczali rozluźnieniu drużyny Antonio Conte i indywidualnym próbom Dino Ndlovu oraz Pedro Henrique.
Jak w Londynie zaprezentował się Rzeźniczak? Do 82. minuty, mimo straconych wcześniej pięciu goli, można było powiedzieć, że przyzwoicie. Oczywiście na tle zdenerwowanych i słabych kolegów z zespołu. W końcówce Polak popełnił jednak błąd, który poskutkował ostatnią, szóstą bramką dla Chelsea. Rzeźniczakowi na prawej stronie piłkę zabrał Davide Zappacosta i zagrał wzdłuż pola karnego, co skończyło się samobójczym trafieniem Maksima Medvedeva.
Spotkanie na Stamford Bridge Karabach rozpoczął w ustawieniu 4-5-1, w którym były legionista zajął pozycję lewego obrońcy. W pierwszych minutach Azerowie starali się spokojnie rozgrywać piłkę od własnego pola karnego, a szansy na rozpoczęcie akcji ofensywnych upatrywali na skrzydłach, w umiejętnościach Henrique i szybkości Wilde-Donalda Guerriera.
To właśnie Haitańczyk, były zawodnik Wisły Kraków, w pierwszych minutach schodził do linii obrony w fazie defensywnej, przez co Rzeźniczak stawał się trzecim środkowym obrońcą Karabachu. Guerrierowi zdarzało się jednak o obowiązkach zapominać. Właśnie przez to, w 7. minucie, problem miał były legionista. Polak spóźnił się do pojedynku z Willianem, który zagrał piłkę wzdłuż pola karnego, ale na szczęście dla gości w „szesnastce” nie sięgnął jej Michy Batshuayi.
Widząc problemy swojej drużyny, po mniej więcej 20 minutach, trener Qurban Qurbanov nakazał zespołowi trwałe przejście na ustawienie z trójką środkowych obrońców oraz dwójką wahadłowych - Guerrierem z lewej i Medvedevem z prawej strony.
Przy pierwszych pięciu straconych przez Karabach bramkach trudno dopatrywać się winy Rzeźniczaka. Przy pierwszym trafieniu zaspała cała drużyna, która odpuściła krycie Pedro na linii pola karnego, przy drugim Ibrahima Šehicia pięknym strzałem z dystansu zaskoczył Zappacosta. Przy kolejnych dwóch zawinił Michel, który najpierw zgubił krycie Cesara Azpilicuety, a później źle przyjął piłkę, co skończyło się golem Tiemoue Bakayoko. Piąta bramka dla Chelsea to efekt złego podania Medvedeva pod nogi francuskiego pomocnika, który asystował Batshuayi’owi.
W grze Rzeźniczaka, który na Stamford Bridge ograniczony był wyłącznie do defensywy, były też dobre momenty. W 33. minucie wślizg Polaka zapobiegł bramce Alonso. Po przerwie były legionista wygrał pojedynki z Pedro i Willianem oddalając na moment zagrożenie od własnej bramki.
Jak wyglądają liczby polskiego obrońcy? Rzeźniczak podawał 62 razy (91 proc. skuteczność) z czego tylko 13 razy na połowie Chelsea (jedno niecelne). Były legionista miał też pięć przechwytów oraz jedno wybicie piłki.
Kolejne spotkanie w Lidze Mistrzów Karabach rozegra u siebie, 27 września podejmie AS Romę. Po tym, co zobaczyliśmy we wtorek na Stamford Bridge należy spodziewać się kolejnych bardzo trudnych 90 minut dla Azerów. W ich historii trudno dopatrywać się szczęśliwego zakończenia, którego Rzeźniczak doświadczył przed rokiem, kiedy po doskonałym meczu ze Sportingiem (1:0) wraz z Legią awansował do Ligi Europy.